Śmiertelnie pobili 16-latka. "Co to za młodzież teraz? Problem jest, ale młodzież się nie zmieniła"
- Zwiększa się liczba przemocy rówieśniczej pozornie lżejszej polegającej na wykluczeniu, odcinaniu kontaktu. Tylko to jest początek procesu, który nieraz kończy się np. pobiciem kogoś. Czyli zaczyna się od małej rzeczy i prowadzi do poważniejszej - tłumaczy w rozmowie z RadioZET.pl prof. Jacek Pyżalski. - To prawie nigdy nie spada nagle z nieba - dodaje.

Aleksandra Pucułek: - Na początku marca w Zamościu grupa nastolatków w centrum miasta śmiertelnie pobiła 16-latka. Wcześniej głośna była np. sprawa porwania i znęcania się nad 14-latką. Miała w tym brać udział m.in. 13-latka. „Co to za młodzież teraz?” Po takich sytuacjach słyszałam takie komentarze, więc przekazuję pytanie.
Prof. Jacek Pyżalski z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, zajmujący się m.in. tematyką przemocy i cyberprzemocy wśród młodzieży: - Młodzież niewiele się zmieniła. Nic nie wskazuje na to, że mamy do czynienia z drastycznym wzrostem skali przemocy rówieśniczej. Co nie znaczy, że nie wydarzyły się takie ekstremalne sytuacje, jak w Poznaniu czy Zamościu. Problem jest, nie ma co zaprzeczać, ale żadne badania, które znam, nie pokazują dużo wyższego nasilenia tego problemu ani tego, że dzieci, czy młodzież są teraz bardziej brutalne. Takie sytuacje, niestety, zdarzały się zawsze.
Czyli po prostu za sprawą mediów łatwiej się o nich dowiadujemy i jest o nich głośniej.
- I te same sytuacje są wielokrotnie omawiane przez różne media, stąd mamy wrażenie, że przemocy jest więcej. Chociaż z drugiej strony młodzież naśladuje pewne zachowania zaobserwowane w szeroko pojętych mediach. Najrzadziej mamy do czynienia z przemocą fizyczną, jej jest stosunkowo najmniej. Jednak kiedy już się pojawia, szczególnie w drastycznej formie, to odbija się szerokim echem.
Dużo więcej jest przemocy słownej. Jak pokazują statystyki, zwiększa się liczba przemocy rówieśniczej pozornie tylko lżejszej, polegającej na wykluczeniu, odcinaniu kontaktu. To jest początek procesu, który nieraz kończy się czynną przemocą rówieśniczą, np. pobiciem kogoś, wyrządzeniu komuś czynnej krzywdy. Czyli zaczyna się od małej rzeczy i prowadzi do poważniejszej. Jest to efekt procesu narastającego przez długi czas, który na wcześniejszych etapach był zignorowany. To prawie nigdy nie spada nagle z nieba.
Jakie są w ogóle przyczyny przemocy rówieśniczej? Skąd się bierze chęć wyrządzenia komuś krzywdy w młodych ludziach?
- Na pewno wiąże się to funkcjonowaniem rodziny, zarówno ofiar jak i sprawców. W wypadku sprawców negatywne, wrogie, przemocowe relacje domowe mogą przekładać się na to, że ktoś staje się agresorem. Ale to nie jest w żaden sposób usprawiedliwiające. Z kolei w wypadku tych, którzy doświadczają przemocy, czynnikiem stawiającym ich w takiej roli bywa nadopiekuńczość. To ona sprawia, że ktoś nie uczy się tak funkcjonować, by załatwiać pewne sprawy samodzielnie. Trudno wypracować umiejętności społeczne takie jak reagowanie na konflikty, gdy obok zawsze jest mama.
Częściej jednak działa mechanizm inności, czyli np. dzieci ze spektrum autyzmu, z niepełnosprawnością intelektualną stają się ofiarami przemocy rówieśniczej wielokrotnie częściej. Dotyczy to także dzieci z otyłością, z trądzikiem. W dodatku nieraz osoba broniąca się nieumiejętnie, często reaguje w taki sposób, że sprawcy czują się zachęcani do tego, co robią. I mamy do czynienia z mechanizmem błędnego koła.
W którejś grupie wiekowej jest najgorzej?
- Paradoksalnie najwięcej przemocy słownej, fizycznej obserwujemy w młodszych klasach i przedszkolach. Z tym, że nie są to groźne, poważne działania. W starszych grupach dużo częściej następuje wykluczenie, przemoc słowna.
Jak sobie radzi szkoła, rodzice z takimi sytuacjami?
- Różnie. Generalnie szkoły dość dobrze działają, gdy nasila się przemoc. Dużo gorzej jest z zapobieganiem. Każdy mówi, co robić, jak dzieje się rzecz ekstremalnie niedobra, a tu ważniejszym pytaniem jest, co robić na tych wcześniejszych etapach, żeby ktoś nie był wykluczony. Znam miejsca, w których działa to super, w których buduje się wspólnotę. Są miejsca, w których to nie działa. Nie jest tak, że szkoła czy rodzice generalnie potrafią, albo nie potrafią sobie z tym radzić.
Cyberprzemoc jest równoległa z fizyczną, wyklucza ją?
- Prawie nigdy nie występuje osobno. Zazwyczaj sprawcy cyberprzemocy są też sprawcami przemocy tradycyjnej. Przypadków cyberprzemocy jest wciąż mniej niż tradycyjnej, chociaż te statystyki rosną.
Jak na takie zachowania reagować?
- Na agresywne zachowania zawsze trzeba reagować, ale jak? To zależy od powagi sytuacji. Niektóre wymagają wręcz interwencji prawnej, jeśli ktoś dopuścił się przestępstwa. Ale na przerwie gdy ktoś kogoś przezywa albo śmieje się z niego na lekcji, to też jest przemoc rówieśnicza i również warto zareagować. Np. powiedzieć prosto: cieszę się, że nie zwróciłeś uwagi na to wyśmiewanie. Jak ktoś zareaguje, to często w zarodku wygaszą się takie rzeczy.
W wypadku cyberprzemocy jak ktoś grozi komuś śmiercią, to trzeba to zgłosić na policję, ale jak ktoś wyśmiewa kogoś, można powiedzieć: przesadzasz. Nie ma prostej recepty na trudne problemy. Na pewno trzeba uczyć młodych ludzi, żeby reagowali, stawiali granicę i nie udawali, że nic się nie dzieje.
RadioZET.pl