Obserwuj w Google News

Były prezes GetBack na wolności. Pierwszy wywiad z bohaterem największej od lat afery

11 min. czytania
27.05.2022 13:10
Zareaguj Reakcja

Pierwszy wywiad z bohaterem największej afery ostatnich lat. Były prezes GetBack Konrad Kąkolewski mówi o śledztwie wobec dziennikarzy i o tym, że pieniądze z GetBack można jeszcze odzyskać.

GetBack - klienci mogą odzyskać pieniądze
fot. ARKADIUSZ ZIOLEK/East News
  • Konrad Kąkolewski twierdzi, że pokrzywdzeni w GetBack wciąż mogą odzyskać swoje pieniądze. W rozmowie z Radiem ZET przedstawia jak można to zrobić. Zdaniem Kąkolewskiego do odzyskania jest jeszcze około 7 miliardów złotych.
  • W ramach śledztwa dotyczącego GetBack prokuratura prowadzi wątek dotyczący dziennikarzy i ich udziału w aferze. Kąkolewski był przesłuchiwany w tym śledztwie.
  • Do kradzieży pieniędzy z GetBack doszło już po zatrzymaniu Kąkolewskiego. Prokuratura nie udaremniła kradzieży, choć - jak twierdzi Kąkolewski - miała wiedzę o planowanym przestępstwie
  • Kąkolewski przyznaje się do współpracy z CBA i ABW, które miał informować o planowej kradzieży funduszy z GetBack. Gdyby prokuratura działała tak sprawnie jak CBA, to nigdy nie doszło by do tej kradzieży - mówi Radiu ZET Kąkolewski. Słubży dostały jednak "przykaz" z góry, aby nie chronić tej firmy.
  • Były prezes GetBack przyznaje, że pracujący dla niego współpracownik służb nielegalnie nagrywał rozmówców.

GetBack to jedna z największych afer finansowych ostatnich lat. Spółka, którą kierował Konrad Kąkolewski zajmowała się skupem od banków długów, których klienci nie spłacali. Pieniądze na zakup długów pochodziły z obligacji, które były sprzedawane osobom fizycznym i firmom. Eksperci uważali, że GetBack skupując długi przepłacał.

Po wybuchu afery okazało się, że spółka ma problemy z płynnością i nie jest w stanie spłacić inwestorów. Osób pokrzywdzonych, które kupiły obligacje jest prawie 10 tysięcy. Do tego dochodzi prawie 200 firm, które zostały również pokrzywdzone. Straty poniesione przez osoby fizyczne są szacowane na 2,5 miliarda złotych. Według prokuratury w proceder były zamieszane także banki, które sprzedawały obligacje GetBack w nieuczciwy sposób.

Redakcja poleca

Były prezes GetBack na wolności. "Robię wszystko, by klienci odzyskali pieniądze"

Były prezes GetBack Konrad Kąkolewski przebywał w areszcie od czerwca 2018 roku. Jest podejrzany o wielomilionowe oszustwa, wyrządzenie spółce GetBack szkody w wielkich rozmiarach, czy manipulacje instrumentami finansowymi i podawanie nieprawdy o działaniach spółki. W lutym przed warszawskim Sądem Okręgowym ruszył proces, w którym na ławie oskarżonych oprócz Kąkolewskiego zasiada 15 osób. Zarzuty wobec nich dotyczą oszustw związanych z dystrybucją obligacji GetBack i certyfikatów funduszy inwestycyjnych. W styczniu i marcu tego roku prokuratura skierowała do sądu kolejne dwa akty oskarżenia w tej sprawie.

Konrad Kąkolewski po wpłaceniu poręczenia majątkowego wyszedł na wolność 23 maja.

Były prezes GetBacku udzielił wywiadu Radiu ZET jako pierwszemu medium. Wcześniej rozmawiał tylko z dokumentalistą Sylwestrem Latkowskim, który kończy właśnie książkę i film o aferze GetBack.

Mariusz Gierszewski: Jak pan wyszedł z aresztu na Białołęce, nie było kamer i nie było mikrofonów. Zdziwił się pan, że był tylko jeden dziennikarz – Sylwester Latkowski?

