Anastazja cudem ocalała z wybuchu w Dnieprze. "Chcę tylko zobaczyć rodziców"
Ukraińscy ratownicy, prowadzący poszukiwania ofiar rosyjskiego ostrzału rakietowego w Dnieprze, wyciągnęli spod gruzów kobietę, której głos wcześniej słyszeli - podały ukraińskie media. 23-letnia Anastazja nie odniosła poważnych obrażeń, a jedynie, czego teraz pragnie, to zobaczyć rodziców, których wciąż nie odnaleziono.

Dniepr, miasto w środkowo-wschodniej Ukrainie, został zaatakowany w sobotę po południu. Rosyjski pocisk przeciwokrętowy Ch-22 uderzył w wielopiętrowy blok mieszkalny, doszczętnie niszcząc jeden z pionów budynku z ponad 70 mieszkaniami.
Dniepr. Rosyjska rakieta uderzyła w blok
Ponad 70 osób jest rannych, wśród nich - kilkanaścioro dzieci. Uratowano około 40 osób. W nocy władze miasta informowały, że niektórzy uwięzieni pod gruzami zdołali wysłać SMS-y. Ratownicy przerywali od czasu do czasu pracę i ludzie dawali znać krzykiem, gdzie się znajdują.
Los ponad 30 mieszkańców - według stanu z niedzielnego poranka - wciąż pozostawał nieznany. Jednak mer miasta Borys Fiłatow, powiedział w niedzielę agencji Reutera, że szanse, iż uda się uratować więcej ludzi są minimalne.
Portal Polityka Strany opublikował w niedzielę nagranie z prac poszukiwawczych. Autor wyjaśnia, że w miejscu, skąd słychać było głos, ratownicy zaczęli ręcznie usuwać ruiny. Na nagraniu widać tlące się szczątki wyższych kondygnacji; z mieszkań, które się tam znajdowały, nie pozostało nic, prócz ścian sąsiednich pionów.
Na kolejnym nagraniu widać, jak ratownicy układają na noszach wydobytą spod gruzów kobietę. Media ukraińskie informują w niedzielę o jej losie. Zdjęcie poszkodowanej wśród ruin mieszkania publikowano po ataku.
23-letnia Anastazja Szwec poinformowała w niedzielę na Instagramie, że jest cała i zdrowa, a poza otarciami na nogach oraz raną na głowie nic poważniejszego jej nie dolega. Dodała, że w chwili ostrzału była w mieszkaniu wraz z rodzicami. Ich los jest nieznany.
"Chcę tylko zobaczyć rodziców. Nie wiem, oni są. Podobno widziano ich żywych. Jestem przekonana, że byli w kuchni, której już nie ma. Jak rozumiem, Riczard [kot Anastazji - red.] nie żyje. Mało prawdopodobne, by przeżył" - napisała.
Kilka miesięcy wcześniej dziewczyna straciła ukochanego, który zginął na froncie. "Dotąd nie żyłam, tylko istniałam, próbując pogodzić się z tym, że mój dzielny Wład odszedł. Czułam, że mnie ochroni. [...] I uratował mnie" - podkreśliła we wzruszającym wpisie.
RadioZET.pl/PAP/Twitter/Instagram