Obserwuj w Google News

Żołnierz, który uciekł na Białoruś, mógł być białoruskim szpiegiem. "To było wyreżyserowane"

2 min. czytania
17.12.2021 23:15
Zareaguj Reakcja

Wiele wskazuje na to, że Emil C., żołnierz 11. Mazurskiego Pułku Artylerii w Węgorzewie, który zdezerterował z polskiej armii, mógł być białoruskim szpiegiem lub informatorem reżimu Łukaszenki - pisze Onet, powołując się na swoje źródła.

Żołnierz
fot. Twitter/Tadeusz Giczan/PAP

Emil C., żołnierz 11. Mazurskiego Pułku Artylerii w Węgorzewie, zdezerterował z polskiej armii i poprosił o azyl polityczny na Białorusi. Swoją decyzję miał argumentować "brakiem zgody na politykę Polski w sprawie kryzysu migracyjnego oraz praktykę nieludzkiego traktowania uchodźców".

Polski żołnierz uciekł na Białoruś. Onet: mógł być białoruskim szpiegiem

Teraz nowe informacje na jego temat publikuje Onet. Wynika z nich, że C. mógł być białoruskim szpiegiem lub co najmniej czynnym informatorem reżimu Alaksandra Łukaszenki. Wątek ten jest jednym z najpoważniejszych, jakie biorą pod uwagę polskie służby specjalne. Portal zaznacza też, że siostra dezertera była związana z obywatelem Białorusi - który jest w tej chwili prześwietlany przez służby - a on sam miał tam znajomych.

Redakcja poleca

Z ustaleń Onetu wynika, że policja zatrzymała żołnierza do kontroli, ale będący pod wpływem alkoholu i narkotyków szeregowy C. nie przyznał się funkcjonariuszom, iż jest zawodowym żołnierzem, dlatego na miejsce zdarzenia nie została wezwana Żandarmeria Wojskowa. Jak przekazał informator portalu, C. również wiedział, że informacja z policji dość szybko trafi do jego jednostki wojskowej, a to będzie oznaczało pożegnanie ze służbą. 

Możliwe, że pod wpływem szantażu został nakłoniony do przejścia na stronę białoruską, która postanowiła to wydarzenie wykorzystać propagandowo - rozmówca Onetu

Dodaje, że ta decyzja nie musiała być podjęta przez żołnierza, lecz była początkiem operacji białoruskich służb. Jej finał został upubliczniony w piątek w postaci wywiadu, jakiego C. udzielił białoruskim reżimowym mediom.

W rozmowie, której fragment udostępnił w mediach społecznościowych białoruski dziennikarz Tadeusz Giczan, C. twierdzi, że  "polska straż graniczna zastrzeliła co najmniej dwóch polskich wolontariuszy, którzy próbowali pomóc migrantom".

Oficer, z którym rozmawiał Onet, sugeruje, że faktycznie całą operację mogły zaplanować służby reżimu Łukaszenki. - Po pierwsze, gdyby żołnierz w polskim mundurze przekroczył granicę zostałby zastrzelony, albo osadzony w areszcie i poddany wielodniowym przesłuchaniom. Tymczasem C. późnym wieczorem przechodzi przez granicę, ktoś mu to na pewno ułatwia, a następnego dnia rano już udziela wywiadu białoruskim dziennikarzom. Ja nie mam wątpliwości, że to było przygotowane i wyreżyserowane wcześniej - mówił. 

MON interweniuje po dezercji żołnierza. Błaszczak dymisjonuje jego przełożonych

Mariusz Błaszczak podjął decyzję o odwołaniu ze stanowisk przełożonych żołnierza, który znalazł się na Białorusi. Odwołani zostali dowódca baterii, dowódca plutonu i dowódca 2. dywizjonu w Węgorzewie - poinformowało w piątek na Twitterze MON.

Wcześniej szef tego resortu informował na Twitterze: "Żołnierz, który wczoraj zaginął, miał poważne kłopoty z prawem i złożył wypowiedzenie z wojska. Nigdy nie powinien zostać skierowany do służby na granicę. Zażądałem wyjaśnień, kto za to odpowiada".

RadioZET.pl/PAP/Onet.pl/Twitter