"Dziennik": Nie przepracujesz 15 lat, przepadną ci składki. Kontrowersyjny pomysł ws. ZUS
Tylko osoby, które udowodnią, że opłacały składki ZUS przez 15 lat, otrzymają emerytury - donosi "Dziennik" na temat propozycji reformy emerytalnej. Wg informacji gazety, reszta podatników, która nie zmieściłaby się w tych ramach czasowych, nie tylko nie otrzyma świadczenia, ale także straci wpłacone pieniądze.

Całe zamieszanie rozpoczęło się od mocnej - przytoczonej w artykule - wypowiedzi wiceministra rodziny pracy i polityki społecznej Marcina Zielenieckiego. Podczas niedawnego posiedzenia sejmowej komisji polityki społecznej stwierdził: "Nie możemy traktować wkładu emerytalnego jako swego rodzaju rachunku oszczędnościowego na starość”.
Zmiana status quo
Od 1999 roku, czyli od czasu przeprowadzonej przez rząd Jerzego Buzka reformy emerytalnej, obowiązuje zasada, że wysokość wynagrodzenia wpływa na wysokość emerytury - im wyższa pensja, tym wyższe świadczenie.
Nigdzie nie ma jednak mowy o jakimkolwiek minimalnym okresie, który uprawniałby do otrzymywania danego świadczenia. Niedawno pojawiły się jednak propozycje zmian, które uderzyłyby w obowiązujące status quo.
"Dziennik" przytacza - oprócz słów Zielenieckiego - dość wymowny fragment "Przeglądu systemu emerytalnego – Informacji Rady Ministrów dla Sejmu RP (druk nr 1206)": "Należy rozważyć kwestię prawa do emerytury dopiero po przepracowaniu określonego okresu, tj. 15 lat składkowych. Szczególnie że zasada solidarności grupowej, na której zbudowany jest system ubezpieczenia społecznego, wymaga określonych proporcji okresu udziału w tworzeniu funduszu i okresu korzystania z tego wspólnie tworzonego funduszu".
Eksperci: To próba zawłaszczenia pieniędzy
Na tę chwilę to oczywiście tylko spekulacje, ale pojawia się pytanie: czy należy się bać o nasze pieniądze? Indagowani przez "Dziennik" eksperci nie mają wątpliwości i dość negatywnie wypowiadają się na temat proponowanych zmian.
- Zaskakująca jest propozycja, żeby prawo do emerytury uzależnić od stażu składkowego. Jeśli tak by się stało, to w polskim systemie emerytalnym zacznie obowiązywać zasada, że zgromadzone składki są podstawą do emerytury, ale nie dla wszystkich, bo jeśli komuś zabraknie do wymaganego limitu np. roku pracy, to jej składki przepadną. Mam nadzieję, że rząd zastanowi się poważnie nad sensem prowadzenia takiej zmiany – mówi "Dz" Piotr Lewandowski, prezes Instytutu Badań Strukturalnych.
Jeszcze ostrzej ocenia ten pomysł Andrzej Strębski, niezależny specjalista w dziedzinie emerytur: - To próba zawłaszczenia pieniędzy przyszłych emerytów. Propozycja, żeby emerytury dostały tylko osoby mające 15 lat opłacania składek, oznacza, że ZUS nie ma pieniędzy na zwrot już otrzymanych składek, a rząd obawia się roszczeń dotyczących odsetek od nich. Skoro bowiem zakład ze składek korzystał, powinien za to zapłacić - peroruje w rozmowie z gazetą.
Bałagan prawny
Przepytywani przez "Dziennik" specjaliści krytykują nie tylko samą myśl przewodnią tego pomysłu. Zwracają również uwagę na ogromne zamieszanie prawno-instytucjonalne, jakie spowodowałaby jego realizacja.
– W takim przypadku obowiązuje zasada znana z emerytur pomostowych, że ZUS od okresów składkowych odejmuje każdy dzień chorobowego. Może się więc okazać, że pracodawca w świadectwie pracy zapisze 17 lat pracy, ale ZUS nie uzna całego okresu – tak ewentualne trudności z udowodnieniem 15-letniego stażu pracy komentuje Bogusława Nowak-Turowiecka, ekspert ubezpieczeniowy w Związku Rzemiosła Polskiego, dodając, że rodzi to ryzyko, iż spora część obywateli może zacząć dorabiać "na czarno".
Były minister pracy Krzysztof Pater zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię, mianowicie odprowadzanie dobrowolnych składek przez osoby zamożniejsze: - Wiele z nich opłaca jednorazowo składki do wysokości trzydziestokrotności przeciętnego wynagrodzenia. Zmuszenie ich teraz do płacenia składek przez 15 lat pod groźbą utraty już wpłaconych środków jest trudne do zaakceptowania - ostrzega.
RadioZET.pl/Dziennik/MP