Konferencja bliskowschodnia. Co udało się osiągnąć? Co dalej? [5 FAKTÓW]
Dwa dni, 64 państwa i antyirańska atmosfera - tak w skrócie wyglądała konferencja bliskowschodnia w Warszawie. Polska, choć była gospodarzem szczytu, wyraźnie trzymała się od ostrej krytyki władz w Teheranie. Co udało się osiągnąć i czego można spodziewać się po spotkaniu w stolicy?

Chcesz wiedzieć wszystko pierwszy? Dołącz do grupy Newsy Radia ZET na Facebooku
1. O Iranie bez Iranu
Podczas dwudniowej ministerialnej konferencji, współorganizowanej przez USA i Polskę, wzięli udział przedstawiciele z 64 państw - głównie Europy i Bliskiego Wschodu. Na szczyt nie zostały zaproszone władze Iranu - udział w spotkaniu odmówiła ponadto Rosja, Turcja i większość krajów arabskich.
Agenda spotkania obejmowała siedem punktów, w tym terroryzm, bezpieczeństwo energetyczne i prawa człowieka. Szef polskiej dyplomacji Jacek Czaputowicz podkreślił, że przede wszystkim rozmawiano o wojnach w Syrii i Jemenie oraz konflikcie palestyńsko-izraelskim.
W oświadczeniu wydanym po zakończeniu konferencji ani raz nie pada słowo "Iran", ale właśnie polityka reżimu ajatollahów była głównym motywem rozmów w polskiej stolicy.
Europejskie media krytycznie o konferencji w Warszawie, słoniu w salonie i nieudanych zamiarach USA
Potwierdzili to w wypowiedziach główni amerykańscy politycy goszczący w Warszawie. Podczas obiadu roboczego wiceprezydent USA Mike Pence wprost przyznał, że Iran jest "czołowym sponsorem terroryzmu na świecie". Wskazał w kontekście na jego rolę w udzielaniu wsparcia Hamasowi i Hezbollahowi, eksporcie broni i podsycaniu konfliktów, m.in. w Syrii i Jemenie.
Według Pence'a, poza nienawistną retoryką, irański reżim otwarcie opowiada się za kolejnym Holokaustem i poszukuje sposobów na jego przeprowadzenie. Nieco łagodniej wypowiadał się szef amerykańskiej dyplomacji Mike Pompeo.
- Mówimy bez osłonek, że sankcje muszą być zwiększone, presja na Iran musi się zwiększyć. Chodzi o to, by naród irański miał to, na co zasługuje; żeby usunąć kleptokrację i skorumpowany reżim, który wyrządził tak wiele szkód nie tylko Iranowi, ale wielu krajom w regionie - powiedział sekretarz stanu USA.
Rezultatem spotkania jest krótkie oświadczenie, w którym Polska i USA wezwały do tzw. procesu warszawskiego - próby zbudowania pokoju i bezpieczeństwa w całym Bliskim Wschodzie.
Ma to umożliwić praca w mniejszych grupach roboczych wokół różnych kwestii - od nierozprzestrzenianie broni po lepszą pomoc humanitarną. Zapowiedziano również organizowanie kolejnych podobnych konferencji do szczytu, który w czwartek zakończył się w Warszawie.
Wieczorem powitanie uczestników konferencji bliskowschodniej w Warszawie. Głos zabiorą m.in. Andrzej Duda i Mike Pence2. Polska daleko w tyle
Pierwsze skrzypce podczas szczytu bliskowschodniego grały przede wszystkim Stany Zjednoczone do pary z Izraelem. Te dwa państwa wysłały do Warszawy bardzo wysokich przedstawicieli - USA szefa dyplomacji i wiceprezydenta a państwo żydowskie premiera Benjamina Netanjahu.
Nie unikali oni bardzo ostrych i konfrontacyjnych wypowiedzi o Iranie i swojej wizji na pokój na Bliskim Wschodzie. Co więcej - USA z Izraelem nadawały ton i tempo dyskusji podczas ministerialnego spotkania.
Gospodarze szczytu wyraźnie dystansowali od anty-irańskiego wydźwięku spotkania. Dopiero wprost zapytany o ocenę reżimu ajatollahów Czaputowicz powiedział: - Oczywiście gdy mówimy o Jemenie, o Syrii, tam oddziaływanie Iranu jest negatywne. My nie obiecywaliśmy, że nie będziemy podnosić trudnych problemów także dla Iranu, ale to nie oznacza, że jest on w sposób jakiś zdecydowany wykluczony.
Zarówno szef dyplomacji, jak i premier Mateusz Morawiecki wyraźnie podkreślali w czwartek rolę wsparcia pomocy humanitarnej i budowanie szerokiego dialogu w sprawie Bliskiego Wschodu.
To wyraźnie kontrastowało ze zdecydowanym tonem amerykańskich i izraelskich polityków. Rząd PiS wyraźnie podkreślał wydarzenia towarzyszące szczytowi - jak podpisanie kontraktu na dostawy wyrzutni rakietowych HIMARS dla polskiej armii.
