Obserwuj w Google News

Rosjanie zmuszają do udziału w pseudoreferendach. "Chodzą po domach"

2 min. czytania
23.09.2022 15:51
Zareaguj Reakcja

Mieszkańcy okupowanych przez Rosjan terenów Ukrainy zmuszani są do udziału w pseudoreferendach ws. "dołączenia" do Rosji. By zmusić ludzi do głosowania, członkowie komisji przychodzą do mieszkań w towarzystwie dwóch osób uzbrojonych w broń automatyczną.

Pseudoreferenda
fot. Shutterstock (zdjęcie ilustracyjne)

Władze okupacyjne w zajętych częściowo przez wojska rosyjskie czterech obwodach na wschodzie i południu Ukrainy twierdzą, że od piątku prowadzą tam pseudoreferenda w sprawie przyłączenia tych terenów do Rosji.

Działania te -  które zapowiedział w swoim środowym orędziu prezydent Rosji Władimir Putin - na okupowanych terytoriach obwodów donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego mają potrwać do wtorku.

Pseudoreferenda na okupowanych terenach. "Chodzą po domach"

Z niektórych miast i rejonów, które okupują wojska agresora, płyną doniesienia o tym, że mieszkańcy zmuszani są do uczestnictwa w "głosowaniu". Jak informuje portal ZN.UA, w obwodzie chersońskim na południu Ukrainy mieszkańcy nie chcą brać udziału w pseudoreferendum, a uzbrojeni Rosjanie chodzą po domach i zmuszają ludzi do składania podpisów.

Rosjanie grożą tym, którzy nie chcą głosować w pseudoreferendum, ludzie starają się nawet nie otwierać drzwi - informuje portal. Lojalne wobec Ukrainy władze Chersonia apelują do mieszkańców, by unikali miejsc, gdzie organizowane są pseudoreferenda, w miarę możliwości nie wychodzili z domu i nie otwierali drzwi nieznajomym.

Redakcja poleca

Do utworzonych przez Rosjan komisji wyborczych przewożeni są pracownicy przedsiębiorstw komunalnych. W Chersoniu komisje urządzono na terenie kilkunastu szkół. Aktywiści ruchu o nazwie Żółta Wstążka informują, że przywieziono tam ludzi z anektowanego Krymu i ustawiono ich przed komisjami, by w ten sposób imitować poparcie ludności dla pseudoreferendum.

W niektórych wsiach obwodu chersońskiego podpisy za mieszkańców składają sami wojskowi rosyjscy. Gdzie indziej wojskowi razem z ludźmi, których nazywają szefami komisji, obchodzą domy i zmuszają mieszkańców, by podpisali się na kartach do głosowania.

"Pukają do drzwi, zmuszają sąsiadów, by wyciągali ludzi do komisji"

Podobna sytuacja ma miejsce w Mariupolu. - Tam tzw. komisje wyborcze rozlokowano w sklepach i kawiarniach - przekazał na Telegramie Petro Andriuszczenko, doradca lojalnego wobec Kijowa mera tego miasta. Na opublikowanym przez niego zdjęciu widać też ludzi głosujących na ulicy.

Andriuszczenko relacjonuje, że tzw. komisje wyborcze świecą pustką. Nie ma w nich oddzielonych przestrzeni umożliwiających potajemne oddanie głosu. Odpowiedzi udzielane są pod obserwacją ludzi wyposażonych w broń automatyczną.

By zmusić ludzi do głosowania, członkowie komisji przychodzą do mieszkań w towarzystwie dwóch osób uzbrojonych w broń automatyczną. Komisja ma ze sobą urnę wyborczą i biuletyny do głosowania. "Pukają do drzwi mieszkań/domów, zmuszają sąsiadów, by wyciągali ludzi do komisji" - pisze Andriuszczenko. Doradca mera apeluje do mieszkańców, by nie otwierali drzwi.

RadioZET.pl/PAP/Telegram