Oceń
Chcesz wiedzieć wszystko pierwszy? Dołącz do grupy Newsy Radia ZET na Facebooku
Według dziennika "The New York Times", decyzja o zamordowaniu dziennikarza miała zapaść wśród najwyższych członków saudyjskiej rodziny królewskiej. Przedstawiciele tureckiego wywiadu przekazali gazecie, że Chaszodżdżi zginął w ciągu dwóch godzin od wejścia na teren konsulatu w Stambule 2 października.
Ciało Saudyjczyka miało zostać poćwiartowane piłą. - To było jak w "Pulp Fiction" - przekazał informator "NYT".
W akcję miało zostać zaangażowanych 15 agentów saudyjskich służb specjalnych, którzy przylecieli do Stambułu dwoma wyczarterowanymi samolotami. Wszyscy mieli opuścić Turcję w ciągu kilku godzin od zaginięcia Chaszodżdżiego.
"The New York Times" dodał, że o wynikach śledztwa został w sobotę poinformowany prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan. Według dziennika zwleka on z obarczeniem władz w Rijadzie za zabójstwo dziennikarza, obawiając się kryzysu dyplomatycznego z Arabią Saudyjską.
59-letni Chaszodżdżi nie daje znaku życia, odkąd 2 października rano przekroczył próg konsulatu Arabii Saudyjskiej w Stambule. Udał się tam, aby załatwić formalności związane ze zmianą stanu cywilnego. Policję zawiadomiła narzeczona Chaszodżdżiego, która czekała na niego przed placówką.
Zaniepokojenie sprawą wyraził prezydent USA Donald Trump. We wtorek zapowiedział, że zamierza rozmawiać o zaginięciu dziennikarza z władzami Arabii Saudyjskiej. W poniedziałek sekretarz stanu USA Mike Pompeo wezwał rząd w Rijadzie, by wsparł "głębokie śledztwo" i "był transparentny w kwestii (jego) wyników".
Saudyjskie władze utrzymują, że doniesienia o zaginięciu czy zabiciu dziennikarza są nieprawdziwe. Ambasador Arabii Saudyjskiej w Waszyngtonie książę Chalid ibn Salman nazwał je "absolutnie fałszywymi i bezpodstawnymi". Brat rządzącego de facto tym sunnickim królestwem księcia Muhammada ibn Salmana zapewnił też, że placówka całkowicie współpracuje z lokalnymi władzami.
Rząd w Rijadzie twierdzi, że Chaszodżdżi wyszedł z konsulatu we wtorek, przed tygodniem, i zaginął dopiero później. Z kolei władze w Ankarze wskazują, że nie ma dowodów świadczących o tym, że w ogóle opuścił saudyjską placówkę dyplomatyczną.
Chaszodżdżi, współpracownik amerykańskiej gazety "Washington Post", to dziennikarz z wieloletnim stażem, korespondent zagraniczny, redaktor i felietonista, którego artykuły w przeszłości były uważane za kontrowersyjne w skrajnie konserwatywnym sunnickim królestwie saudyjskim.
Od roku przebywał on na dobrowolnej emigracji w USA po zarządzonej przez księcia Muhammada fali aresztowań wśród saudyjskich elit.
RadioZET.pl/The New York Times/PAP/PTD
Oceń artykuł