Obserwuj w Google News

Prowadził sprawę śmierci Iwony Wieczorek. "Uważam, że znała swojego zabójcę"

5 min. czytania
30.12.2022 10:19
Zareaguj Reakcja

Uważam, że Iwona Wieczorek znała swojego zabójcę - mówi w rozmowie z PAP.PL były dyrektor biura kryminalnego Komendy Głównej Policji, insp. Marek Dyjasz, który prowadził sprawę. Jego zdaniem morderstwo dziewczyny, która 12 lat temu zaginęła w drodze z klubu w Sopocie do domu w Gdańsku, nie było zaplanowane, a sprawa "wymknęła się spod kontroli".

Iwona Wieczorek
fot. Piotr Matusewicz/East News, Policja (screen)

Śledztwo ws. zabójstwa  Iwony Wieczorek znów nabrało tempa. Policja na zlecenie prokuratury przeszukuje teren byłej Zatoki Sztuki w Sopocie. Jak natomiast ustalił "Fakt", w akcję poszukiwawczą na sopockiej plaży zaangażował się Marcel Korkuś, najsłynniejszy polski nurek.

Śmierć Iwony Wieczorek. Policjant o nowych informacjach

W połowie grudnia b. partner Iwony, Paweł P. usłyszał zarzuty utrudniania śledztwa. Po 12 latach odnalazł się również tajemniczy „mężczyzna z ręcznikiem”, który tamtej nocy szedł za Iwoną promenadą z Sopotu do Gdańska. Co tak naprawdę stało się w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku? Dlaczego od 12 lat śledczym nie udało się odnaleźć ciała dziewczyny? O tym m.in. mówi w rozmowie z PAP.PL b. dyrektor biura kryminalnego KGP, insp. Marek Dyjasz.

Nie wierzę, że osoba, która miała wtedy 20-25 lat tak sprytnie zaplanowała zabójstwo, by zatrzeć wszystkie ślady. Nie ma takiej możliwości. Wiemy, że nie można mówić o przełomie, ale uzyskano nowe informacje, które rzuciły więcej światła na znajomych Iwony. Mam na myśli jej kolegę Pawła P., któremu postawiono zarzuty m.in. utrudniania śledztwa i zacierania śladów - insp. Marek Dyjasz

Paweł P. bawił się tamtej nocy z Iwoną. Wraz z grupą znajomych udali się na działkę jego babci, a potem imprezowali w sopockim Dream Clubie. Parę łączyła luźna relacja romantyczna. Billingi z telefonu Iwony dowodzą, że po opuszczeniu klubu kilkanaście razy dzwoniła do Pawła. W trakcie śledztwa mężczyzna był wielokrotnie przesłuchiwany, a działka babci i jego mieszkanie zostały dokładnie przeszukane.

W grudniu został zatrzymany i postawiono mu zarzuty. - Paweł P. od początku był w kręgu zainteresowania policji. Naszą uwagę zwrócił fakt, że działka, na której imprezowali tego wieczora, była idealnie posprzątana. Rzadko się zdarza, by po suto zakrapianej imprezie młodzi ludzie wysprzątali cały domek na błysk - tłumaczy. Pytany zaś o alibi Pawła P., Dyjasz odpowiada, że "na dzień dzisiejszy je ma, w tej kwestii nic się nie zmieniło".

Redakcja poleca

- Natomiast czegoś się obawiał i na to wskazują jego działania związane z zacieraniem śladów i utrudnianiem śledztwa. Obecnie jednak jego alibi jest niepodważalne, ale to się może zmienić. Myślę, że działania prokuratury idą w dobrą stronę. Od początku tej sprawy uważam, że należy dokładnie przyjrzeć się znajomym Iwony i ich udziałowi w zdarzeniach przed i po jej zaginięciu. Każdą z tych osób trzeba dokładnie prześwietlić - podkreśla.

Tajemniczy "mężczyzna z ręcznikiem"

Na początku grudnia na policję zgłosił się poszukiwany przez 12 lat tajemniczy „mężczyzna z ręcznikiem”, który wówczas szedł za Iwoną Wieczorek wzdłuż promenady prowadzącej z Sopotu do Gdańska. 58-letni chorzowianin został przesłuchany, a następnie zwolniony do domu.