Konrad Kąkolewski: Nie zdziwiłem się dlatego, że od dłuższego czasu ta sprawa jest obrabiana można powiedzieć medialnie. Krótko mówiąc, ci ludzie, którzy ukradli pieniądze, poopłacali parę osób  w mediach, które pisały o tym w ten sposób, który pozwoli im ukraść te pieniądze. Co więcej, dzisiaj już prokuratura, prowadzi przesłuchania w kierunku tych właśnie osób, które pisały w mediach, przesłuchania na okoliczność tego w jaki sposób oni pomogli okraść 20 tysięcy osób. Nie zdziwiło mnie to, że specjalnie nikogo tam nie ma bo już ustalono w mediach jakąś wersję prawdy. A prawda jest inna. 

MG: Do tego jeszcze wrócimy. Mówi Pan, że w sprawie GetBack prokuratura zajmuje się dziennikarzami? Był pan już przesłuchiwany w tym wątku?

KK: Tak byłem słuchany jako świadek. Krótko mówiąc, były pieniądze w Getbacku. GetBack mógł spłacić wierzycieli w co najmniej w 100 procentach, a nawet  wręcz w 300 procentach ich spłacić. Te pieniądze zostały ukradzione, ale żeby ukraść te pieniądze fizycznie, nie w jakiś bardzo przemyślny sposób, w bardzo prosty sposób, no to ktoś musiał oszukać tych wierzycieli, osoby fizyczne. Była potrzebna tuba medialna.  

Absolutnie to nie jest żadna wojna z mediami, bo media są dobre, dziennikarze są dobrzy, natomiast trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że ktoś tam zapłacił parę groszy dwóm czy trzem osobom, no i dzisiaj prokuratura też bada ten wątek.

Redakcja poleca

MG: Bada sama z siebie czy ktoś złożył zawiadomienie?

KK: Bada po pierwsze sama z siebie, ale też i inne osoby, w tym bardzo wielu pokrzywdzonych też składało zawiadomienia, no i są przesłuchiwani, trwa postępowanie w tak zwanej głównej sprawie GetBacku, bo to nie jest ta sprawa która jest w sądzie. Ta sprawa sądowa, w której jestem oskarżony, to zasłona dymna dla tego wszystkiego.  Natomiast jest pod spodem sprawa o sygnaturze RP1.DS.8.2020, która mówi bardzo prosto - były pieniądze w GetBacku, zostały ukradzione, dlatego 20 tysięcy ludzi nie dostało pieniędzy z firmy.

MG: To teraz wracam do tego mojego pierwszego pytania, wychodzi pan na wolność po 4 latach i co pan czuje?

Czuję trzy rzeczy, jeśli można w ten sposób powiedzieć. Po pierwsze, czuję ulgę, że wyszedłem stamtąd, bo byłem tam zakneblowany przez 4 lata. Zakneblowany w taki sposób, że przebywałem tam w ścisłej izolacji, w pełnej ochronie. To znaczy nie widziałem nikogo, a jedzeniem mi zostawiali na parapecie i siedziałem 23 godziny na 24, a godzinę miałem sam spacer, na spacerniaku nieraz wielkości tego pokoju. Czuję ulgę, to jest oczywiste. 

Druga sprawa to że wreszcie można coś zacząć robić, ponieważ ja jestem wierzycielem i też pokrzywdzonym. Abstrahując od tego co prokurator robi, złożyłem wnioski o zmianę układu z wierzycielami, o odwrócenie tych tak zwanych transakcji wyprowadzenia majątku, żeby pieniążki wróciły do GetBacku i żeby wypłacić je ludziom, w tym również mnie, ja też chcę odzyskać te pieniądze. Wiadomo, że na wolności mam więcej możliwości.

Po trzecie jestem dzisiaj świadkiem w 5 sprawach. Wiem, że to brzmi dziwnie. Świadomość opinii publicznej jest inna, że ja jestem winny i koniec. Natomiast jest dzisiaj 6 spraw afery GetBack. W pięciu jestem świadkiem, w  jednej jestem oskarżony, wypowiadam się w sądzie i będę dalej się wypowiadał otwarcie, długo i na temat, więc mogę pewnie się lepiej przydać i prokuraturze w tym byciu świadkiem jak jestem na wolności.  

