Ziobro wprowadza drastyczne opisy gwałtów do przepisów. Prawnik ostro krytykuje
W lipcu Sejm uchwalił nowelizację kodeksu karnego z inicjatywy Ministerstwa Sprawiedliwości. Reforma prawa karnego zakłada m.in. zaostrzenie kar za przestępstwa. Pojawiły się również nowe kwalifikacje gwałtów np. na kobiecie ciężarnej, czy z utrwaleniem jego przebiegu na wideo i audio. - Celem zmian w przepisach jest populistyczne epatowanie drastycznymi opisami, co ma wzbudzać u ludzi strach - krytykuje reformę Zbigniewa Ziobro dr hab. Mikołaj Małecki z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ustawa trafiła do Senatu.

Mateusz Kapera: Ministerstwo Sprawiedliwości promuje nowelizację kodeksu karnego jako “przełom w walce z przestępczością”. Pan, wraz z ekspertami z Krakowskiego Instytut Prawa Karnego, w ekspertyzie nazywa tę nowelizację, jako “populistyczną” i “cofającą polskie prawo karne o całe półwiecze w kierunku systemów państw totalitarnych”. Dlaczego?
Dr hab. Mikołaj Małecki: Ministerstwo Sprawiedliwości manipuluje przedstawiając nowelizację jako skierowaną przeciwko groźnym przestępcom i bardzo poważnym przestępstwom. To jest nieprawda, bo ta nowelizacja zmienia zasady wymiaru kary za wszystkie - podkreślam: wszystkie przestępstwa. Zmienia się podstawowy przepis mówiący o tym, jak sąd ma wymierzać karę każdemu sprawcy. Ten przepis jest powrotem do komunistycznego kodeksu karnego, który dawno temu obowiązywał w PRL.
Po pierwsze, po zmianach kara ma nie służyć budowaniu świadomości prawnej społeczeństwa, tylko ma oddziaływać na społeczeństwo. Nawet to tak wprost jest nazywane, że chodzi o społeczne oddziaływanie, czyli po prostu zastraszanie społeczeństwa. Politycy nie chcą budować społeczeństwa świadomego, które przestrzega norm prawnych, tylko chcą za pomocą kary odstraszać ludzi od popełniania przestępstw. Tak jak jest w systemach totalitarnych, czy tak jak było, gdy funkcjonował komunistyczny kodeks karny z okresu PRL - ludzie mają się bać. Chodzi o to, żeby kara wymierzona przestępcy odstraszała innych ludzi przed popełnieniem przestępstwa.
Po drugie, z tego przepisu zostanie usunięty walor wychowawczy kary. To jest oczywiście uderzenie nie w recydywistów, ale przede wszystkim w najmłodszych sprawców, którzy popełniają przestępstwo pierwszy raz, dokonują jakichś zupełnie drobnych czynów czy przestępstw nieumyślnych.
Nowelizacja podnosi górną granicę kary pozbawienia wolności z 15 do 30 lat. Zbigniew Ziobro tłumaczy tę zmianę, jako próbę odstraszenia najgroźniejszych przestępców. Jednak taki wyrok może usłyszeć też drobny przestępca, ale w formie kary łącznej.
Podniesienie widełek kary więzienia do 30 lat dotyczy oczywiście groźnych sprawców, ale nie tylko, bo w ten sposób zaostrzają się kary też za drobne przestępstwa. Jeżeli ktoś dopuścił się kilkunastu drobnych kradzieży, to może dojść do wymierzenia mu kary łącznej, która rośnie aż do 30 lat. Jakiś czas temu w mediach z oburzeniem mówiło się, że oszustowi, który na aukcji internetowej sprzedawał ten sam telefon 100 osobom, nagle zaczęła grozić kara łączna 20 lat więzienia. Po nowelizacji kodeksu karnego ta kara może dojść aż do 30 lat.
