Smród gnijących ryb i buzujące słoiki. Ludzie mówią, co naprawdę dzieje się nad Odrą
Smród gnijących ryb, martwe dzikie ptactwo i buzujące słoiki z octem - to rzeczywistość, która wyłania się z relacji mieszkańców wsi i miejscowości położonych blisko zanieczyszczonej Odry. Opowiadają o tym w rozmowie z Wirtualną Polską. I choć wciąż nie wiadomo, co jest przyczyną zatrucia, ludzie nie mają wątpliwości, że władze nie mówią na ten temat całej prawdy.

Katastrofa ekologiczna w Odrze nadal nie została wyjaśniona. Choć wykluczono m.in. obecność rtęci w wodzie, wciąż nie wiadomo, co zanieczyściło drugą najdłuższą rzekę w Polsce, doprowadzając do śnięcia wielu ton ryb i obumarcia innych organizmów. Od niedawna pojawiają się nowe teorie, dotyczące sinic i alg, których toksyny mogły zatruć wodę.
- Część tego typu organizmów wytwarza intensywne, toksyczne substancje, w tym neurotoksyny, które potrafią być wielokrotnie bardziej zabójcze niż chociażby cyjanki, strychnina, czy np. toksyna grzechotnika - mówił w rozmowie z Onetem dr inż. Łukasz Weber, specjalista ds. technologii uzdatniania wody. Hipotezy eksperckie to jedno, ale co o tym wszystkim sądzą mieszkańcy rejonów położonych blisko skażonej Odry?
"Kłamią. O Czarnobylu też nie mówili". Ludzie o tym, co dzieje się w Odrze
Reporter Wirtualnej Polski wybrał się do trzech wsi w dwóch województwach zachodniej części kraju. Pisze m.in. o unoszącym się w okolicy "fetorze gnijących ryb". - Wymiotowałam w ciągu ostatnich trzech dni kilka razy. Upał tylko potęguje niesienie się odoru. Ale my nie wiemy, czy to tylko brzydki zapach, czy idzie za nim coś niebezpiecznego - mówi w rozmowie z WP pani Ela, mieszkanka Widuchowej pod Gryfinem (woj. zachodniopomorskie).
To miejsce od lat było mekką wędkarzy i rybaków. Kobieta opowiada o jednym z nich, który od lat tu przyjeżdżał łowić ryby. Teraz miał usiąść nad brzegiem rzeki i płakać. Oskarża też władze centralne o brak szybkich i konkretnych informacji na temat katastrofy.
- Kłamią, w żywe oczy kłamią. O Czarnobylu też nie mówili, teraz jest tak samo - nie kryje emocji. Inny z mieszkańców, pan Piotr, dodaje, że "wciąż nie wiadomo, co to było i dlatego wiele osób się boi". Wskazuje też na wielki kontener wypełniony śniętymi rybami.
Zatrucie Odry to przypadek szczególny i moim zdaniem winni są politycy, wszystko jedno z jakiej partii. To oni się spierają i oskarżają, zamiast rzekę ramię w ramię z nami ratować i ustalić co się stało. Wie pan, że ludzie nie zawiedli? Ano nie wie pan, bo wy, dziennikarze, to też się polityką zajmujecie, zamiast zmusić tych, co chodzą w krawatach, żeby poszli z nami w te trzciny
Pani Ela relacjonowała też, że już wcześniej, zanim informacje o katastrofie przedostały się do mediów, widać było, że coś jest nie tak. Zmniejszyła się liczba dzikich kaczek szukających pożywienia w okolicach nabrzeża. Domowe koty mieszkanki Widuchowej nie chciały zaś jeść ryb złowionych przez jej męża w rzece. On sam, po zanurzeniu ręki w wodzie, miał mieć "problemy ze skórą dłoni".
Wspomina też o kłopotach ze słoikami z rybami w occie. - Nigdy się z nimi nic niepokojącego nie dzieje, bo przecież są w occie. Tymczasem najnowsze słoiki jednej z sąsiadek zaczęły wręcz buzować i kipieć, a po otwarciu było czuć przerażający smród. Natychmiast je wyrzuciła. A to wszystko było długo przed tym zanim na rzece pojawiły się martwe ryby - opowiada.
Katastrofa na Odrze. "Takiej tragedii nie było od 50 lat"
Podobnie makabryczne opowieści snują mieszkańcy gminy Górczyca pod Słubicami (woj. lubuskie). - Pusto i martwo. Może niekoniecznie żyjemy z tej rzeki, ale gościmy wędkarzy, którzy przyjeżdżają nad Odrę z całej Polski. Znaczy przyjeżdżali, bo teraz już się raczej nie pojawią. [...] Przez 50 lat jak tu mieszkam, takiej tragedii nie było. Czasem lokalna przyducha zdusiła trochę ryb, ale to było wszystko - twierdzi w rozmowie z WP pan Władysław, podkreślając wysoką śmiertelność dzikich ptaków żywiących się rybami.
WP pisze o wytężonej i nieustającej pracy miejscowych służb: strażaków, inspekcji weterynaryjnej (pracownicy wyłapują m.in. martwe ryby do badań) oraz samorządowców, a także zwykłych obywateli. Wszyscy starają się pomóc, ale to nie takie proste. - Nie mamy żadnego wpływu na rzekę. Ta katastrofa spłynęła do nas razem z nią - zaznacza w rozmowie z Wirtualna Polską wójt Górczycy Robert Stolarski.
Z tego, co wiem, to w Odrze jest bardzo wysokie PH i woda jest mocno natleniona, jeśli dodamy do tego niski stan rzeki i temperaturę wody sięgającą 24 stopni Celsjusza, to problem się pogłębia. Myślę, że o tym co się dzieje w rzece, zadecydowało kilka połączonych czynników. Niestety, wciąż znamy tylko kilka z nich
Samorządowiec zapewnia jednocześnie, że choć ujęcie wody znajduje się zaledwie 4 km od brzegu Odry, to "woda miejska jest bezpieczna", a sanepid prowadzi regularne kontrole. Za to w sąsiedniej wsi Owczary widać na brzegu gnijące ryby dużych rozmiarów. "W wodzie unoszą się truchła młodych, mniejszych. Makabrycznego widoku dopełniają połacie martwych ślimaków wyrzuconych na brzeg i setki otwartych małż, które - wrażliwe na brudną wodę - nie miały szans na przetrwanie" - donosi reporter WP.
RadioZET.pl/Onet.pl/wp.pl