17-latki wyjechały na ferie i zniknęły. "Najdziwniejsze zaginięcie, z jakim miałem do czynienia"
To jedna z najbardziej tajemniczych spraw w historii polskiej kryminalistyki. Anna i Ernestyna, dwie nastolatki z Warszawy, które pojechały razem na ferie zimowe do Doliny Kościeliskiej, zaginęły w styczniu 1993 roku. Ostatni raz widziano je na dworcu w Zakopanem, ale od tamtej pory ślad po nich zaginął, a policja i prokuratura okazały się bezradne wobec braku dowodów i wykluczania się kolejnych hipotez. Teraz do sprawy wracają członkowie policyjnego Archiwum X.

- Ten wydział zajmuje się m.in. rozwiązywaniem spraw zbrodni sprzed lat, jak również w tym przypadku zaginięciami osób. W 1993 r. nie było takich metod badawczych jak obecnie, mamy nowe technologie, nowe możliwości. Miejmy nadzieję, że dowody, które zostały zebrane przez tyle lat przyczynią się do rozwiązania tej dziwnej sprawy zaginięcia dziewczynek - tłumaczy w rozmowie z Polsat News kom. Piotr Świstak z Komendy Głównej Policji.
Chodzi o Archiwum X, elitarną grupę policyjną zajmującą się rozwiązywaniem spraw kryminalnych sprzed lat. Tym razem jej funkcjonariusze wracają do jednej z najbardziej tajemniczych spraw w historii polskiej kryminalistyki - zaginięcia dwóch uczennic jednego z warszawskich liceów, Anny Semczuk i Ernestyny Wieruszewskiej.
"Najdziwniejsze zaginięcie, z jakim miałem do czynienia"
17-latki w styczniu 1993 roku przyjechały na ferie zimowe do Doliny Kościeliskiej. W ośrodku, który jedna z nich znała już wcześniej, wynajęły pokój. 26 stycznia udały się na dworzec PKP w Zakopanem, by kupić bilety na wyjazd, miały również zaplanowane spotkanie. W tym momencie ślad się urywa.
- Najdziwniejsze zaginięcie, z jakim miałem do czynienia. Były dwie osoby i zniknęły. To było nietypowe po pierwsze dlatego, że bez motywu. To były dwie grzeczne dziewczynki. Wszystkie czynności były prowadzone tak trochę na oślep, bo nie było punktu zaczepienia - mówił w rozmowie z Polsat News Marek Kowalik, emerytowany policjant z Zakopanego.
To jest właśnie najdziwniejsze, że wszelki ślad po nich zaginął. Nie udało się ustalić żadnych znajomych, którzy by tu rzeczywiście byli i mieli z nimi kontakt, ani kierowcy busów, ani przewodnicy, którzy chodzą po górach, w schroniskach
Policja szukała wszędzie - w Polsce i za granicą. Współpracowano m.in. z Interpolem. Sprawdzano wszystkie możliwe tropy, wersje, hipotezy, zeznania świadków, ale w niczym to nie pomogło. Prokuratura wykluczyła zabójstwo, ucieczkę dziewczyn albo wypadek. Poszukiwania były utrudnione także z uwagi na brak odpowiedniego wyposażenia technologicznego - nie było (jak teraz) telefonów komórkowych czy internetu.
- Jedyny racjonalny wniosek, z tych wszystkich materiałów zebranych w sprawie, jest taki, że zostały one porwane i to pozbawienie wolności trwa do chwili obecnej. I ta kwalifikacja została przyjęta w postanowieniu o umorzeniu śledztwa - mówił w rozmowie z Polsat News Leszek Karp z Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu. Śledztwo umorzono w 2005 roku.
Matka Ernestyny: póki chodzimy, nie przestaniemy jej szukać
"Zaginieni przed laty" - profil na Facebooku, gromadzący informacje na temat osób zaginionych - opublikował post na temat poszukiwań Anny i Ernestyny, a także zdjęcia dziewczyn z okresu, w którym zaginęły. W przypadku Ernestyny udostępniono również symulację jej progresji wiekowej.
Polsat News opisuje, że do Doliny Kościeliskiej przyjechali wtedy rodzice Ernestyny. - Ściągnęliśmy znajomych, żeby chodzili po przejściach, że tak powiem granicznych. Człowiek jest wtedy w szoku. Chodziłam jak obłędna. Wydawało mi się, że jak ja tam pojadę, to ją znajdę - wraca pamięcią do tamtych chwil pani Krystyna, matka Ernestyny.
Państwo Wieruszewscy nie tracą nadziei, że ich córka kiedyś się odnajdzie. - Siły nasze się kończą, ale póki chodzimy, to nie zaprzestaniemy szukać. Co wieczór chodzę do jej pokoju i patrzę na zdjęcia; czekamy, czekać będziemy do końca. Najgorszy okres to okres świąt, szczególnie Bożego Narodzenia, gdy jest Wigilia siedzimy sami i dwa talerze obok, przy jednym zdjęcie Ernestyny - przyznała pani Krystyna.