Rosja zaatakowała blisko polskiej granicy. "Lecą w naszym kierunku"
Rosjanie zaatakowali Lwów oraz kilka innych miast Ukrainy. "Lecą w naszym kierunku! Nie opuszczajcie schronów!" - wzywał w nocy mer Lwowa Andrij Sadowy. W wyniku ostrzału zginęła jedna osoba.

Rosja zaatakowała Lwów w nocy z 18 na 19 września. "Istnieje ryzyko kolejnego ataku rakietowego. Nie opuszczajcie schronów. Nasza obrona przeciwlotnicza działa" - napisał mer Lwowa Andrij Sadowy.
Godzinę później pojawił się kolejny komunikat. "lecą w naszym kierunku!", "słychać eksplozje". "W wyniku ataku na terenie Lwowa odnotowujemy pożar magazynu przemysłowego. Służby jadą na miejsce" - pisał Sadowy.
Rosja zaatakowała w nocy Lwów
W wyniku ostrzału doszło do pożaru dachu magazynu przemysłowego w jednej z dzielnic Lwowa. "Na razie wiemy o jednym rannym" - podano początkowo. Kilka godzin później władze podały, że jedna osoba nie żyje.
"Siły wroga wykorzystały drony Shahed-131 i Shahed-136, a także jedną rakietę balistyczną krótkiego zasięgu Iskander-M. Atak przeprowadzony z terytorium okupowanego Krymu i sąsiedniego Kraju Krasnodarskiego był wymierzony w regiony centralnej, południowej i zachodniej Ukrainy" - czytamy w komunikacie sił powietrznych opublikowanym na Telegramie. Alarm przeciwlotniczy w obwodzie lwowskim trwał niemal 2,5 godziny.
- To była bardzo trudna noc. Zaczęło się od południa. Dzisiaj całą noc walczyliśmy z dronami rosyjskimi. Uderzyli w magazyn przemysłowy. To rejon blisko lotniska i myślę, że to tam chcieli trafić - powiedział w Polsat News Mykoła Kniażycki, deputowany Rady Najwyższej Ukrainy.
- Moja żona i dzieci, którzy przebywają obecnie we Lwowie, dzwonili do mnie i mówili, że nie spali całą noc, bo słyszeli wybuchy - powiedział Kniażycki.
W nocy z 18 na 19 września doszło także do wybuchów w Krzywym Rogu, Odessie, Kramatorsku, Słowiańsku i Charkowie.