PiS chce dwóch "pomników smoleńskich" w Warszawie. A przecież jest ich kilkaset w kraju
Politycy PiS-u po raz kolejny zapowiadają powstanie dwóch pomników upamiętniających tych, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej. Miałyby one stanąć na Krakowskim Przedmieściu - nie zważając na sprzeciw władz miasta i konserwatora zabytków. Ale w Polsce i za granicą postawiono już kilkaset monumentów honorujących 96 ofiar tragedii sprzed 7 lat. Czy w opinii rządzących nie są to wystarczająco godne miejsca pamięci?

– Powinien powstać pomnik i to nie jeden. Tu, na Krakowskim Przedmieściu powinny się znaleźć dwa pomniki, tak jak prosiła o to córka jednego z tych, którzy zginęli - że chciałaby, by ojciec został tutaj upamiętniony – wzywał kategorycznie Andrzej Duda podczas poniedziałkowych uroczystości. Prezydent podkreślał, że powinno się to stać jak najszybciej, niezależnie od tego, jakie faktycznie były przyczyny katastrofy.
Także minister kultury Piotr Gliński uważa postawienie przez Pałacem Prezydenckich dwóch pomników za kluczowe. – Ja myślę, że to jest oczywiste - mówił, dodając, że liczy na racjonalne działanie ze strony władz miasta.
Za to prezes Jarosław Kaczyński od dawna nie korzysta już z trybu przypuszczającego. - Tu, po dwóch stronach miejsca, gdzie stoimy będą dwa pomniki - Pomnik Smoleński i Pomnik Prezydenta Lecha Kaczyńskiego - mówił we wrześniu ubiegłego roku. Wskazywał też dla nich odpowiednią lokalizację: - Częścią tego planu, częścią odbudowy godności, odbudowy siły, moralnego porządku w naszej ojczyźnie musi być prawda o katastrofie smoleńskiej i musi być uczczenie jej ofiar.
Lud wybrał miejsce
Tego typu wypowiedzi, wzywające do wzniesienia w centrum miasta oficjalnych i gigantycznych rozmiarów monunentów, upamiętniających katastrofę w Smoleńsku, można mnożyć - głównie w środowiskach zorientowanych prawicowo i konserwatywnie. Od kilku lat prężnie działa też Społeczny Komitet Budowy Pomników, który - wedle relacji posła Jacka Sasina - zebrał już ponad milion złotych.
Prawo i Sprawiedliwość oraz sympatycy partii rządzącej od dawna postulują budowę dwóch wielkich pomników. Jeden miałby zbiorczo upamiętnić wszystkich pasażerów samolotu, drugi honorowałby osobno postać prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ich lokalizacja jest oczywista - to Pałac Namiestnikowski.
Inicjatorzy przedsięwzięcia powołują się na bliżej nieokreśloną aklamację, z jaką "lud polski" wybrał to miejsce - w końcu po 10 kwietnia 2010 roku to tam gromadziły się tłumy nie tylko warszawiaków. Zapalali znicze, składali wieńce, modlili się, czuwali. Jest to więc, ich zdaniem, przestrzeń idealna na "świątynię pamięci" po ofiarach katastrofy. Nie zgadzają się na jakiekolwiek propozycje zastępcze, takie jak ulokowanie pomników np. w okolicach Placu Piłsudskiego.
Sprzeciw konserwatora
Magistrat, architekci i urbaniści w większości oponują wobec takiej koncepcji. Twierdzą, że centrum Warszawy to architektoniczna jedność i że każda tego typu ingerencja byłaby ze szkodą dla dzielnicy. Już stołeczny konserwator zabytków Piotr Brabander tłumaczył, że nowe budowle w tym miejscu zaburzyłyby układ przestrzenny kształtowany przez wieki (jakkolwiek chodziło mu bardziej o ogólną koncepcję niż precyzyjne odniesienie się do postulatów PiS). Wtórowała mu chociażby prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Warto jednak postawić pytanie: dlaczego PiS-owi tak bardzo zależy na hucznym upamiętnieniu ofiar? Przecież pomników i pamiątkowych tablic powstało już w naszym kraju kilkaset. Kamienne, marmurowe, złote, drewniane, blaszane. Obeliski, posągu, tablice. Wszelkie możliwe surowce i formy. Czy te wszystkie dzieła sztuki rzeźbiarskiej nie są wystarczająco godnym sposobem upamiętnienia największej tragedii w powojennej historii Polski?
Kontrowersyjne Powązki
Największy z nich postawiono na cmentarzu wojskowym na Powązkach w tzw. Kwaterze Smoleńskiej. To dwa żelbetowe prostopadłościany z okładzinami z białego kamienia, ustawione wobec siebie naprzeciw, lecz opadające w dwie różne strony, co ma sugerować obraz przełamanej bryły. Wyryto na nim inskrypcję o 96 ofiarach, którzy "oddali życie w służbie ojczyźnie". Jego integralną częścią są nagrobki 28 pochowanych tam ofiar, m.in. Jolanty Szymanek-Deresz, Przemysława Gosiewskiego czy Sławomira Skrzypka.
Pomnik ten nie wszystkim się jednak spodobał. Części polityków prawicy i rodzin ofiar krytykowało jego koncepcję artystyczną jako zbyt skromną, a także nieumieszczenie na nim symboli religijnych i państwowych. Z tego ostatniego argumentu próbowali skorzystać członkowie Wojewódzkiego Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Krakowie, próbując bezskutecznie odwołać z funkcji Sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzeja Kunerta, którego oskarżali o zaniedbania w tej sprawie.
