NIK skontrolował, jak MEiN dopuszcza podręczniki do szkół. "Decydowały opinie pracowników resortu"

06.03.2023 13:15

Najwyższa Izba Kontroli zbadała, jak Ministerstwo Edukacji i Nauki dopuszczało podręczniki do użytku szkolnego. Najwięcej zastrzeżeń NIK miał do wyboru rzeczoznawców, którzy opiniowali książki. - Wyłanianie takich osób było często subiektywną opinią pracowników ministerstwa - orzekł NIK w raporcie.

Podręcznik do historii i teraźniejszości/zdjęcie poglądowe
fot. Piotr Molecki/East News

Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła ostatnie dwa lata, czyli 2020-2022. Wtedy na etapie opiniowania był m.in. kontrowersyjny podręcznik prof. Wojciech Roszkowski wydawnictwa Biały Kruk do historii i teraźniejszości, nowego szkolnego przedmiotu.

W ocenie NIK proces dopuszczania podręczników do użytku szkolnego nie był do końca prawidłowy, chociaż minister przepisów nie naruszył. Najwięcej uwag NIK miał właśnie do wyboru rzeczoznawców, którzy opiniowali kolejne książki.

NIK: decydowały opinie pracowników MEiN

Przede wszystkim według kontrolerów nie ustalono zasad ani kryteriów wyłaniania takich osób. Np. nie brano pod uwagę ich doświadczenia w prowadzeniu zajęć dydaktycznych z dziećmi, dla których był przeznaczony opiniowany podręcznik. Jedynie w wypadku książek do historii zwracano uwagę na specjalizację rzeczoznawcy w danym okresie historycznym. O tym, kto dostanie do recenzji dany podręcznik, decydowały najczęściej po prostu „subiektywne opinie pracowników Ministerstwa Edukacji i Nauki”.

A ci patrzyli głównie na to, czy rzeczoznawca ma czas i jaki ma tytuł naukowy. „Wybór rzeczoznawców nie był dokumentowany – brakowało m.in. pisemnego uzasadnienia dla dokonanego wyboru. Nie przedstawiono również dowodów na to, że przy wskazywaniu rzeczoznawców do opiniowania kierowano się treścią rekomendacji instytucji lub organizacji pozarządowych” - ocenił NIK. Jeden z pracowników MEiN odpowiedzialny z te kwestie, wyjaśniał kontrolerom, że: „pracownicy zajmujący się procesem mają takie informacje w głowie, nigdzie niezapisane”.

W efekcie podręczniki opiniowała ograniczona liczba ekspertów. Jak wyliczył NIK, recenzje dla książek do kształcenia ogólnego sporządziło zaledwie 24 proc. rzeczoznawców z ministerialnej listy. Niektórzy napisali ponad 20 opinii, inni – żadnej. NIK stwierdził też konfliktów interesów. Np. jeden z podręczników zgłoszony przez WSiP opiniował rzeczoznawca, który jednocześnie był autorem książek publikowanych przez tego wydawcę. Zdaniem izby minister był nie tylko uprawniony, ale przede wszystkim zobowiązany do weryfikacji tego.

MEiN nakładał kary, nie skreślał z listy

Ponadto MEiN nie wyegzekwowało terminowego opiniowania od 106 rzeczoznawców. Nałożyło więc ponad 200 kar na łączną kwotę prawie 13 tys. zł. Zgodnie z przepisami, w przypadku dwukrotnego, nieuzasadnionego przekroczenia terminu na sporządzenie opinii, szef MEiN może skreślić rzeczoznawcę z listy. W wypadku 46 rzeczoznawców kary nakładano wielokrotnie.

W okresie objętym kontrolą NIK do użytku szkolnego dopuszczono w sumie 297 podręczników, z czego: 279 do kształcenia ogólnego, 10 dla mniejszości narodowych, etnicznych oraz posługujących się językiem regionalnym, cztery do kształcenia specjalnego i cztery do kształcenia w zawodach.

Przypomnijmy: aby podręcznik mógł być dopuszczony do użytkowania w szkołach, najpierw jego wydawca składa wniosek do MEiN. Następnie minister sprawdza wniosek pod kątem formalnym i zleca opiniowanie podręcznika wskazanym rzeczoznawcom. Jeśli opinie są pozytywne, szef MEiN dopuszcza podręcznik do użytku. Nauczyciele samodzielnie decydują o tym, czy będą korzystać z wybranego przez siebie podręcznika, czy z innych materiałów edukacyjnych lub ćwiczeniowych.

loader

RadioZET.pl