Od miesięcy mieszkał ze zmumifikowanymi zwłokami. Leżały na kanapie, przykryte kocem
Zmumifikowane zwłoki kobiety znaleziono w jednym z mieszkań w Radlinie niedaleko Wodzisławia Śląskiego. Choć sekcja zwłok nie wskazała precyzyjnie przyczyn i okoliczności śmierci, ustalono, że ciało mogło leżało na kanapie, przykryte kocem od kilku do nawet kilkunastu miesięcy.

Makabrycznego odkrycia - o którym poinformowała rybnicka "Gazeta Wyborcza" - dokonano 22 lutego w jednym z budynków mieszkalnych przy ul. Rogozina w Radlinie pod Wodzisławem Śląskim. Jednak dopiero po kilku tygodniach sprawa trafiła do mediów. Z kolei na stronie wodzisławskiej policji nie pojawiła się na ten temat żadna wzmianka.
Policjanci, którzy zostali tamtego dnia ok. godz. 10:30 zaalarmowani, przybyli do domu podzielonego na dwa mieszkania, natrafili na zmumifikowane zwłoki. Leżały na kanapie i były przykryte kocem. Policję wezwał członek rodziny właściciela lokalu.
Radlin. Zmumifikowane zwłoki przykryte kocem
76-letni mężczyzna został przetransportowany do szpitala. Wciąż w nim przebywa, jednak z uwagi na stan zdrowia nie został jeszcze przesłuchany. Ustalenia śledczych mówią, że ciało leżało w tym miejscu od kilku od nawet kilkunastu miesięcy.
"Wiadomo, że 76-latek od dłuższego czasu nie wychodził z mieszkania, a od co najmniej 10 lat nikogo nie wpuszczał do środka. Kiedy krewny zaniepokojony postanowił sprawdzić, co się dzieje u bliskiego sąsiada, ujawnił makabryczną tajemnicę" - czytamy w rybnickiej "Wyborczej".
Na ten moment nie wiadomo, do kogo mogły należeć zwłoki. Ustalono, że do kobiety, a nieoficjalna hipoteza mówi, że mogła to być zmarła jakiś czas temu matka lokatora. Ta jednak została już pochowana na okolicznym cmentarzu.
Prokuratura: ciało było zadbane, sekcja zwłok nie stwierdziła obrażeń
Śledczy na razie starają się nie komentować pogłosek. - Śledztwo prowadzone jest w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci - powiedział w rozmowie z "GW" prok. Marcin Felsztyński, szef Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu Śląskim. On sam przyznał, że "z taką sytuacją jeszcze się nie spotkał".
Zwłoki nie tylko były przykryte kocem, ale właściciel musiał o nie dbać. Nie dostrzeżono bowiem na nich żadnych śladów żerowania owadów, oznak zeszkieletowania. Pojawiła się teoria, że były konserwowane przy użyciu środków balsamicznych. - Sekcja zwłok nie stwierdziła obrażeń ciała. Nie stwierdzono, ale też nie wykluczono przyczynienia się do zgonu osób trzecich. Zleciliśmy dodatkowe badania m.in. toksykologiczne, a także DNA w celu ustalenia tożsamości osoby - podkreślił Felsztyński.