- Mówiłem to wielokrotnie wcześniej i powtórzę to dziś: on nie miał z tym zdarzeniem nic wspólnego, ale dla nas był istotnym świadkiem. Myśleliśmy, że może coś widział, że może zauważył coś niecodziennego w zachowaniu Iwony, może widział, w którą stronę poszła i czy z kimś rozmawiała - mówi Dyjasz. Ostatecznie jednak okazało się, że 58-latek nie zauważył niczego, co mogłoby pomóc śledczym w rozwiązaniu sprawy. Dlaczego więc nie zgłosił się na policję wcześniej?

- Ciężko powiedzieć, tym bardziej, że jego wizerunek był publikowany w mediach od wielu lat. Być może zaistniały jakieś okoliczności, które spowodowały, że dopiero teraz zobaczył się w telewizji, może był za granicą. Nie wiem, dlaczego tak długo zwlekał i czy w ogóle zwlekał, bo obracamy się tu w sferze domysłów. Natomiast wykluczam jego udział w zaginięciu i zabójstwie Iwony Wieczorek - odpowiada rozmówca PAP.PL.

Akcja policji przy Zatoce Sztuki

Tydzień temu policja otoczyła taśmą i zabezpieczyła teren wokół i budynku Nowej Zatoki w Sopocie. Funkcjonariusze sprawdzają studzienki kanalizacyjne znajdujące się w pobliżu dawnej Zatoki Sztuki. Przekopywana jest plaża w pobliżu klubu, a teren jest też sprawdzany przy pomocy wykrywacza metali. W poszukiwania zaangażowano również psa tropiącego. Prokuratura wciąż nie ujawnia, czy zabezpieczenie terenu ma związek ze śledztwem w sprawie zaginięcia Iwony.

Owiany złą sławą klub był miejscem, w którym grasował Krystian W. ps. Krystek. Skazany za wiele przestępstw na tle seksualnym mężczyzna mógł znać Iwonę. - Niektórzy twierdzą, że dziewczyna faktycznie go znała, ten element również został zbadany. Być może prokuratura uzyskała nowe informacje dotyczące tego wątku i dlatego prowadzi tam czynności - zaznacza Dyjasz.

Co wydarzyło się feralnej nocy w Sopocie?

Przypomnijmy, że w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku zdenerwowana Iwona Wieczorek opuszcza sopocki Dream Club. O 3:07 kamery rejestrują, jak dziewczyna skręca na promenadę ciągnącą się wzdłuż morza. Od położonego w pobliżu Parku Regana domu dzieli ją zaledwie kilka kilometrów. Po drodze dzwoni do Pawła P., przyjaciółki Adrii i kolegi Adriana, z którymi imprezowała.

- Tych połączeń było kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt. Paweł P. pytany o treść rozmów mówił, że niepokoił się, czy Iwona doszła do domu - relacjonuje Dyjasz. Chwilę przed godz. 4 telefon Iwony się rozładowuje. O 4:12 kamery rejestrują ją po raz ostatni: mija wejście nr 63 na plażę w Gdańsku. To właśnie wtedy szedł za nią mężczyzna z ręcznikiem. Potem dziewczyna znika. - Najprawdopodobniej skręciła w alejkę prostopadłą do morza i weszła w Park Regana. Myślę, że tam spotkała kogoś znajomego - mówi Dyjasz.

Redakcja poleca

Policja wielokrotnie przeszukiwała teren parku, jednak bezskutecznie. - Uważam, że została z tego rejonu zabrana samochodem, czyli musiała znać osobę, która popełniła to przestępstwo. Gdyby ktoś wciągnął ją do auta na siłę, zostałoby to z pewnością przez kogoś zauważone, bo tej nocy w okolicach promenady i parku było mnóstwo ludzi. Oprócz tego znaleźlibyśmy jakieś ślady, bo broniąc się raczej upuściłaby torebkę i buty, które niosła w ręku - wyjaśnia Dyjasz.

Zdaniem inspektora policji zabójstwo nie było planowane. - Myślę, że coś wymknęło się spod kontroli i doszło do tego tragicznego zdarzenia. Iwona Wieczorek nikomu nie zagrażała, była normalną dziewczyną, która chciała się zabawić. Może doszło do jakieś konfrontacji słownej, komuś puściły nerwy. Wystarczyło jedno pchnięcie czy cios, możliwe, że uderzyła się w głowę i dlatego zmarła. Uważam, że Iwona znała swojego zabójcę - mówi.

RadioZET.pl/PAP