To były lata dramatyczne, szczególnie pierwszy rok. Ja byłem biznesmenem, któremu się udało zrobić swoje biznesy. Miałem własnych 13 firm i dlatego właśnie zostałem zatrudniony przez Leszka Czarneckiego i przez całą tę grupę, żeby rozwinąć im spółkę GetBack jako biznesmen.

Ja też jestem akcjonariuszem GetBacku, a oprócz tego też  wierzycielem no i lokomotywą, która miała to ciągnąć. Pociągnąłem to dosyć łatwo, nawet dobrze, tak mi się wydaje.

I tyle, wylądowałem w areszcie, padło mi 13 firm w pierwszym roku. Pierwsza padła i to najszybciej firma transportowa. Mieliśmy 500 tirów na drogach w Europie Zachodniej. To była duża firma, właściwie w 3 tygodnie zarząd się przeraził, ludzie pouciekali do konkurencji, kontrahenci wypowiedzieli umowy, a bank wypowiedział umowę linii kredytowej. Trochę dłużej żyła firma kosmetyczna. Miałem 7% rynku kosmetyków w Polsce i sprzedawałem 3 miliony sztuk kremów do rąk i do twarzy i ciała. To było dosyć duże przedsięwzięcie. Umierało to 6 miesięcy. To było ciężkie. 

I do tego wszystkiego GetBack. Było widać, że te pieniądze tam są. Nikt nie był tym w ogóle zainteresowane, żeby je ochronić i pozwolono im po prostu ukraść te pieniądze. To znaczy prokuratura pozwoliła im świadomie ukraść te pieniądze, mimo że ja ciągle pisałem do nich w jaki sposób jest to robione i jak temu zapobiec.

Wcześniej, jeszcze zanim mnie nie aresztowano, to też pewnie jest taka ciekawostka, ja sam zgłosiłem się do służb i do prokuratury - w maju 2018 roku. Zawiadomiłem, że zaczęli kraść. Jest 80 stron protokołów z tego. Były dwie prokuratorki, które chciały zapobiec tej kradzieży, zostały szybko wyrzucone z pracy.  Do tego jeszcze wyrzucono z CBA osoby, które chciały ochronić GetBack. To był jakby większy układ, który ma swoje wpływy od lat. 

MG: Zapewnia Pan, że do kradzieży 2,5 miliarda złotych doszło już po Pańskim aresztowaniu. Ale czy nie ma Pan nic do powiedzenia tym prawie 10 tysiącom obligatariuszy, którzy są poszkodowani? Nie ma Pan potrzeby przyznania, że można było coś zrobić inaczej, żeby ich ochronić?

KK: Przede wszystkim chcę powiedzieć trzy rzeczy. Po pierwsze jest dzisiaj jeszcze możliwość odzyskania 100% tych pieniędzy i ja nie spocznę, dopóki ci ludzie nie dostaną na tacy tych pieniędzy. Prowadzę to jako wierzyciel w sądzie, staram się odwrócić zawarty układ, odwrócić “transakcje” wyprowadznia majątku z GetBack za praktycznie zero  i staram się przywrócić aktywa, czyli pieniądze do firmy. To były wierzytelności, one zostały ukradzione i troszeczkę zwindykowane. Tam jeszcze bardzo dużo zostało. Było 8 miliardów złotych w gotówce, zwindykowano około miliarda złotych, zostało więc jeszcze 7 miliardów. A pokrzywdzonym trzeba oddać tylko 3 miliardy złotych. A przecież 3 miliardy złotych to mniej niż 7 miliardów złotych. Czyli ludzie odzyskają 100% pieniędzy i ja się tym teraz nie zajmuję. Tak naprawdę wyjaśniłem to jak to zrobić od strony nie tylko cywilnej, ale również karnej prokuraturze. I niezależnie ode mnie to prokuratura powinna też działać. A nie działa. Najpierw pozwoliła ukraść, potem grała Greka przez 4 lata, a teraz ciągle nie zabezpiecza tych aktywów chociaż ma dowody na kradzież i te dowody ma od 3 lat. 

