Obserwuj w Google News

Porwanie 3-letniej Helenki. Ojciec dziewczynki opowiada inną wersję wydarzeń

5 min. czytania
22.12.2022 11:07
Zareaguj Reakcja

W czwartek 22 grudnia w łódzkim sądzie odbędzie się rozprawa w trybie konwencji haskiej o uprowadzenie 3-letniej Helenki przez jej matkę Annę M. z Austrii do Polski. Ojciec dziecka, Bartosz Muszyński, chce, aby córka wróciła do Wiednia, gdzie się urodziła i mieszkała. - Wiążę z tym dniem wiele nadziei, bo wciąż ufam, że sąd pomoże mi poukładać na nowo dzieciństwo mojej córki i zmienić tę fatalną sytuację - mówi portalowi RadioZET.pl ojciec dziewczynki.

Bartosz Muszyński z zoną Anną i córką Helenką
fot. Archiwum prywatne

Przypomnijmy: 13 listopada Anna M. zaalarmowała policję i media, że jej mąż porwał ich 3-letnią córkę Helenkę w miejscowości Wolica koło Kalisza. Dziewczynka była wtedy na spacerze z mamą. Jak relacjonowała kobieta, na parkingu podeszło do niej trzech mężczyzn i wyrwało jej dziewczynkę z rąk. Wśród porywaczy miał być ojciec Helenki.

Mama dziewczynki, która jest w trakcie rozwodu z jej ojcem, obawiała się, że mężczyzna wywiezie dziewczynkę do Austrii, gdzie mieszka na co dzień. Zawiadomiła policję, ale ta nie uruchomiła systemu Child Alert, ponieważ ojciec dziewczynki nie miał ograniczonych praw rodzicielskich. Ponadto skontaktował się z funkcjonariuszami i zapewnił, że dziecko jest bezpieczne, przesłał nawet jego zdjęcia. Następnego dnia mama Helenki odzyskała córkę, która była ze swoim tatą w hotelu w Niemczech.

Porwanie 3-letniej Helenki. "Córka jest krzywdzona"

Dlaczego ojciec Helenki zdecydował się na odebranie dziecka siłą? - Po pierwsze, psycholog sądowy już dawno wyraził opinię, że Helenka jest krzywdzona przez matkę, która alienuje ją ode mnie, robiąc dziecku krzywdę. Po drugie, matka dziecka już od ponad roku uniemożliwia moje kontakty z córką. We wrześniu ubiegłego roku austriacki sąd wydał nakaz, aby matka pozwoliła mi na spotkania z córką przynajmniej dwa razy w tygodniu, a nieco później, dla wygody matki dziecka, zmienił nawet częstotliwość spotkań na co trzecią sobotę miesiąca. Niestety, Anna tłumaczy, że nie może przyjechać do Austrii, bo ma chore kolano. Nie przeszkadza jej to jednak chodzić na spacery po lesie – mówi portalowi RadioZET.pl Bartosz Muszyński, ojciec dziecka.

Mężczyzna dodaje, że nawet mailowo błagał żonę, aby zgodziła się na jego kontakt z córką w Polsce. - Niestety, nic z tego nie wyszło – mówi. Zdecydował się na zabranie córki w lipcu ubiegłego roku. - Toczyła się wtedy od dziewięciu miesięcy sprawa z konwencji haskiej, sąd przeciągał ją i wiedziałem, że to się dobrze nie skończy i córka nie wróci do domu, gdzie się urodziła i wychowywała. Wykorzystałem, że matka dziecka kłóciła się o coś w sklepie, wziąłem córkę i odjechałem – opowiada Muszyński. Dodaje, że zaraz potem matka porwała córkę z ulicy. - Zabrała ją z wózka, jakieś osoby zagrodziły mi drogę, nie mogłem nic zrobić – relacjonuje.

Od lipca 2021 nie miał kontaktu z Helenką. Mimo tego, jak mówi, kiedy wziął dziewczynkę od matki w listopadzie tego roku, córka go natychmiast rozpoznała. Mężczyzna zapewnia, że zabranie dziecka zupełnie inaczej wyglądało, niż opowiada jego żona. - Nie było trzech mężczyzn, byłem tylko ja z detektywem. W hotelu czytałem córeczce książeczki, potem ładnie zasnęła bez żadnego stresu. Niestety, matka z bandytami rzuciła się w pogoń za mną. Napadli na nas w Niemczech podczas śniadania – opowiada mężczyzna.

Dramatyczne sceny w hotelu. "Teść okładał mnie kijem"

- W recepcji hotelu, kiedy wypełniałem kartę meldunkową, recepcjonistka zapytała, ile moje dziecko ma lat. To wzbudziło mój niepokój, ale byliśmy już zmęczeni, więc zdecydowałem się tam zostać. Przecież byliśmy gośćmi hotelu, więc powinniśmy czuć się tam bezpiecznie. Następnego dnia o godz. 9.00 zeszliśmy na śniadanie, zacząłem kroić córce bułeczkę. Pięć minut później wbiegł do restauracji z przerażającą miną szwagier, jakiś nieznany mi człowiek oraz matka dziecka. Rzucili się na mnie z gazem i pięściami. Zabrali córkę. Oślepiony gazem wybiegłem na ulicę, a tam czekał na mnie teść z kijem, którym zaczął mnie okładać po głowie krzycząc, że mnie zabije – mówi Bartosz Muszyński.