Czyli Zbigniew Ziobro sam zinterpretował sobie kogo ta surowsza kara będzie dotyczyć.
Nowelizacja uderza we wszystkie możliwe przestępstwa. To jest absurd, bo nie może być tak, że ktoś za jedno zgwałcenie trafia do więzienia na 20 lat, a w sąsiedniej celi złodziejaszek odbywa karę 30 lat więzienia za drobne kradzieże. Przestępstwo kradzieży nigdy nie będzie bardziej szkodliwe niż gwałt, a złodziej nigdy nie będzie bardziej niebezpieczny niż gwałciciel. To jest ten absurd.
Po co Ministerstwo Sprawiedliwości tworzy takie przepisy?
W ideologii Ministerstwa Sprawiedliwości chodzi o to, żeby ludzi straszyć karami, żeby minister mógł wyjść na konferencję i powiedzieć: "Zobaczcie, 30 lat będzie groziło temu złodziejowi!".
Wiceminister Marcin Warchoł obliczył, że w Polsce zapada trzy razy mniej wyroków dożywotniego pozbawienia wolności za zabójstwo niż w inny krajach Unii Europejskie. Stąd surowsze kary, likwidacja osobnej kary 25 lat pozbawienia wolności, czy wprowadzenie bezwzględnego dożywocia. Zgadza się Pan z wiceministrem Warchołem?
Te obliczenia nie są poparte danymi naukowymi. Takie porównywanie systemów prawnych jest zawsze skazane na niepowodzenie. Proszę sobie wyobrazić, że np. w Stanach Zjednoczonych słyszymy czasem, że ktoś dostał karę 300 lat pozbawienia wolności. To nie znaczy jednak, że ta kara będzie wykonywana w taki sposób. To że w jakimś państwie przestępca usłyszał wyrok dożywotniego więzienia, to wcale nie znaczy, że on dostaje surowszą karę niż w Polsce, bo mogą w tym państwie obowiązywać o wiele łagodniejsze zasady warunkowego zwalniania przestępców z zakładu karnego. Na przykład, ktoś usłyszał wyrok dożywotniego więzienia, ale już po 10 latach może się ubiegać o warunkowe wyjście na wolność. W Polsce byłoby to niemożliwe, bo przy dożywotnim więzieniu dopiero po 25 latach można zawnioskować o warunkowe zwolnienie. Porównywanie się do innych krajów bez przedstawienia całego systemu prawnego jest niemiarodajne. To jest po prostu manipulacja.
Nowelizacja wprowadza do kodeksu karnego nowe przepisy dotyczące konkretnych typów gwałtów. Czyn sprawcy może być zakwalifikowany jako zgwałcenie kobiety ciężarnej czy z utrwaleniem obrazu i dźwięku. Do tej pory takie gwałty były określane jako czyny ze szczególnym okrucieństwem. Po co takie rozróżnienie?
Te rozróżnienia nie mają żadnego sensu. Już pomijam fakt, że opisywanie konkretnych szczegółów zdarzenia, np. zgwałcenie z użyciem niebezpiecznego narzędzia, czy utrwalanie dźwięków i obrazów z przebiegu zgwałcenia jest po prostu obsceniczne. Naukowcom znane jest zjawisko, że bardzo groźni przestępcy mają tendencje do powielania przestępstw, o których czytają. Są skłonni naśladować innych przestępców. Jeżeli zaczynamy epatować szczegółowymi opisami przestępstw w treści kodeksu karnego, to może być to pewnego rodzaju zachęta, podanie komuś pomysłu, żeby właśnie takie brutalne przestępstwo popełnić.
