Oceń
Aleksandra Pucułek: - Który to już raz rozmawiamy o rekolekcjach, ten temat się skończy?
Dorota Wójcik, prezeska Fundacji Wolność od Religii: - Myślę, że musimy poczekać na zmianę sytuacji politycznej w Polsce, wtedy pojawi się taka szansa.
Jakie są oficjalne, prawne zasady organizowania rekolekcji wielkopostnych dla uczniów?
- Tych zasad jest sporo. Przede wszystkim rekolekcje są organizowane przez parafię, nie przez szkołę. Dyrektorzy podstawówek, liceów, techników zostają powiadomieni przez Kościół minimum 30 dni przed tym wydarzeniem o terminie i sposobie organizacji rekolekcji. Wiele zależy od osobowości proboszcza, ale zazwyczaj jest mała przestrzeń do negocjacji z parafią. Szkoły w odpowiedzi na informację, kiedy organizowane są rekolekcje, mają obowiązek zwolnić z lekcji uczniów, którzy chcą w nich uczestniczyć. Co ważne dyrektor nie ma obowiązku odwoływania zajęć dydaktycznych, tylko ma obowiązek zwolnienia uczniów, którzy chcą iść na rekolekcje. Z chwilą zwolnienia tych uczniów odpowiedzialność za nich przejmuje parafia. Tak to powinno wyglądać w sensie prawnym i formalnym.
Praktyka w Polsce pokazuje jednak zupełnie coś innego. Szkoły publiczne przyjęły trochę kształt szkół wyznaniowych, parakatolickich, w których wychodzi się naprzeciw potrzebom osób należących do tego wyznania. Pozostali mający inny światopogląd z reguły są w jakiś sposób wykluczani lub też ich potrzeby są ignorowane, np. przesiadują w świetlicy, w bibliotece. Ostatnimi laty dochodzi często do absurdalnych sytuacji, że tych uczniów, którzy chcą uczestniczyć w rekolekcjach, jest znacznie mniej niż tych, którzy nie chcą. A i tak dyrektor rezygnuje z prowadzenia normalnych zajęć i organizuje dzieciom, które zostają w szkole, zajęcia alternatywne w auli.
Jakie sytuacje zgłaszano do państwa w ostatnich dniach, jakie interwencje podejmowała fundacja?
- Najwięcej dotyczy organizacji rekolekcji na terenie szkół. Czyli np. w auli, w sali gimnastycznej prowadzone są nauki rekolekcyjne przez proboszcza parafii czy osoby przez niego wyznaczone. Są to regularne praktyki religijne, które rozpoczynają i kończą się modlitwą i one odbywają się w przestrzeni szkolnej. Jakiś czas temu interweniowaliśmy w szkole, w której w sali gimnastycznej zorganizowano rekolekcje, a w kantorku dla wuefistów – spowiedź. Stoimy na stanowisku, że przestrzeń publiczna, jaką jest szkoła, powinna być przestrzenią świecką przyjazną dla każdego obywatela, niezależnie od światopoglądu, i te praktyki religijne, msze nie powinny być tam organizowane.
Ostatnia nasza interwencja dotyczyła np. przedszkola. Przedszkole publiczne w piątek poinformowało rodziców, że w poniedziałek wszystkie dzieci idą do kościoła na 9.30, bo są rekolekcje. Nikt nie pytał tych rodziców, nikt nie prosił ich o deklarację, czy się zgadzają czy nie. Tak jakby przedszkole publiczne było przedszkolem katolików i wychowawcy idą na mszę, bo tak zażyczył sobie Kościół. Tak nie powinno to wyglądać i chcemy zwracać na to uwagę, poruszać ten temat w przestrzeni publicznej, uczulać rodziców na to, że mają prawo interweniować, sprzeciwiać się tego typu praktykom.
Jak to się dzieje, że nieraz 70 proc. dzieci nie chodzi na katechezę w szkole, a system rekolekcyjny wciąż się nie zmienia?
- Nie można powiedzieć, że nic się nie zmienia. Szczególnie od kilku lat po strajku kobiet, po zmianach, które są związane z wizją obecnie rządzącej partii, obserwujemy trend laicyzacji i odchodzenia od lekcji religii w szkołach. Dyrektorzy obserwując te przemiany, zmieniają swoje praktyki, ale wiadomo, że to się nie dzieje z roku na rok. Czasem trzeba im trochę podpowiedzieć, co mają robić, co zmienić, czasem trzeba im zwrócić uwagę, że jednak są osoby w szkole o innym światopoglądzie, które mogą czuć się wkluczone.
Obserwujemy też większą świadomość prawną rodziców i uczniów, którzy się przeciwko temu buntują. Za tym idzie też większa świadomość prawna dyrektorów szkół i niektórzy zmieniają sposób organizacji rekolekcji, np. wywierają nacisk na parafię, żeby nauki rekolekcyjne były w godzinach popołudniowych.
W jednej z podstawówek pod Poznaniem uczniowie, którzy nie chodzą na religię, mieli lekcje. A ci, którzy uczestniczą w katechezie, mogli wybrać: albo zostać na lekcjach, albo iść na rekolekcje. Oczywiście o wiele krótsze, nie trzydniowe. Dyrektor z proboszczem zauważyli, że stara formuła rekolekcji wyczerpała się.
- Do końca to też nie jest szczęśliwe rozwiązanie, bo ludzie, którzy wierzą i chcą uczestniczyć w praktykach religijnych, nie mogą być z tego powodu krzywdzeni. Nauczyciele, dyrekcja powinni być wrażliwi na to, że część uczniów jednak w tych rekolekcjach uczestniczy, więc nie powinno być wtedy np. sprawdzianu albo nowego materiału. Ale zasady rzeczywiście się zmieniają. Szczególnie w dużych miastach i w szkołach ponadpodstawowych, w których nawet 80 proc. młodzieży nie uczestniczy w katechezie. Tam coraz częściej rekolekcje są po południu. Kto chętny, ten idzie, więc nie ma problemu, wszystko jest bezkolizyjnie organizowane.
W ogóle to, że rekolekcje odbywają się w czasie lekcji i zamiast lekcji, jest tylko polską specyfiką. W Europie nie ma tak, że uczniowie mogą nie być trzy dni w szkole tylko dlatego, że ich Kościół i związek wyznaniowy organizują w tym czasie msze. Takie rzeczy się nie dzieją i to też świadczy o tym, że jesteśmy trochę państwem wyznaniowym. Rozporządzenie umożliwiające uczniom pójście na rekolekcje zamiast do szkoły zostało stworzone na prośbę Kościoła. Ten ma silną pozycję negocjacyjną. Wiele rzeczy politykami jest w stanie sobie ułożyć, wywalczyć i zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli nie będzie tych przepisów, to nie będzie dzieci w kościołach, więc to jest praktyka o charakterze przymusowym.
Sądząc po tym, ile dzieci wypisało się z religii, to nie tędy droga.
- Tonący brzytwy się chwyta. Kościół zdaje sobie sprawę z tego, jak traci pozycję w Polsce, szczególnie wśród młodych osób. W badaniach CBOS-u z 2021 roku 17 proc. nastolatków zadeklarowało się jakie osoby niewierzące. Te dane mówią o tym, jakie mamy teraz społeczeństwo i jaka słaba jest pozycja Kościoła w głowach młodych ludzi. Ona jest silna, tylko jeśli chodzi o głowy polityków, szczególnie partii rządzącej.
RadioZET.pl
Oceń artykuł