Betonowa atrapa
Większość polskich "pomników smoleńskich" to tablice pamiątkowe z epitafiami, poświęcone konkretnym postaciom, najczęściej Marii i Lechowi Kaczyńskim, a także tradycyjne pomnika w formie kamienia bądź obelisku. Białystok, Bydgoszcz, Ełk, Mińsk Mazowiecki, Sulejówek - miejsca upamiętnienia wymieniać można bez końca.
Zdarzają się jednak przypadki kuriozalne, jak betonowa atrapa Tupolewa w Kałkowie w województwie świętokrzyskim. Ma ona barwy biało-czerwone, a w oknach widnieją portrety ofiar. Samo miejsce też nieprzypadkowe - samolot ulokowany jest bowiem tuż przez budynkiem Sanktuarium Bolesnej Królowej Polski Pani Ziemi Świętokrzyskiej.
Pomniki upamiętniające ofiary katastrofy w Smoleńsku w 2010 rokuNie zapominajmy, że ten sposób upamiętnienia ofiar katastrofy nie ma jedynie charakteru oficjalnego. Zdarzają się bowiem i prywatne, oddolne inicjatywy, jak chociażby budowla z kamieni i białych blaszanych krzyży, która stanęła ma posesji jednego z mieszkańców lubuskiej wsi Dobrojewo. Oprócz tych surowców, składają się na nią również drewniane tabliczki wymalowane w biało-czerwone barwy, z napisami "Obudź się Polsko" czy "Katyń Smoleńsk zamach".
Dęby "katyńskie" i "smoleńskie"
Oprócz pomników, pamięć o 96 ofiarach pielęgnuje się poprzez posadzenie Dębów Pamięci. To akurat praktyka mająca w naszym kraju długoletnią tradycję, choć dotychczas zarezerwowana dla oddawania hołdu pomordowanych przez NKWD w Katyniu, Miednoje bądź Charkowie.
Zestawienie ich z ofiarami katastrofy lotniczej (której okoliczności w dodatku do dziś nie zostały całkowicie wyjaśnione) wydaje się jednak ideą więcej niż ryzykowną. Co więcej, w wielu przypadkach, Dęby "katyńskie" stoją razem ze "smoleńskimi", co - w zamierzeniu twórców i inicjatorów - ma wśród odwiedzających przywoływać automatyczną analogię pomiędzy zdarzeniami sprzed siedmiu i sprzed prawie 80 lat.
Każde drzewo upamiętnia jedną osobę. W całej Polsce takich miejsc pamięci jest ponad 100. W niektórych z nich zasadzono 96 drzew (w myśl zasady, że każde upamiętnia jedną osobę), w innych jedno lub kilka. Znajdują się m.in. w Skórczu na Pomorzu, na gdyńskim Oksywiu, Lublinie, Mławie, Łomży czy Częstochowie.
Za granicą też pamiętają
Nie każdy to wie, ale takie pomniki stoją nie tylko w Polsce. 1 sierpnia 2010 roku, w 66. rocznicę powstania warszawskiego, w węgierskiej miejscowości Tatabanya odsłonięto monument poświęcony Pomnik Męczenników Katynia. Upamiętnia on jednak także - niejako w pakiecie - ofiary katastrofy smoleńskiej, a umiejscowiony został w sąsiedztwie 13 pali, honorujących pamięć po rozstrzelanych powstańcach z czasów Wiosny Ludów. I tutaj aż nazbyt widoczna analogia - według pomysłodawców w każdym z tych trzech przypadków, zmarli "polegli" w walce o ojczyznę.
Większość zagranicznych rzeźb "smoleńskich" upamiętnia poszczególne osoby. Np. na terenie amerykańskiej bazy lotniczej w niemieckim Ramstein odsłonięto drzewko dębu poświęcone pamięci gen. Andrzeja Błasika. Lech Kaczyński ma swoje tablice pamiątkowe m.in. w Wilnie i Odessie, Ryszard Kaczorowskie w Wiedniu, a gen. Franciszek Gągor w Afganistanie. Zbiorcze pomniki znajdują się natomiast m.in. w Sydney i Los Angeles.
Nie należy jednak zapominać o bardzo istotnym kamieniu pamiątkowym, który postawiony został w miejscu, gdzie rozegrała się tragedia, a więc na terenie lotniska Sewiernyj w Smoleńsku.
Co dalej?
PiS nadal twardo obstaje przy swoim - monumenty na Krakowskim Przedmieściu powstać muszą. Aktualna mapa smoleńskiej "pomnikosfery" wydaje się bowiem nie satysfakcjonować rządzących w pełni - zapewne z uwagi na to, że jest zbyt liczba i rozproszona. Brakuje centrum, jednego lub dwóch konkretnych miejsc, wokół którego ludzie zbieraliby się i manifestowali swoją cześć i szacunek względem zmarłych.
Jak jednak czytamy powyżej, kultura upamiętnienia ofiar katastrofy już funkcjonuje, ma charakter powszechny i międzynarodowy. I choć nie wolna od kontrowersji i ryzykownego igrania z symboliką, to jednak jest ona dla wielu ważna i potrzebna. Być może warto docenić fakt, że takie miejsca pamięci powstają niemal wszędzie, a nie fokusować swoją energię na powstanie "jedynych i słusznych" miejsc pamięci?
RadioZET.pl/MP