Te obsceniczne opisy zgwałcenia to jest również relatywizacja szczególnego okrucieństwa, bo w aktualnym kodeksie karnym jest przestępstwo, które polega właśnie na zgwałceniu ze szczególnym okrucieństwem. Sąd może sprawcy już teraz wymierzyć surową karę za takie zgwałcenie. Jeżeli ministerstwo wyodrębnia z tego szczególnego zgwałcenia jakieś specyficzne warianty, np. wspomniane filmowanie ofiary, co prowadzi do jej dodatkowego udręczenia, to znaczy, że to już przestaje być szczególne okrucieństwo. To jest w konsekwencji liberalizacja szczególnego okrucieństwa. To jest bardzo groźne, bo nagle się okaże, że coś co dzisiaj jest uznawane za szczególnie okrutne zgwałcenie po nowelizacji już nie będzie szczególnie okrutne. Na przykład zgwałcenie kobiety ciężarnej będzie zagrożone łagodniejszą karą niż zgwałcenie ze szczególnym okrucieństwem.
Po nowelizacji za gwałt ze szczególnym okrucieństwem grozić będzie kara do 30 lat więzienia. Z kolei za gwałt z utrwaleniem obrazu i dźwięku już tylko maksymalnie 20 lat.
Można było zaostrzyć kary za szczególne okrucieństwo i tyle. Ale ministerstwo sprawiedliwości zrobiło coś innego: zaostrzyli kary za zgwałcenie ze szczególnym okrucieństwem, a jednocześnie stworzyli osobny przepis dla zgwałcenia na kobiecie ciężarnej i innych, opisanych szczegółowo wariantów przestępstwa. To oznacza, że zgwałcenie kobiety ciężarnej już nie jest zgwałceniem ze szczególnym okrucieństwem. Sprawca będzie musiał zrobić coś jeszcze bardziej odrażającego, żeby usłyszeć wyrok na podstawie przepisu mówiącego o szczególnym okrucieństwie.
Po prostu część z tych sytuacji, które dzisiaj są czynami szczególnie okrutnymi po nowelizacji mogą nie być kwalifikowane jako zgwałcenia ze szczególnym okrucieństwem. Przykładowo, zgwałcenie osoby z niepełnosprawnością albo osoby w podeszłym wieku. Obecnie to jest przejaw szczególnego okrucieństwa. Po nowelizacji nie wiadomo, jak to zakwalifikować, skoro jest stworzony osobny przepis, który mówi, o kobiecie ciężarnej, a nic nie mówi o osobie z niepełnosprawnością czy osobie starszej. I co teraz? Dalej interpretujemy to według starych przepisów, czy według nowych, w których ministerstwo nie uwzględniło tych wariantów?
No właśnie, co zrobi sędzia, gdy będzie rozpatrywał sprawę gwałtu, którego okoliczności nie pokrywają się z wariantami, które są zapisane w znowelizowanym kodeksie karnym?
Będzie miał dylemat. Dziś gwałt z utrwalaniem jego przebiegu na wideo jest uznawany za szczególnie okrutny, bo zawiera dodatkową dolegliwość dla ofiary. Jeżeli tę sytuację w znowelizowanym kodeksie karnym wpisujemy do osobnego przepisu, który już nie mówi o szczególnym okrucieństwie, to oznacza, że to po prostu nie jest czyn okrutny. W związku z tym, że zmieniło się pojęcie szczególnego okrucieństwa, nie będzie wiadomo jak kwalifikować inne podobne sytuacje. Czy to wpada w szczególne okrucieństwo, czy to może jest wyjęte z przepisu i nie uwzględnione w żadnym nowym przepisie?
Im więcej wariantów zgwałcenia wymyśli ministerstwo, tym większe będą wątpliwości w przypadkach, których nie przewidzieli. Powtórzę: jeżeli po nowelizacji sędzia dostanie jeden przepis o zgwałceniu ze szczególnym okrucieństwem i drugi przepis o zgwałceniu z utrwalaniem obrazu i dźwięku, to on w tym momencie już nie uzna tego za szczególne okrucieństwo. To oznacza, że żeby dojść do poziomu szczególnego okrucieństwa, sprawca będzie musiał z ofiarą coś jeszcze bardziej okrutnego zrobić, coś jeszcze bardziej poniżającego niż samo utrwalanie tego na filmie.
