Edukacja minus. Jak będzie wyglądała szkoła, gdyby na czele MEiN pozostał Przemysław Czarnek?
W publicznej szkole będzie coraz mniej uczniów i nauczycieli. Ci pierwsi schronią się w edukacji domowej i prywatnych placówkach, ci drudzy odejdą na emeryturę lub pójdę w inne branże. Dwa minusy jak wiadomo dają plus. W szkole pod rządami ministra Czarnka możemy się więc spodziewać dodatniej liczby zastępstw, okienek i kolejnych programów z plusem w nazwie, z nieruchomościami na własność.

- Niech pani nie straszy - nauczycielka polskiego i mama siódmoklasisty niemal krzyknęła, gdy przy okazji jednego ze szkolnych tematów dyskutowałyśmy o kolejnym roku szkolnym i jej ewentualnym nowym, starym „szefie”, czyli ministrze edukacji. Nie straszę. Staram się patrzeć na to, co będzie, co może być na podstawie tego, co było. To nic innego jak wykorzystywanie umiejętności z lekcji historii: obserwowanie poprzednich lat i wyciąganie wniosków na przyszłość.
W tym wypadku przyszłość niedaleką. Jesienią szykują nam się wybory parlamentarne. Po nich - zmiana władzy lub nie. Przemysław Czarnek od trzech lat kieruje Ministerstwem Edukacji i Nauki (na początku były to dwa ministerstwa, w 2021 roku połączono je). W jednym z wywiadów minister podsumowując swoją pracę ("bez żadnej porażki"), wprost nie odpowiedział, kto może stać na czele MEiN po wyborach, gdyby PiS utrzymało większość. Chociaż dodał, że kierownictwo partii nie ocenia najgorzej jego pracy. Zastanówmy się, jak wyglądałyby zatem szkoły i edukacja, gdyby szef MEiN nie zmienił się?
Albo religia albo etyka. Bez opcji nic
Od dwóch lat co jakiś czas wraca do tego pomysłu. Czyli zlikwidowanie opcji "nic" przy wyborze religii bądź etyki. W tym "nic" Przemysław Czarnek widzi zagrożenie wychowawcze i brak możliwości nauki o systemie wartości. Uczestniczenie w etyce bądź katechezie obowiązkowe miało być już od września 2023. Ministerstwo utknęło jednak nad "pracami wewnątrzresortowymi", jak tłumaczyła nam rzeczniczka MEiN. Można się spodziewać, że zlikwidowanie wariantu niechodzenia ani na ani to będzie jednym z pierwszych działań po wyborach, gdyby ministrem pozostał Czarnek. Zwłaszcza, że zdążył już zlecić i zapłacić wybranym uczelniom za zorganizowanie studiów podyplomowych dla nauczycieli etyki.
Na liście uczelni znalazły się: Collegium Intermarium (założone przez przedstawicieli Ordo Iuris), Akademia Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu (uczelnia ojca Tadeusza Rydzyka), Akademia Ignatianum w Krakowie (uczelnia katolicka), Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, Chrześcijańska Akademia Teologiczna w Warszawie, Akademia Zamojska (rektor jest doradcą ministra Czarnka i autorem słynnych słów o cnotach niewieścich), Państwowa Akademia Nauk Stosowanych w Chełmie (której profesorem jest rektor Akademii Zamojskiej) i Wydział Teologiczny Uniwersytetu Szczecińskiego.
Od września 2024 uczniowie, którzy oszczędzali czas i zrezygnowali z etyki i religii, mogą się więc spodziewać dodatkowych godzin w planie lekcji. Jeśli ministrem zostanie ktoś inny, z innej partii? Cóż, uczelnie katolickie pieniądze i słuchaczy mają i tak na jakiś czas zapewnionych.
