"Powiedzcie rodzicom, że ich kocham". Pilot wiedział, że za chwilę zginie
Nie żyje 21-letni pilot, którego maszyna rozbiła się w nieznanych okolicznościach w pobliżu miasta Gainesville na Florydzie w Stanach Zjednoczonych. Przerażające jest to, że młody mężczyzna zdawał sobie sprawę, że nie uda mu się opanować maszyny. Poprosił kontrolera lotów, by ten "powiedział jego rodzicom, że ich kocha".

Prawdziwie tragiczną historię z Florydy opisują zagraniczne media. Młody, zaledwie 21-letni pilot, zginął w katastrofie lotniczej - doszło do niej we wtorek wieczorem. Najbardziej szokujące jest jednak to, co mężczyzna powiedział pracownikowi kontroli lotów.
Sekundy przed tragedią. Powiedzcie rodzicom, że ich kocham
- Nie sądzę, że uda mi się utrzymać wysokość, jak daleko jestem od Gainesville? - powiedział. 21-latek wiedział, że katastrofa zbliża się nieuchronnie. Ponownie zwrócił się do kontrolera lotów z prośbą, żeby "przekazał jego rodzicom, że ich kocha".
Chwilę później jego maszyna uderzyła w ziemię z prędkością niemal 500 kilometrów na godzinę - tuż po zachodzie słońca ratownicy znaleźli wrak jego samolotu.
21-latek kupił samolot dwa tygodnie wcześniej
Według New York Post 21-latek miał kupić samolot zaledwie dwa tygodnie wcześniej. Wiadomo też, że wystartował zgodnie z przepisami, mimo że widoczność w momencie katastrofy była utrudniona. Przed startem miał też zostać poproszony o odczekanie kilku minut, bo "warunki się poprawiają", co też zrobił. Niestety, to nie wystarczyło.
Krajowa Rada Bezpieczeństwa Transportu i Federalna Administracja Lotnictwa badają sprawę. Na ten moment opublikowano jedynie wstępny raport, w którym napisano, że samolot rozbił się w nieznanych okolicznościach.
Źródło: Radio ZET/New York Post