Szef Policji tłumaczy wybuch granatnika. "Pusta tuba przerobiona na głośnik"
W naszej świadomości to nie było uzbrojenie, tylko zużyte, puste tuby po granatnikach – powiedział w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" komendant główny Policji, generał inspektor Jarosław Szymczyk. Jako pierwsze informacje o wybuchu w komendzie podało w ubiegłym tygodniu Radio ZET.

W czwartek Radio ZET dowiedziało się jako pierwsze, że w siedzibie komendanta głównego Policji w Warszawie doszło do wybuchu. Podczas niego lekko ranny został szef formacji gen. insp. Jarosław Szymczyk. W poniedziałek po raz pierwszy zabrał głos w sprawie w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Wyjaśnił, że 12 grudnia, podczas wizyty w Ukrainie, miał dwa kluczowe spotkania. Pierwsze z komendantem głównym Narodowej Policji Ukrainy Ihorem Kłymenko.
Wybuch w komendzie głównej Policji. Gen. Szymczyk komentuje
- Na koniec tradycyjnie przekazaliśmy sobie prezenty. Ja darowałem panu generałowi skromny policyjny gadżet – portfel, długopis, wizytownik i butelkę polskiego alkoholu. Pan generał wręczył mi tubę po granatniku, która – jak powiedział – jest tubą zużytą, pustą, bezpieczną, przerobioną na głośnik, z którego można korzystać przez Bluetooth - powiedział szef KGP.
- Na drugie spotkanie udaliśmy się do Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, przyjął nas gen. Sierghiej Kruk. Był też jego zastępca, gen. Dmytro Bondar, który zaprosił nas do sali, gdzie zgromadzono różne elementy zużytej broni z ich codziennej służby. (...) Na koniec rozmowy gen. Bondar powiedział, że ma dla nas taką pamiątkę. To była podobna tuba po zużytym granatniku - dodał generał.
Wyjaśnił: - Zapewniono nas, że (...) to urządzenie jest bez materiałów wybuchowych, że to złom. Przyznał też, że przejeżdżał granicę na paszporcie dyplomatycznym i nie zgłaszał prezentu, bo - jak mówił - "w naszej świadomości to nie było uzbrojenie, tylko dwie zużyte, puste tuby po granatnikach".
- Kiedy przyjechałem 14 grudnia rano do pracy, leżały na zapleczu, przy gabinecie, płasko na podłodze, utrudniając przejście. Zdjąłem płaszcz i chciałem je przestawić. Złapałem tubę granatnika w dolnej części, lekko się pochyliłem i podniosłem ją do pionu. Kiedy ją postawiłem, to nastąpiła potężna eksplozja. Mnie ogłuszyło, słyszałem jeden wielki pisk i świst w uszach - relacjonował.
Na pytanie, czy złoży dymisję, szef KGP odparł: "na dziś nie widzę powodu, żeby taki wniosek składać". - Aczkolwiek mam świadomość, że to decyzja pana ministra spraw wewnętrznych i administracji, a docelowo decyzja pana premiera, i ja się jej podporządkuję - zapewnił.
RadioZET.pl/"Rzeczpospolita"