Obserwuj w Google News

Zwłoki młodej kobiety znalezione w lesie. "Nikt nie przyszedł z pomocą"

2 min. czytania
12.02.2023 15:18
Zareaguj Reakcja

W lesie koło Hajnówki (woj. podlaskie) znaleziono zwłoki kobiety - podała w niedzielę podlaska policja. Dodała, że na miejscu trwają czynności procesowe. Istnieje podejrzenie, że zmarła to młoda dziewczyna z Etiopii, która przekroczyła granicę polsko-białoruską. Przebieg poszukiwań relacjonował dziennikarz i aktywista Piotr Czaban.

Las
fot. Shutterstock.com (zdjęcie poglądowe)

Rzecznik podlaskiej policji podinsp. Tomasz Krupa poinformował w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że zgłoszenie w tej sprawie wpłynęło do policji w niedzielę ok. godz. 11. Jak dodał, policjanci razem ze zgłaszającym sprawdzili rejon, w którym zostały odnalezione zwłoki.

Zwłoki młodej kobiety pod Hajnówką. To może być młoda dziewczyna z Etiopii

- W tej chwili na miejscu trwają czynności procesowe, a policjanci pod nadzorem prokuratora gromadzą materiał dowodowy i ustalają wszelkie okoliczności jak też tożsamość - przekazał Krupa.

Redakcja poleca

Jak podał lokalny portal bielsk.eu, pojawiły się przypuszczenia, iż zmarła kobieta jest osobą, która przekroczyła granicę polsko-białoruską. Ze stanowiska rzecznika wynika, że śledczy biorą ten trop pod uwagę.

- Między innymi odpowiedzi na to pytanie udzieli zbierany przez policjantów materiał dowodowy - odpowiedział funkcjonariusz. O tym, że zmarłą może być poszukiwana "dziewczyna z Etiopii", pisał też zaangażowany w działania humanitarne na granicy dziennikarz i aktywista Piotr Czaban.

Białostocka "Gazeta Wyborcza" podała, że ciało dziewczyny aktywiści i aktywistki z Podlaskiego Ochotniczego Pogotowia Humanitarnego. Według ustaleń "GW", młoda Etiopka miała zostać w lesie po tym, jak "jej męża i towarzyszy podróży Straż Graniczna wyrzuciła na terytorium Białorusi".

Czaban udostępnił również w mediach społecznościowych nagranie, na którym wyjaśnia, że dziewczyny szukano od 4 lutego. Jak mówił, właśnie 4 lutego jej towarzysze, zatrzymani przez Straż Graniczną, poinformowali funkcjonariuszy, że dziewczyna potrzebuje pomocy. Podawali również jej lokalizację.

- Dziś przyjechaliśmy w okolice Hajnówki, by zweryfikować tę historię, przeprowadzić śledztwo, mające na celu ustalenie, co stało się tu 4 lutego. Potwierdziliśmy, że z lasu wyszło około godz. 2 w nocy dwóch chłopaków, najpierw pukali do cerkwi, na plebanię, do pobliskiego sądu. W zakładzie, do którego w końcu dotarli, poprosili o pomoc, mówili, że w lesie czekają na nich kobieta i mężczyzna, pokazywali lokalizację. Ostatecznie na miejsce przyjechała Straż Graniczna i zostali wywiezieni na Białoruś. Nikt nie poszedł z pomocą do pozostawionych w lesie. A to tak niedaleko stąd, pięć minut drogi samochodem - relacjonował przebieg wydarzeń, cytowany przez białostocką "Wyborczą".

- Później na komendzie powiadomiliśmy o zaginięciu oraz o tym, że 4 lutego policjanci i strażnicy graniczni nie udzielili pomocy. Na poszukiwania w okolicę lokalizacji udało się z naszym patrolem dwóch policjantów. Po godzinie dostali inne wezwanie i powiedzieliśmy im, że niech wracają do swoich obowiązków, a my tu zostaniemy, by się jeszcze rozejrzeć. Dosłownie trzy minuty później natknęliśmy się na ciało dziewczyny. Zdążyliśmy zawrócić policjantów z drogi. Na miejscu złożyliśmy zeznania, przyjechał prokurator i technicy kryminalni - podsumował dziennikarz.

RadioZET.pl/PAP/bielsk.eu/Facebook/bialystok.wyborcza.pl