Oceń
Iwona Wieczorek zaginęła w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku 2010 roku w Sopocie. Śledztwo w tej głośnej sprawie nabrało tempa, gdy zajęło się nim Archiwum X z Krakowa. Jak podał “Fakt”, na jego czele stoi prokurator Piotr Krupiński, który jest “bardzo dociekliwy”.
Dziennikarz śledczy Mikołaj Podolski, który poznał akta, w rozmowie z dziennikiem powątpiewał, by kiedykolwiek udało się poznać prawdę o zaginięciu Iwony Wieczorek. Podolski stwierdził, że w sprawie nie ma dowodów, które pomogłyby wskazać sprawcę albo wyjaśnienie zniknięcia młodej kobiety.
Zaginięcie Iwony Wieczorek. Podolski: nie ma we mnie wiary, że zostanie to wyjaśnione
- Kibicuję Archiwum X, ale cały czas nie ma we mnie tej wiary. Na szczęście śledczy dalej działają i podejrzewam, że jeśli oni tego nie rozwiążą, to już raczej nikt nie rozwiąże tej sprawy. Niech robią swoje. Ja im nie będę przeszkadzał - powiedział “Faktowi”.
W grudniu media pisały o przełomie. Policja aresztowała Pawła P., byłego chłopaka Iwony Wieczorek i jedną z ostatnich osób, które ją widziały. Postawiono mu zarzut utrudniania śledztwa poprzez usuwanie śladów i dowodów, zacieranie śladów przestępstwa. Zarzucono mu także posiadania narkotyków. P. nie przyznał się do winy. Razem z nim zatrzymano też jego żonę Joannę S. Kobiecie zarzucono tylko posiadanie narkotyków.
ZOBACZ TAKŻE: Poznał akta sprawy Iwony Wieczorek, mówi o niezbadanym wątku. "Tajemnicza postać"
- Zatrzymano ją w dużej gdańskiej galerii handlowej, przy ludziach, przewieziono dosłownie przez całą Polskę i puszczono potem samą, bez telefonu, żeby jechała pociągiem do Gdańska - mówił na gorąco po zatrzymaniu portalowi NaTemat.pl Podolski. Dziennikarz śledczy ocenił wówczas, że “to nie jest już zwykłe śledztwo, tylko gra”. - A śledczy zaczęli grać bardzo brutalnie, praktycznie jadą po bandzie - stwierdził.
Teraz Podolski podzielił się kolejnymi spostrzeżeniami. Dziennikarz powiedział “Faktowi”, że nie można jednoznacznie stwierdzić, że Iwona Wieczorek nie żyje. - Mnie uderzyło to, że w ciągu pierwszej doby po zaginięciu media opublikowały jej wizerunek. Zastanawiałem się wtedy nad tym. Bo jeżeli ona poszła jednak jeszcze poimprezować, to czy by ją to nie zdenerwowało? Mogła się też wtedy przestraszyć. W 2010 roku to była dość rzadka sytuacja, że tak szybko publikowano zdjęcia. Potem mogły się stać już różne rzeczy. Nie chcę przesądzać, ale nie można na 100 procent zakładać, że ona nie żyje. Chociaż to jest najbardziej prawdopodobny scenariusz - ocenił Podolski.
Według dziennikarza Wieczorek została “dość mocno wybielona przez media w pierwszym okresie po zaginięciu”. - To nie była taka wzorowa dziewczyna, to była typowa nastolatka, bo też nie chcę jej demonizować - zaznaczył.
Wątek Krystka i Dream Clubu. "Zostałem wyśmiany"
Podolski, zapytany o błędy śledczych, powiedział, że sprawę na samym początku zlekceważono. - Nie sprawdzono wszystkich wątków związanych z całą trasą Iwony Wieczorek, czyli Dream Clubu. Dziś już wiemy, w jaką aferę ten klub był wmieszany, a wiele działo się już wtedy, w 2010 roku - stwierdził. Przypomnijmy, że w Dream Clubie działał Krystian W. ps. Krystek, nazywany łowcą nastolatek, skazany m.in. za gwałt na 17-letniej dziewczynie. Jest oskarżony łącznie o 65 przestępstw, z czego głównie chodzi o gwałty i zmuszanie nieletnich dziewcząt do prostytucji.
- Niektórzy twierdzą, że Iwona już wiekowo nie pasowała do tej sprawy, ale moim zdaniem to nieprawda. Pasowała, wśród pokrzywdzonych przez Krystka są też nastolatki, które były dorosłe - zauważył dziennikarz.
W miejscu Dream Clubu powstała później Zatoka Sztuki. Od końca grudnia teren był otoczony przez policję i prowadzono tam poszukiwania. Rozkopano plaże, pojawił się też pies tropiący, w akcję zaangażowano również nurka - Marcela Korkusia, znanego z odnalezieniem kilku ciał w zbiornikach wodnych. Jeden z techników kryminalistyki przekazał później, że znaleziono tysiące śladów biologicznych do analizy.
Podolski w wywiadzie dla Interii powiedział, że wątki dotyczące Zatoki Sztuki i Krystka przedstawiał już w 2015 roku. Zadzwonił nawet do prokuratury. - Usłyszałem w słuchawce śmiech pani prokurator i że coś próbujemy połączyć na siłę. Potem powiedziałem coś, czego oni wówczas nie wiedzieli, czyli że według moich źródeł Krystek był bliskim współpracownikiem Dream Clubu, werbował tam młode pracownice, zawoził je i odwoził, i zaczepiał dziewczyny w klubie. Śledczy sprawdzili wtedy akta Iwony Wieczorek i okazało się, że nie było w nich ani śladu Krystka. Nawet w materiałach operacyjnych. Przez pięć lat nikt nie sprawdził tego wątku. W ogóle za bardzo nie sprawdzono Dream Clubu, mimo że to było miejsce, które Iwona opuściła przed zaginięciem. Lekko mnie zmroziło, kiedy to usłyszałem - opowiadał dziennikarz.
RadioZET.pl/"Fakt"/Interia.pl/NaTemat.pl/TVN24
Oceń artykuł