Jan Paweł II na religii, na polskim
W niedalekiej przyszłości można się spodziewać kolejnych zmian w liście lektur. Na razie mamy: w klasach 1-3 w podstawówkach we fragmentach “Opowiadani o dzieciństwie Karola Wojtyły", w szkołach średnich w ramach listy lektur uzupełniających "Przekroczyć próg nadziei", "Tryptyk rzymski", "Pamięć i tożsamość", czy "Fides et ratio" Jana Pawła II, a także “Przed sklepem jubilera” Wojtyły. Do tego “Zapiski więzienne” Stefana Wyszyńskiego, albo “Ojca wolnych ludzi. Opowieść o Prymasie Wyszyńskim” Pawła Zuchniewicza. Wszystkie te zmiany wprowadzono w kadencji Czarnka.
Kto myśli, że nie da się już więcej upchać utworów Jana Pawła II i kardynała Stefana Wyszyńskiego, ten jest w błędzie. Po ostatnich latach wiemy już, że wszystko się da. "Gdy lewackie ideologie atakują polską rodzinę, musimy dbać o to, by wśród młodzieży wzmacniać wartości, które leżą u podstaw naszego społeczeństwa" - cytat zmyślony, ale stworzony z ulubionych słów ministra. Pewnie mniej więcej tak będzie brzmiało tłumaczenie zmian, którym oczywiście będzie kibicować m.in. małopolska kuratorka oświaty.
Barbara Nowak wraz z innymi kuratorami dodatkowo zorganizuje – pod patronatem MEiN – jeszcze więcej konkursów, w których trzeba będzie np. napisać/namalować/zaprezentować temat: „Papież Polak. Autorytet pokoleń”. Zwycięstwo w konkursie da dodatkowe upragnione punkty przy rekrutacji do szkół średnich. Z dużym prawdopodobieństwem wykluczając z tego grona uczniów niewierzących. W cenie będzie też nadanie szkole imienia Jana Pawła II. Z pewnością można się spodziewać na takiej uroczystości wysłanników MEiN, niewykluczone, że z czekiem w ręku na nowoczesny sprzęt do laboratoriów przyszłości, którymi chwali się na każdym kroku minister.
Pieniądze plus od MEiN. Dla kogo tym razem?
A propos pieniędzy. Przemysław Czarnek w ubiegłym roku rozdał 40 milionów złotych ponad 40 organizacjom w większości powiązanym z PiS bądź z Kościołem m.in. na zakup nieruchomości. Wille na warszawskim Mokotowie i Ursynowie, czy lokal w zabytkowej kamienicy to tylko niektóre z nieruchomości, których zakup z publicznych pieniędzy sfinansował szef MEiN. Część organizacji, które zostały beneficjentem ministerialnych dotacji, zarejestrowano niedługo przed ogłoszeniem konkursu. Niektóre wnioski na pierwszym etapie otrzymały negatywną ocenę ekspertów, a i tak dostały pieniądze, np. 5 mln zł.
Chyba nikt nie myśli, że na tym się skończy. Kolejka oczekujących na kolejne miliony z pewnością jest długa. Przez ewentualną następną kadencję ministra Czarnka możemy spodziewać się co najmniej dwóch, trzech kolejnych programów jak willa plus, np. pole plus, las plus, czy pałac plus. Bez zbędnej biurokracji, zbędnych formalności, zbędnych ekspertów. Bez słowa wyjaśnienia i bez mrugnięcia okiem.
Obdarte ściany, brak papieru ksero i trzeszczące ze starości ksero. W tle prowizoryczne hale sportowe - tak może wyglądać część szkół, których dyrektorzy lub nauczyciele ośmielą się otwarcie krytykować pomysł MEiN lub samego ministra. Łatwo je będzie znaleźć, bo nieopodal na zasadzie kontrastu zobaczymy nowocześnie wyposażony budynek, z drukarkami 3D (nieważne, że nikt w szkole nie będzie umiał z nich korzystać, ważne, że są) i laptopami dla każdego ucznia. To z pewnością będzie szkoła katolicka, imienia Jana Pawła II, w której często pada hasło PiS.
