Nie żyje Marek Sułkowski. Zasłynął jako "łowca pedofilów", pomagał ofiarom księży

06.02.2023 16:32

30 stycznia w wieku 70 lat zmarł Marek Sułkowski. Był psychologiem klinicznym, który przez lata wspierał ofiary księży pedofilów, pomagał również w poszukiwaniach sprawców przestępstw przeciwko nieletnim. Do warszawskiego schroniska dla zwierząt trafiły teraz cztery jego psy.

Marek Sułkowski
fot. Facebook/Marek Waldemar Sułkowski (screen)

Marek Waldemar Sułkowski, z zawodu psycholog kliniczny, zmarł 30 stycznia w wieku 70 lat w jednym z warszawskich szpitali. Przez lata w ramach swojej praktyki, pomagał ofiarom księży pedofilów, sam również zasłynął jako ich "łowca".

Marek Sułkowski nie żyje. Zasłynął jako "łowca pedofilów"

O przestępstwach zawiadamiał prokuraturę, gdy tylko dowiadywał się o takich przypadkach. Doprowadził m.in. do skazania ks. Grzegorza K. b. proboszcza ze stołecznego Tarchomina, który zgwałcił małoletniego oraz molestował jego brata. - Nie spocznę, póki pedofile będą w Kościele - tłumaczył przed dziesięcioma laty w rozmowie z "Wprost".

Często pojawiał się na konferencjach prasowych w Sejmie. Był zadeklarowanym zwolennikiem zaostrzenia kar za czyny pedofilskie. Był też zaangażowany w działania opozycji i protesty w obronie konstytucji.

Niedawno nie mógł wziąć udziału w Literiadzie - cyklicznej, cotygodniowej manifestacji. Potrzebował pilnej pomocy medycznej, o czym informowali jego przyjaciele. W kilka osób skrzyknięto się, by mu pomóc: opłacono zaległe rachunki za prąd, wyprowadzano psy, które często pojawiały się z nim na demonstracjach. 

Okazało się, że 70-latek nie miał emerytury. - Nigdy o nią nie wystąpił, żył ze zgromadzonego kapitału, ale najwyraźniej pandemia i kryzys dały mu w kość. W błyskawicznym tempie skrzyknęliśmy się, żeby pomóc mu załatwić różne świadczenia - opowiada w rozmowie ze stołeczną "Wyborczą" Małgorzata Rosłońska, przyjaciółka Sułkowskiego.

Marek Sułkowski nie żyje. Jego psy trafiły do schroniska

Przyznała, że ostatni czas "spędził w godnych warunkach, w czystej pościeli, w cieple, w końcu jadł regularne posiłki". - Ostatnie lata jego życia takie nie były, sam nigdy nie prosił o pomoc - dodała. Jego znajomi nie wiedzą jednak, czy miał rodzinę.

Do szpitala trafił 25 stycznia i bardzo niewiele zabrakło, by udało się dopełnić wszystkich formalności. Przyjaciele Sułkowskiego mówią, że brakowało jednego podpisu, by formalnie uzyskał status emeryta.

W mediach społecznościowych poinformowano, że jego pogrzeb odbędzie się 8 lutego. Udostępniono także informacje na temat jego psów. Cztery czworonogi - Kira, Liz, Portos i Paul - trafiły do Schroniska Na Paluchu. Przez dwa tygodnie od śmierci może się po nie zgłosić rodzina. Potem będą mogły trafić do adopcji.

RadioZET.pl/Facebook/warszawa.wyborcza.pl