"Rozpaczliwa próba utrzymania zdolności kontynuacji wojny". Ekspert o decyzji Putina
Ogłoszoną przez Putina mobilizację należy traktować jako rozpaczliwą próbę utrzymania zdolności (Rosji, przyp.) do kontynuowania tej wojny – ocenił w rozmowie z Wirtualną Polską Jarosław Wolski, analityk i ekspert ds. wojskowości.

Władimir Putin ogłosił częściową mobilizację w Rosji – ma ona objąć ok. 300 tysięcy osób z tzw. rezerwy armii. Zachód ocenił decyzję włodarza Kremla jako kolejny krok eskalacji wojny w Ukrainie, która nie idzie po myśli Rosjan.
W odpowiedzi na decyzję Putina wielu Rosjan zdecydowało się pośpiesznie opuścić kraj i wyjechać do państw, które nie są objęte ograniczeniami wizowymi.
Ekspert o decyzji Putina o mobilizacji. "Nie odniesie większego efektu"
Putin brnął w swoim przemówieniu w kolejnych kłamstwach, uzasadniając mobilizację koniecznością "obrony ojczyzny" i "zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom" w Rosji, jak i na terenach przez nią zajętych. W ten sposób płynnie przeszedł do wątku z pseudoreferendami na okupowanych ziemiach Ukrainy – obwodach ługańskim, donieckim, zaporoskim i chersońskim. Przygotowywane pospiesznie głosowanie zakłada z góry zgodę mieszkańców na aneksję zajętych terytoriów do Rosji.
Decyzję Putina o częściowej mobilizacji ocenił w rozmowie z Wirtualną Polską ekspert ds. wojskowości, Jarosław Wolski. - Rosyjska mobilizacja nie odniesie większego efektu, jeśli chodzi o wynik wojny. Najważniejszym powodem jest to, że Rosjanie nigdy nie zakładali, że do mobilizacji dojdzie po pół roku od najazdu na Ukrainę. Niektóre jednostki, które stanowią część aparatu mobilizacyjnego - zalążki dla jednostek nowo formowanych, kadry z jednostek już utworzonych - są na froncie. Zostaną martwi, ranni, będą w niewoli, a jednostki i sprzęt zostaną zniszczone lub zużyte i będą się nadawać do remontu – powiedział Wolski.
W jego ocenie mobilizacja powinna wydarzyć się ponad rok temu, jeśli Rosjanie przewidywali, że uderzą na Ukrainę w lutym 2022 roku. - Trzeba liczyć mniej więcej pół roku na rozwinięcie mobilizacyjne. Wtedy, gdyby utworzyli ponad 1,5-milionową armię, być może by wygrali. Na pewno wojna byłaby w zupełnie innym miejscu, niż jest teraz. Rosjanie nie zrobili tego – mówił Jarosław Wolski w WP.pl. Dlaczego więc zaatakowali bez takiego przygotowania? - Z różnych przyczyn, głównie dlatego, że uznali, że Ukraina rozpadnie się, nie będzie walczyć, nastąpi powtórka z 2014 roku. Rosjanie nie przeprowadzili powszechnej mobilizacji, uderzyli wbrew własnej strategii i sztuce operacyjnej – dodał Wolski.
Ekspert przyznał, że jest to desperacki krok Putina, który i tak musi hamować zapędy części otoczenia politycznego, domagającego się powszechnej mobilizacji. - Należy więc ogłoszoną przez Putina mobilizację traktować jako rozpaczliwą próbę utrzymania zdolności do kontynuowania tej wojny – powiedział Jarosław Wolski.
"Kreml bez atomu nie jest w stanie wygrać tej wojny"
W jego ocenie plany z aneksjami zajętych ziem Ukrainy są pretekstem do zaogniania wojny. Po włączeniu okupowanych ziem Kreml oskarżałby Ukrainę o ataki na Rosję. - Tu nie ma innego racjonalnego wytłumaczenia. To prawdopodobnie idzie w tym kierunku. Wszystkie scenariusze, które w tej chwili można sobie wyobrazić, prowadzą do konkluzji, że jeżeli Ukraińcy nie popełnią jakichś drastycznych błędów na polu walki, to ten konflikt konwencjonalnie wcześniej czy później wygrają. Pod warunkiem kontynuowania wsparcia ze strony Zachodu – ocenił Jarosław Wolski.
Wskazał, że beznadziejną sytuację Rosji uratować może drastyczny scenariusz z bombą atomową. - Kreml bez atomu nie jest w stanie wygrać tej wojny. W Rosji doktryna użycia broni atomowej jest defensywna, czyli Rosjanie zakładają, że broń atomowa może być użyta tylko i wyłącznie w przypadku, gdy zagrożone są nosiciele broni jądrowej Rosji, albo zagrożony jest byt państwa. Do tego drugiego nijak mają się obwód doniecki czy ługański. Póki co nie są one częścią Rosji, a ponadto trudno podciągnąć je pod zasadę doktryny. Mogą oczywiście złamać swoją własną doktrynę. Jeśli jednak chcemy trzymać się tego, co weryfikowalne, a nie straszyć Polaków, to Rosjanie musieliby postąpić wbrew sobie – konkludował ekspert.
RadioZET.pl/WP.pl