Czy takich absurdów w nowych przepisach jest więcej?
Absurdów jest mnóstwo. Zatrzymajmy się jeszcze przy zgwałceniu. Przepisy są tak sformułowane, że jeżeli sprawca zgwałcenia spowoduje umyślnie ciężkie obrażenia ciała ofiary to grozić mu będzie maksymalnie do 20 lat więzienia. Natomiast jeżeli sprawca nieumyślnie przesadzi, czyli pobije ofiarę i spowoduje ciężkie obrażenia ciała, ale nieumyślnie, to będzie mu grozić kara dożywotniego więzienia. Czyli wniosek jest taki, że bardziej się temu sprawcy opłaca od razu zaplanować brutalny gwałt i spowodować umyślnie ciężkie obrażenia ciała ofiary, bo wtedy będzie groziło mu tylko 20 lat. To zostało już uchwalone, więc to jest oczywista, ustawowa zachęta do jeszcze bardziej brutalnego działania.
Jak wytłumaczyć te decyzje urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości?
Absurdy biorą się po części z niekompetencji autorów projektu. Twórcom przepisów z ministerstwa się wydaje, że jak oni wymyślą przykłady gwałtów, to będzie łatwiej sądowi podjąć decyzję. Takie wymienianie kolejnych przykładów to jest uwstecznianie kodeksu karnego. Kodeks powinien być napisany ogólnie, jak najbardziej skondensowany - czyli wystarczy przepis o szczególnym okrucieństwie, tak jak obecnie. A poza tym kwestia podstawowa - nie zostały podane statystyki, ile było zgwałconych kobiet ciężarnych, ile było zgwałceń, gdy sprawca nagrywał je na wideo? Nie wykazano, że to jest jakiś realny problem społeczny, żeby go w kodeksie specjalnie opisywać. Celem zmian w przepisach jest populistyczne epatowanie drastycznymi opisami, co ma wzbudzać u ludzi strach.
Przełóżmy nowe przepisy na rzeczywistość. Cała Polska żyje porwaniem i zgwałceniem 14-latki w Poznaniu. Czy, gdyby nowelizacja kodeksu karnego weszła już w życie, to sprawcy tych czynów odpowiadaliby oprócz porwania za gwałt z utrwalaniem obrazu i dźwięku a nie za gwałt ze szczególnym okrucieństwem?
To podpadałoby pod przepis mówiący o zgwałceniu osoby poniżej 15. roku życia i ewentualnie właśnie pod przepis mówiący o gwałcie z nagrywaniem obrazu i dźwięku. Nowelizacja zakłada wyższe kary za te przestępstwa niż to jest obecnie.
Abstrahując już od tworzenia wariantów gwałtu, to czy stosowanie surowszych kar spowoduje spadek przestępstw?
Na pewno nie odstraszy przestępców seksualnych, bo oni nie myślą o sankcji grożącej za popełnienie czynu. Oni nie kalkulują. Kierują się emocjami, popędem, instynktem, brutalnością. Przy przestępstwach seksualnych trzeba postawić na to, żeby skutecznie wykrywać popełnione czyny, żeby nie stygmatyzować pokrzywdzonych, żeby ludzie się nie bali zgłosić takich przestępstw na policję, żeby byli godnie traktowani w kontaktach z policją czy z prokuraturą. Skuteczne ściganie przestępców zapewnia bezpieczeństwo ludziom, a nie nieracjonalne podwyższanie kar. Co z tego, że podwyższamy kary do 30, 50 czy 100 lat, jak to przestępstwo nie będzie wykryte, bo ofiary będą bały się zgłosić na policję albo policja zbagatelizuje sprawę?
Jest coś w tej nowelizacji, co mógłby Pan pochwalić?
