Nie tylko złote algi niszczą Odrę? "Trzeba czekać aż przyroda rozcieńczy truciznę"
Na razie badania pozwoliły na ustalenie działania jednej grupy toksyn - ale to nie oznacza, że nie towarzyszą im jeszcze inne, o nieznanym działaniu. Szukanie tych związków i ich wariantów będzie największym wyzwaniem – powiedziała w rozmowie z PAP dr hab. Iwona Jasser, specjalistka od fitoplanktonu z UW. Przestrzegła przed twierdzeniami, że złote algi są szkodliwe jedynie dla organizmów wodnych.

Złote algi, które wytworzyły się w Odrze, mogą odpowiadać za katastrofę ekologiczną na rzece – dowiedli jako pierwsi niemieccy badacze, którzy sprawdzili próbki wody. W czwartek 18 sierpnia minister klimatu i środowiska Anna Moskwa potwierdziła te doniesienia. Przez trzy tygodnie od pierwszych informacji o masowych śnięciach z rzeki wyłowiono ponad 100 ton martwych ryb.
"Wyniki badań naszych ekspertów z Instytutu Rybactwa Śródlądowego wskazały obecność w wodzie z Odry mikroorganizmów (złotych alg). Ich zakwit może spowodować pojawianie się toksyn zabijających ryby i małże. Nie są szkodliwe dla człowieka" – przekazała Anna Moskwa na Twitterze.
Złote algi koszmarem dla życia w Odrze. "Krwawienie ze skrzeli, duszenie"
Grupę "złotych alg" reprezentuje bardzo dużo rodzajów i gatunków glonów. Większość z tych, które występują w wodach słodkich, jest nietoksyczna. Są natomiast takie gatunki, jak Prymnesium parvum, który jest toksyczny i odpowiada za śmiertelne zatrucia ryb w morzach i oceanach oraz w wodach słonawych.
- Kiedy Prymnesium parvum zaatakuje hodowlę, to jest dramat dla właścicieli biznesu. Ten gatunek złotych alg wytwarza związki toksyczne, określane jako ichtioksyny, gdyż największy i najbardziej śmiertelny wpływ mają na ryby. Ryby mają uszkodzone skrzela - często jest to krwawienie ze skrzeli i duszą się. Innym objawem jest utrata orientacji u ryb. Potrafią też wyskakiwać z wody – powiedziała dr hab. Jasser, specjalistka od fitoplanktonu z Uniwersytetu Warszawskiego. Wskazała, że wspomniany glon jest gatunkiem słonowodnym, ale może wystąpić w wodzie słodkiej, która jest sztucznie zasolona.
- Wiemy, że wody solankowe są spuszczane do Odry regularnie, a to stwarza warunki korzystne do wzrostu złotych alg – powiedziała Jasser. Zwróciła jednocześnie uwagę, że nie ma udostępnionych wyników badań fitoplanktonu Odry, przeprowadzonych w ostatnich latach, co utrudnia odpowiedź na pytanie, czy P. parvum występował w Odrze wcześniej.
"Zabrakło czynników, które mogłyby rozcieńczyć truciznę"
Pytana, dlaczego akurat teraz złote algi mogłyby doprowadzić do masowej śmierci ryb - powiedziała, że najprawdopodobniej "mamy do czynienia z efektem synergii – czyli wiele czynników zadziałało na raz". - Na razie badania pozwoliły na ustalenie działania jednej grupy toksyn produkowanych przez Prymnesium, ale to nie oznacza, że nie towarzyszą im jeszcze jakaś inne o nieznanym działaniu. Szukanie tych związków i ich wariantów będzie największym wyzwaniem – przewiduje Jassser.
- Dodatkowo mamy wysoką temperaturę powietrza i bardzo niski poziom wody. To sprawia, że zabrakło naturalnych czynników, które mogłyby rozcieńczyć truciznę. Także powolny przepływ wód sprzyja glonom takim jak Prymnesium, które mają stosunkowo wolne tempo wzrostu – powiedziała Jasser.
Ekspertka wskazała, że produkowane przez P. parvum związki "to potężne toksyny, jedne z najbardziej gwałtownie działających". - Nie do końca wiemy, jak mogą działać na wszystkie organizmy. Wiemy, że działają śmiertelnie na ryby, skorupiaki, małże i inne mięczaki. Byłabym jednak ostrożna z przekazywaniem informacji, że nie jest szkodliwa dla ludzi. P. parvum produkuje więcej niż jeden związek i nie wszystkie zostały w pełni poznane – ostrzegła Jasser.
Oceniła, że trudno zareagować, gdy w rzece pojawił się ogrom złotych alg. - Pozostają nam metody naturalne – czyli ograniczenie nawet legalnych zrzutów wody solankowej i wody z zakładów przemysłowych, zawierającej dużo związków odżywczych. Wszystko to sprzyja wzrostowi złotych alg. Trzeba czekać aż przyroda sama ograniczy zakwit i rozcieńczy truciznę – powiedziała Jasser. Jak zastrzegła, nie istnieją żadne metody biologiczne i chemiczne, które pomogłyby w szybki i bezpieczny sposób uporać się z problemem.
RadioZET.pl/PAP - Urszula Kaczorowska