Porażką organizatorów jest fakt, że na warszawskiej konferencji zabrakło szefowej unijnej dyplomacji Federici Mogherini. Ponadto europejskie potęgi, jak Niemcy i Wielka Brytania, wyraźnie dystansowały się od amerykańskiej wizji relacji z Iranem - czyli zaostrzania sankcji i coraz większej presji na reżim ajatollahów.
Konferencja bliskowschodnia w Warszawie. Utrudnienia w ruchu i zmiany w komunikacji miejskiej3. Ostra reakcja władz w Teheranie
Konferencji w Warszawie uważnie przysłuchiwały się władze Iranu. W czasie, gdy na PGE Narodowym trwała dyskusja o Bliskim Wschodzie, w Soczi odbył się alternatywny szczyt. Prezydenci Rosji (Władimir Putin), Turcji (Recep Tayyip Erdogan) i Iranu (Hasan Rouhani) wspólnie oświadczyli, że wycofanie się z Syrii wojsk amerykańskich będzie miało pozytywne skutki.
W środę głos zabrał również Ali Chamenei - najwyższy przywódca Islamskiej Republiki Iranu. "Jeśli chodzi o Amerykę, to żaden problem nie może zostać rozwiązany, a negocjacje z nią przynoszą tylko ekonomiczne i duchowe straty" - napisał.
Od tygodni irańska propaganda podważała sens szczytu w Warszawie, grożąc konsekwencjami również gospodarzowi konferencji - czyli Polsce. Ich skalę uzależniano od rezultatu konferencji bliskowschodniej.
Termin warszawskiego szczytu zapewne nie był przypadkowy, ponieważ zaledwie kilka dni przed nim w Teheranie z pompą obchodzono 40. rocznicę rewolucji islamskiej. W 1979 roku obalono popieranego przez Zachód szacha Mohammada Rezy Pahlawiego i ustanowiono rządy teokratyczne.
W komentarzach irańskich władz dotyczącymi konferencji bliskowschodniej, przewija się wątek rzekomej odpowiedzialności krajów zachodnich za krwawych zamach. W środę doszło do wybuchu w autobusie przewożącym funkcjonariuszy Korpusu Strażników Rewolucji na drodze łączącej miasta Zahedan i Chasz w prowincji Sistan i Beludżystan. W wyniku samobójczego zamachu zginęło 27 funkcjonariuszy, a 12 zostało rannych.
- Ta zbrodnia pozostanie "brudną plamą" w czarnym rejestrze głównych popleczników terroryzmu w Białym Domu, Tel Awiwie i ich regionalnych agentów - oświadczył prezydent Rouhani.
Nie można również zapominać o irańskiej diasporze i opozycji, która w środę i czwartek demonstrowała w Warszawie. Wsparł ich osobiście m.in. były burmistrz Nowego Jorku Rudolph Giuliani.
Wśród demonstrantów byli zwolennicy irańskiej opozycji Mudżahedinów Ludowych. Do 2008 roku była uznawana przez Unię Europejską za organizację terrorystyczną, a przez USA - do 2012 roku. Ugrupowanie to wchodzi w skład Narodowej Rady Oporu Iranu z siedzibą we Francji. Władze Iranu uważają, że Ludowi Mudżahedini to organizacja terrorystyczna.
Zamach w Iranie. Rowhani oskarża USA i Izrael i zapowiada odwet4. Co dalej?
Na Zamku Królewskim i Stadionie Narodowym politycy i dyplomaci z 64 krajów wcale nie debatowali o budowie wojennej koalicji przeciwko władzom w Teheranie. Jednak wydźwięk szczytu - nawet przez złagodzone oświadczenie końcowe - był mocno antyirański.
Dodatkowo podczas konferencji zapowiedziano, że po wyborach parlamentarnych w Izraelu (zaplanowane na 9 kwietnia) Jared Kushner - doradca prezydenta USA ds. Bliskiego Wschodu - zaprezentuje nową amerykańska propozycję zakończenia konfliktu izraelsko-amerykańskiego.
USA liczą na to, że w najbliższej przyszłości odbędą się podobne spotkania na poziomie ministerialnym i grup roboczych. Wszystko wskazuje na to, że na kolejne szczyty również zabraknie zaproszeń dla Iranu. W rezultacie - format rozmów o bezpieczeństwie i pokoju na Bliskim Wschodzie będzie ograniczony do sojuszników USA w regionie, jak Arabii Saudyjskiej i Jordanii.
Polska, która wciąż jest niestałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ, niespodziewanie wzięła na siebie rolę organizatora szczytu pod auspicjami administracji prezydenta Donalda Trumpa. Dlatego niewykluczone, że znów w naszym kraju odbędzie się międzynarodowa dyskusja o polityce wobec Iranu.
Ambasador Izraela: Iran to nie jest partner do rozmów, to zagrożenie dla bezpieczeństwaRadioZET.pl/PAP/Piotr Drabik