To nie jest nowelizacja kodeksu karnego, tylko użycie kodeksu karnego do walki politycznej. Szczegółowe zmiany są bez znaczenia, chodzi o rozgrywkę polityczną. Od momentu, gdy Zbigniew Ziobro został ministrem sprawiedliwości, nie chodzi o żadne poprawianie kodeksu karnego, żeby rozwiązywać problemy społeczne. To jest używanie kodeksu karnego, żeby osiągać cele polityczne, żeby pokazać swoją pozycję w ramach koalicji, żeby postraszyć społeczeństwo, żeby pokazać jakie sądy są złe. Nie da się ocenić pozytywnie czegoś, co jest instrumentalnym wykorzystywaniem procesu legislacyjnego, żeby wzmocnić swoją pozycję polityczną i dalej niszczyć praworządność w Polsce. Cel jest taki, żeby można było wyjść na konferencję i powiedzieć: oto walczymy z rozzuchwalonymi bandytami. A przecież przestępczość z roku na rok spada. Komenda Główna Policji publikuje dane, że Polacy czują się bezpieczniej, a popełnianych przestępstw, szczególnie tych brutalnych, jest coraz mniej. Nie ma ma żadnego powodu, by teraz zaostrzać kary.
Według ekspertyzy, które jest Pan współautorem, przepisy dotyczące np. kradzieży do 800 są niekonstytucyjne. Dlaczego?
Każda ustawa musi przejść procedurę trzech czytań sejmowych, co wynika wprost z Konstytucji. Jest zgłoszenie projektu, pierwsze jego czytanie w Sejmie, potem praca w komisjach, ewentualne poprawki. To musi być ta sama ustawa, która przechodzi pełną procedurę legislacyjną w Sejmie. Przepisy dotyczące wykroczeń polegających na kradzieży, zniszczeniu rzeczy i paserstwie, czyli umownie mówiąc tych wszystkich kradzieży do 800 złotych, te przepisy zostały zgłoszone dopiero w drugim czytaniu. To znaczy pojawiły się w debacie już po pierwszym czytaniu projektu. Nikt o nich wcześniej nie słyszał i nie wiedział. Dopiero w komisji zostały zgłoszone zmiany przepołowienia kradzieży z kwoty 500 zł na 800 złotych. Czyli te wszystkie przepisy dotyczące 800 złotych nie przeszły pełnej procedury trzech czytań, ponieważ ich nie było w pierwotnym projekcie. Zostały zgłoszone za późno. A to są przepisy fundamentalne.
Co to oznacza dla obywatela?
Proszę powiedzieć osobie, która sprzedaje coś na bazarku, że nagle z dnia na dzień ktoś będzie mógł jej ukraść towar o 300 zł droższy i będzie popełniał tylko wykroczenie. To są bardzo istotne zmiany, które nie zostały należycie przedyskutowane ani uzasadnione. Jeżeli projekt ustawy nie przejdzie pełnej procedury trzech czytań to znaczy, że została naruszona Konstytucja. Nie można obywatela ukarać za coś, co jest opisane w przepisach uchwalonych w bezprawnym trybie. To oznacza, że jeżeli te przepisy wejdą w życie, to każdy sędzia rozpatrując sprawę kradzieży do 800 zł będzie mógł powiedzieć: to są przepisy uchwalone w niekonstytucyjnym trybie, więc ja nie mogę ukarać obywatela na podstawie nielegalnych przepisów. Stąd właśnie twierdzenie, że po wejściu w życie tych przepisów jest ogromne ryzyko, że wszystkie kradzieże do 800 złotych będą bezkarne.
Dr hab. Mikołaj Małecki: doktor habilitowany nauk prawnych, adiunkt w Katedrze Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, prezes Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego. Współautor ekspertyzy dotyczącej nowelizacji kodeksu karnego.
Kontakt z autorem: mateusz.kapera@radiozet.pl