Uczelnie katolickie na czele z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim, na którym czynnie wciąż pracuje minister Czarnek, będą się musiały mocno głowić, na co wydać kolejne wielomilionowe dotacje z ministerstwa. Bo patrząc na aule i korytarze np. KUL-u, mają wszystko. Chociaż zawsze znajdzie się jakaś Powszechna Encyklopedia Filozofii, na której tłumaczenie minister uznaniowo da z kieszeni podatników 2 mln (KUL na ten cel dostał 1,77 mln zł w 2020 roku) albo badanie m.in. idei męczeństwa za wiarę, które minister wyceni na prawie 7,5 mln (UKSW złożył taki wniosek i dostał akceptację).
Czarn(k)a wizja edukacji
Po roku wyborczym spodziewałabym się też trudniejszej matury – w końcu do następnych wyborów rodzice maturzystów, którym nie poszło, zdążą zapomnieć, jak ich dzieci męczyły się z reformowanym egzaminem. Ten tegoroczny, choć też w nowej formule, im bliżej wyborów tym więcej dostaje ułatwień.
Od kilku lat, a konkretnie od reformy edukacji likwidującej gimnazja, na początku roku szkolnego standardowym pytaniem jest pytanie o liczbę wakatów w szkołach. Po rozmowach z nauczycielami sądzę, że wciąż będzie o co pytać, a liczby będą rosnąć. Zarówno te przedstawiające średnią wieku nauczycieli (obecnie to ok. 47 lat), jak i te przedstawiające odchodzących na emeryturę, świadczenie kompensacyjne, albo po prostu zmieniających zupełnie branże.
Reformy awansu zawodowego mające zachęcić do zostania nauczycielem na niewiele się zdały. Z badań "Młodzi nauczyciele odchodzą ze szkoły" wynika, że prawie połowa (ponad 49 proc.) nauczycieli ze stażem pracy krótszym niż pięć lat myśli o zmianie zawodu. Oczywiście głównym powodem są zarobki, ale i nazwisko obecnego ministra i jego poglądy na szkołę nie zachęcają. 50 proc. kadry składającej się z emerytów, 70-letni nauczyciele, a w ławkach nastolatki - takich obrazków możemy mieć pod dostatkiem.
Chyba, że ze szkoły zaczną odchodzić także uczniowie. Minister Czarnek wyjątkowo przysłużył się propagowaniu edukacji domowej. Uczniowie uciekają w taki system przed głośnymi, przepełnionymi po reformach edukacji budynkami, prawie 40-osobowymi klasami i napompowanymi do niebotycznych rozmiarów podstaw programowych. W edukacji domowej materiał muszą zaliczyć, ale na swoich warunkach i według swojego cyklu. Już teraz w Szkole w Chmurze, która umożliwia taką naukę, jest ponad 10 tys. dzieci i liczba ta rośnie.
Dwa minusy – minus nauczyciele, minus uczniowie – jak wiadomo dają plus. Pod rządami obecnego ministra możemy się więc spodziewać na plusie liczby godzin ponadwymiarowych dla nauczycieli, którzy będą wypełniać luki po tych odchodzących i dodatniej liczby zastępstw, bo godzinami ponadwymiarowymi nie będzie się dało wszystkich braków wypełnić.
Z pozytywów minister przez ostatnie trzy lata nie zauważył i pewnie nie zauważy metody działania młodzieży. Im bardziej się przekonuje, że Jan Paweł II wielkim poetą był, tym młodzież dalej odkłada jego utwory. Im więcej religii jest w szkołach, tym młodzież częściej się z niej wypisuje. Im więcej pieniędzy lekką ręką rozdaje minister, tym młodzi ludzie chętniej zrzucają się na odrzucane przez rządzących inicjatywy. Im silniej piecze nad szkołami będzie chciał sprawować minister, tym mocniej oddolnie będą działać uczniowie z nauczycielami. W sumie więc nie taka czarn(k)a wizja edukacji wyłania nam się na najbliższe lata, choć minusów nie brakuje.
RadioZET.pl