Ojciec Helenki dodaje, że po przyjeździe policji pojechał z nimi do szpitala, gdzie zrobiono mu obdukcję. Potem funkcjonariusze zabrali go na posterunek, gdzie okazało się, że dwóch napastników zostało zatrzymanych na terenie Niemiec. - W napadzie na mnie brała też udział matka Helenki, więc niewykluczone, że jej również zostaną postawione zarzuty - mówi mężczyzna.

Konflikt między rodzicami. "Były przekleństwa i rękoczyny"

Jak doszło do konfliktu między rodzicami? Bartosz Muszyński opowiada, że poznał Annę w Krakowie w 2014 r. Problemy zaczęły się, kiedy pojechali razem do Wielkiej Brytanii. - Dostałem tam pracę. Jesienią 2015 r. Anna zaczęła mieć huśtawki emocji, które przeradzały się w agresję wobec mnie. Były przekleństwa i rękoczyny. Potem przepraszała mnie i zapewniała, że pójdzie do lekarza – opowiada mężczyzna.

Bartosz Muszyński dostał pracę w Wiedniu i przeprowadził się tam z partnerką. - Chciałem zacząć nowy rozdział w życiu, więc oświadczyłem się Annie, dałem jej pierścionek. Kiedy organizowaliśmy ślub, okazało się, że Ania jest w ciąży. Niestety, dalej były awantury, a potem obietnice, że coś z tym zrobi. W pewnym momencie postanowiłem nagrać jedną z awantur. Kiedy to zobaczyła, pobiegła do kuchni, wzięła nóż i powiedziała, że zrobi sobie krzywdę. Udało mi się zabrać jej to narzędzie – relacjonuje mężczyzna.

1
fot. archiwum prywatne

Kiedy urodziła się Helenka, Bartosz Muszyński wziął kredyt i kupił mieszkanie dla rodziny. - To były święta Wielkiej Nocy, Wielka Sobota. Zaproponowałem żonie, że pójdziemy na spacer z córeczką. Na spacerze zaczęła mnie wyzywać, powiedziała, że to nie jest moje dziecko, że jestem zerem. Wróciliśmy do mieszkania, gdzie był dalszy ciąg krzyków. Powiedziałem: „Jak ci się nie podoba, możesz się wyprowadzić”. Nie zgodziłem się jednak, by zabrała dziecko do Polski. Zacząłem jej unikać, wychodziłem na długie spacery. Pewnego dnia, kiedy wróciłem ze spaceru, w mieszkaniu nie było żony, dziecka, wielu rzeczy. Potem okazało się, że wyprowadziła się do koleżanki, której powiedziała, że mąż wyrzucił ją z domu. To samo powiedziała rodzicom, a to nieprawda – mówi ojciec Helenki.

Walka o Helenkę. "Chcę, żeby miała normalne dzieciństwo"

Panował lockdown z powodu pandemii, więc dopiero po jakimś czasie Anna M. wróciła do Polski i zamieszkała w domu rodziców. - Przyjechałem do teściów, gdzie zostałem bardzo ostro potraktowany. „Pan już nie ma rodziny”, „pan już nie ma córki” – usłyszałem. Teść wyrzucił mnie z domu i groził mi pobiciem – opowiada Bartosz Muszyński.

Mężczyzna zapewnia, że nadal będzie walczył o odzyskanie córki. - To mój jedyny cel. Chcę, żeby moje dziecko miało normalne dzieciństwo – matkę, ojca i dziadków. Nawet jeśli sprawa sądowa w Austrii skończy się tak, że żonie zabiorą prawa rodzicielskie, chciałbym, żeby tu wróciła, mieszkała blisko i była w naszym domu codziennym gościem i widywała się z córeczką – zapowiada Bartosz Muszyński.

Mama Helenki: Przeszliśmy bardzo trudne chwile

Mama Helenki, Anna M., nie chciała komentować sprawy. "Dziękuję za próbę kontaktu ze mną. Razem z córką i całą rodziną przeszliśmy bardzo trudne chwile, ogrom łez, strachu, bólu i niepewności oraz doświadczyliśmy traumy. Sytuację, która miała miejsce chcemy zostawić za sobą, aby w miarę możliwości móc wrócić do normalności. Proszę o uszanowanie mojej odmowy przy udzieleniu wywiadu" - napisała nam kobieta.

W czwartek 22 grudnia w łódzkim sądzie odbędzie się kolejna rozprawa z postępowania opartego o konwencję haską. Ojciec Helenki walczy o to, aby córka wróciła do Austrii, gdzie się urodziła i wychowywała. Konwencja haska zakłada powrót dzieci uprowadzonych przez jednego z rodziców do kraju ich pochodzenia. - Wiążę z tym dniem wiele nadziei, bo wciąż ufam, że sąd pomoże mi poukładać na nowo dzieciństwo mojej córki i zmienić tę fatalną sytuację - mówi portalowi RadioZET.pl Bartosz Muszyński, ojciec dziewczynki.

RadioZET.pl