Dramat w Mariupolu. Rosjanie bronią mieszkańcom dostępu do wody. "Ludzie są na granicy śmierci"
Ponad 100 tys. osób, które przebywają w Mariupolu, nie ma dostępu do wody pitnej. Okupacyjne władze wydają ją raz w tygodniu, ludzie czekają w kolejkach od czterech do ośmiu godzin - zaalarmował mer miasta Wadym Bojczenko, cytowany na profilu mariupolskiej rady miejskiej na Telegramie.

W okupowanym przez rosyjskie wojska Mariupolu na południowym wschodzie Ukrainy panuje katastrofalna sytuacja humanitarna - pomoc zapewniana przez samozwańcze władze (dostawy żywności, wody, środków higienicznych) wystarcza tylko dla niewielkiej liczby osób, utrzymuje się także zagrożenie wybuchem epidemii chorób zakaźnych, m.in. cholery.
Mariupol. Mieszkańcy nie mają stałego dostępu do wody pitnej
"Ludzie znajdują się na granicy śmierci, to katastrofa humanitarna. Trzeba zrobić wszystko, co możliwe, żeby otworzyć korytarz humanitarny i uratować te osoby" - zaapelował w mediach społecznościowych mer miasta Wadym Bojczenko. Do wpisu dołączono zdjęcie cywilów, którzy nabierają wodę do butelek wprost z kałuży na ulicy.
Jak dodał Bojczenko, Rosjanie i ich miejscowi współpracownicy ograniczyli też mieszkańcom dostęp do żywności. "Jednocześnie miasto pozostaje bez oświetlenia, gazu i kanalizacji" - poinformował samorządowiec.
3 czerwca Bojczenko wyraził przypuszczenie, że szacowana dotąd na około 22 tys. liczba mieszkańców miasta zabitych przez rosyjskie wojska może być znacznie zaniżona.
RadioZET.pl/PAP/Telegram