Kto ministrem edukacji? Niewykluczone, że następców Czarnka będzie dwóch
Początkowo to Lewica była bliska objęcia ministerstwa edukacji. Teraz głównym kandydatem w grze o kierownictwo w MEiN wydaje się Koalicja Obywatelska. Niewykluczone też, że następców Przemysława Czarnka będzie dwóch.

Zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów parlamentarnych i oficjalnym przedstawieniu kandydata na premiera, zaczęły się spekulacje, kto mógłby objąć Ministerstwo Edukacji i Nauki. Do tej pory przy obsadzaniu rządowych stanowisk największe spory toczyły się m.in. o resort sprawiedliwości, obrony narodowej czy finansów. Czyli tzw. ministerstwa strategiczne, dzięki którym rządzący mieli największy wpływ na budżet państwa albo dostęp do niejawnych danych. Edukacja schodziła na dalszy plan.
Zresztą nawet Przemysław Czarnek, obecny szef MEiN, na początku swojego urzędowania nie bił się o ten fotel. Z ministerstwem sprawiedliwości nie udało się, więc ostatecznie, trochę na otarcie łez, w 2020 roku dano mu dwa resorty - Ministerstwa Edukacji Narodowej i Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego - połączone w jedno, odpowiadające jednocześnie za szkoły, uczelnie i badania naukowe. Paradoksalnie właśnie od rządów Czarnka edukacja stała się cennym resortem. Chętnych, głównie tych typowanych medialnie, teraz nie brakuje.
Dziemianowicz-Bąk, Lubnauer, Gajewska. Kto zastąpi Czarnka?
Katarzyna Lubnauer czy Barbara Nowacka z KO zapewniają nas, że nie ma jeszcze żadnych nominacji osobowych i rozmów o nazwiskach. - Nie ma giełdy nazwisk, nie ma rozmów na temat – potwierdza nam Przemysław Staroń, główny doradca Polski 2050 do spraw edukacji. - Trudno mówić dziś o personaliach, bo jeszcze trwają dyskusje nad tym, która partia przejmie odpowiedzialność nad resortem – dodaje Kinga Gajewska z KO.
Gajewska, Lubanuer, Nowacka, do tego Krystyna Szumilas z Koalicji Obywatelskiej i Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy. Te posłanki w ostatniej, mijającej już kadencji Sejmu należały do Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży i aktywnie w niej pracowały. Głośno sprzeciwiały się wprowadzeniu Lex Czarnek i Lex Czarnek 2.0.
Co chwila przeprowadzały też kontrole w kuratoriach oświaty w związku z np. kontrowersyjnym podręcznikiem do historii i teraźniejszości (nowego przedmiotu wprowadzonego przez Czarnka) albo w Ministerstwie Edukacji i Nauki w sprawie tzw. willi plus. W kampanii również skoncentrowały się na zapowiedziach zmian w edukacji. Stąd pomimo na razie braku politycznych wskazań wymieniane są w mediach jako te, które mogłyby zastąpić Czarnka. Choć Szumilas kierowała już ministerstwem edukacji w latach 2011-2013.
Z Polski 2050 nieraz wymienia się Przemysława Staronia jako przyszłego szefa MEiN. Staroń jest nauczycielem filozofii, w 2018 roku zdobył prestiżowy tytuł Nauczyciela Roku. Potem został doradcą Szymona Hołowni ds. edukacji, współtworzył program Polski 20250 pt. „Edukacja dla przyszłości”.
Z podobnych powodów – czyli ze względu na praktykę i znajomość szkół od środka – w kontekście ministerialnych stanowisk mówi się też o Marcinie Józefaciuku. To wieloletni dyrektor i wicedyrektor Zespołu Szkół Rzemiosła w Łodzi, nauczyciel m.in. angielskiego, informatyki, WF i fizyki.
KO czy Lewica dostanie ministerstwo edukacji?
