Oceń
W wyniku wybuchu gazu na plebanii parafii ewangelicko-augsburskiej w Katowicach-Szopienicach zginęły zajmujące jedno z mieszkań w tym budynku 69-letnia kobieta i jej 41-letnia córka, a mężczyzna z tego mieszkania trafił z oparzeniami do szpitala.
W poniedziałek redakcja "Interwencji" telewizji Polsat ujawniła podpisany przez te trzy osoby list, wskazujący na to, iż wybuch w Katowicach był formą rozszerzonego samobójstwa. Jego tłem miał być spór między lokatorami tego mieszkania a proboszczem parafii. Sprawę katastrofy wyjaśnia katowicka prokuratura.
"Nie pozostało nam nic innego jak rozszerzone samobójstwo, a tabletki nasenne pozwolą nam odejść skutecznie i po cichu" - napisano w liście, cytowanym przez Polsat.
Katastrofa w Katowicach. Diana i Małgosia są poważnie ranne
Katastrofę w Katowicach przeżyła rodzina Joanny Ucińskiej - żony wikarego. Ich córki - Diana i Małgosia - zostały poważnie ranne i przebywają obecnie w szpitalu. - Na początku było dużo gorzej, bo młodsza córka ma obrażenia wewnętrzne, uraz głowy, pękniętą wątrobę i nerkę. Starsza ma złamane nóżki. Nie wiemy jeszcze, jak to wpłynie na jej rehabilitację, ale mamy nadzieję, że nie wpłynie istotnie - powiedziała kobieta w rozmowie z Onetem.
Ich starsza córka Małgosia przyszła na świat z problemami zdrowotnymi m.in. wadą serca, mięśni nóg i kręgosłup. - To, że Małgosia chodziła, to był niemal cud. Teraz ma obie nóżki złamane w podudziach, dlatego martwimy się... na szczęście biodra nie są uszkodzone, więc mamy nadzieję, że jak się nóżki zrosną, to wrócimy do puntu wyjściowego, że nie będziemy musieli zaczynać od początku - mówiła pani Joanna.
- Pierwszą noc nie mogłam zasnąć, bo za każdym razem, kiedy zamykałam oczy, przypominał mi się ten moment, ten dźwięk, uczucia. Widziałam, jak młodsza córka krzyczy i nie może się wydostać spod gruzów, bo ma zasypaną głowę. Leży na brzuchu, rusza rękami i nogami, ale nie może wstać.
Wybuch w Katowicach. "Myślałam, że mi się to śniło"
- Moja starsza córka pierwszego dnia po tym wybuchu, zapytała: "co się stało?". Kiedy jej opowiedziałam, wystraszona powiedziała: "myślałam, że mi się to śniło". Nie rozumieją, co tak naprawdę się wydarzyło. To jest też dla mnie cały czas tak abstrakcyjna sytuacja, nie potrafię sobie tego poukładać - relacjonuje kobieta.
Rodzina straciła w wybuchu dom, a także nowe auto, które kupili z myślą o rehabilitacji starszej córki. Poszukują także kotów, do których dziewczynki były mocno przywiązane. - One są bardzo ważne w rozwoju starszej córki. Pomagają jej w różnych problemach emocjonalnych, którymi jest obciążona, wynikających z wad, z którymi się urodziła. Dziewczynki bardzo za nimi tęsknią - powiedziała Onetowi Joanna Ucińska.
Kobieta odniosła się także do ustaleń "Interwencji" Polsatu, które wskazują na rozszerzone samobójstwo. - Nie sądziłam, że można coś takiego zrobić w akcie desperacji. Ta informacja sprawiła, że na nowo to przeżywam. W moim odczuciu nie mieli racji, a nawet jeśli mieli, to nie jest powód, żeby doprowadzić do sytuacji, która zagraża życiu wielu osób, w tym dzieci. To absurdalne, niemądre.
RadioZET.pl/ Onet/ polsatnews.pl/ PAP
Oceń artykuł