Oprócz zgodnych zapewnień, że rozmów jeszcze z nikim nie było, medialni kandydaci zgodnie nie mówią wprost też o tym, że chcieliby objąć ministerstwo edukacji. Nieoficjalnie wiadomo, że Dziemianowicz-Bąk mocno zainteresowana jest tym stanowiskiem, choć w kolejnych wywiadach zaznacza jedynie, że od lat zajmuje się tematyką edukacji i chciałaby uczestniczyć w naprawie szkoły po Czarnku.
Pozostali jak Gajewska czy Staroń mówią bardziej o chęci realizacji programu swojej partii dotyczącego edukacji. - Moim marzeniem jest zrealizowanie programu, który proponujemy w 100 konkretach. Dużo się będzie działo w samym Sejmie. I tu przede wszystkim widzę duże pole do działania również dla siebie – mówi nam Gajewska.
Józefaciuk wprost przyznał, że choć merytorycznie doskonale zna szkolnictwo, bo pracował w wydziale edukacji łódzkiego samorządu, był dyrektorem szkoły, pracował jako nauczyciel zarówno w przedszkolu, szkole, jak i na uczelni, to na stanowisko ministra się nie szykuje. - Jako poseł mogę zrobić więcej, bo poseł nadzoruje i kontroluje ministra. Może też być głosem doradczym – mówił w rozmowie z RadioZET.pl.
Która partia ma największe szanse, żeby objąć resort edukacji? Jak dowiedzieliśmy się, początkowo to Lewica była bliska dostania tego ministerstwa. Napotkało to jednak na duży opór ze strony polityków z PSL. I nie chodziło nawet o program, który w większości jest spójny, tylko o kwestie wizerunkowe. Tzn. żeby z jednej skrajności – konserwatywnego ministra Czarnka – nie przejść w drugą, czyli Lewicę. Bo ta może być tak odbierana, według ludowców, przez wyborców. Stąd bliższa objęcia tego stanowiska w tej chwili może być KO. Trzecia Droga, a przede wszystkim PSL aż tak bardzo swoim kandydatem na czele ministerstwa edukacji nie wydaje się zainteresowana.
Powrót do MEN i MNiSW
Dlaczego edukacja stała się tak cennym resortem? Przede wszystkim po rządach Czarnka niemal każdy będzie mógł być oceniony jako ten lepszy minister. Zwłaszcza, że partie opozycyjne mówią o podwyżkach dla nauczycieli już w najbliższym roku. Nowy szef MEiN będzie więc z tym kojarzony. Poza tym po tym jak rodziców i uczniów bezpośrednio dotknęły konsekwencje licznych zmian w szkołach wprowadzonych przez PiS, np. horrendalne plany lekcji, czy brak nauczycieli, edukacja stała się w końcu ważnym tematem w debacie publicznej.
Niewykluczone, że następców Czarnka będzie dwóch. Naukowe gremia na czele z Konferencją Rektorów Akademickich Szkół Polskich, Polską Akademią Nauk, czy Radą Główną Nauki i Szkolnictwa Wyższego apelują o rozdzielenie Ministerstwa Edukacji i Nauki na dwa resorty. Jeden odpowiadałby za szkoły, drugi za uczelnie i naukę. Jak słyszymy od polityków różnych opcji, powrót do tego co było przed kierownictwem Czarnka, jest rozpatrywane.
- Od dawna powtarzam, że to jest pomieszanie z poplątaniem. Szkolnictwo wyższe jest powiązane z edukacją, ale obejmuje też sferę badań, rozwoju – uważa Przemysław Staroń. Podobnego zdania jest Kinga Gajewska. - Rozdzielenie ministerstw byłoby spełnieniem postulatu środowisk naukowych. Szkolnictwo wyższe w dyskusjach sejmowych dużo traci na rzecz edukacji – mówi posłanka KO, która ma zamiar rekomendować takie rozwiązanie.
Kto i z jakiego ugrupowania zajmie się edukacją i czy będzie to mniejszy resort, dowiemy się bliżej 13 listopada. Wtedy rozpocznie się nowa kadencja Sejmu. Na razie posłowie z partii dotychczas opozycyjnych ustalają postulaty dotyczące edukacji, które chcą zrealizować wspólnie w ramach koalicji.
Źródło: Radio ZET