MG: Chce Pan powiedzieć: wyszedłem z aresztu i chcę oddać ludziom pieniądze? 

KK: Wyszedłem z aresztu i robię różne rzeczy, aby te osoby odzyskały pieniądze w 100 procentach. Ja również jestem pokrzywdzonym, też chcę dostać pieniądze. 

Ponad 20 milionów złotych pożyczyłem w różnej formie GetBack-owi w tym sensie, że ja też kupowałem obligacje.  Oprócz tego byłem, jestem akcjonariuszem i z innych jeszcze tytułów. Ta firma mi po prostu mówiąc kolokwialnie wisi mi pieniądze tak jak i innym. To jest po pierwsze. Po drugie - ja zostałem zneutralizowany w 2018 po tym jak odmówiłem właścicielowi firmy pomocy w kradzieży pieniędzy z firmy. Zostałem aresztowany, bo przeszkadzałem kraść.

Powiedziałem, że nie będziemy okradać tych ludzi i za to zostałem wrzucony do aresztu i zakneblowany, bo po prostu przeszkadzałem. Dawali mi 2 miliony euro łapówki w kwietniu 2018 roku za to, że ja złożę sfałszowany wniosek do sądu o rozpoczęcie Przyspieszonego Postępowania Układowego GetBacku, aby oni mogli ukraść aktywa, wyciągnąć z GetBack jakby ten cały środek - całe pieniądze.

Teraz ludzie muszą odzyskać swoje pieniądze, ja się tym zajmuję dwoma torami. Jednym to jest droga cywilna jako wierzyciel na podstawie ustawy Prawo restrukturyzacyjne, jest tutaj kilka tuneli, którymi podążamy. Wszystko robię transparentnie, opisuje to dokładnie i do sądu i do Prokuratury. Druga droga to jest droga karna. Jestem świadkiem, ci ludzie są pokrzywdzeni zgodnie z kodeksem postępowania karnego prokurator powinien zabezpieczyć te pieniądze, które zostały wyprowadzone. Nie czyni tego, dlaczego? Prokurator przez 4 lata nie zrobił nic.

Dzisiaj ma obowiązek stanąć publicznie i powiedzieć, dlaczego do tej chwili nie zabezpieczył pieniędzy, które zostały wyprowadzone z tej firmy. To mam do powiedzenia pokrzywdzonym.

Oczywiście oprócz tego wszystkiego, ponieważ ja byłem kapitanem, można powiedzieć, tego okrętu zawsze jest takie poczucie, że można było coś lepiej zrobić. Pytanie, co było możliwe?

Nie odszedłem z GetBacku. Walczyłem do końca, wróciłem z Izraela z widząc, że robią ze mnie złodzieja, który uciekł za granicę. Wróciłem żeby wyjaśnić i zabezpieczyć firmę.

Pytanie, co jeszcze można było zrobić? Pewnie coś można było lepiej zrobić. To nie jest tak, że nie popełniłem błędów, natomiast to nie ja ukradłem te pieniądze. Ja raczej broniłem tej firmy. I za to zostałem wrzucony do aresztu, żeby nie przeszkadzać, bo zablokowałem ten układ w sądzie. Całe to przestępstwo jest niezmiernie proste. GetBack miał 28 miliardów złotych wierzytelności, czyli kupionych z banków bez przepłacania wierzytelności około 4 milionów dłużników. 

Było to warte w gotówce, według tamtejszych szacunków potwierdzonych niezależnymi opiniami biegłych i przez podmioty certyfikowane KNF i podmioty, które co miesiąc wyceniaył te portfele,  co najmniej 8 miliardów złotych czystej gotówki. Po drugiej stronie mieliśmy 3 miliardy złotych obligacji oraz kredytów i innych wierzytelności do spłacenia. To jeszcze piątka zostawała górką, jak to się mówi. Spółka mogła spłacić wszystkie obligacje i jeszcze byłoby 5 miliardów złotych dla akcjonariuszy mniejszościowych. Właściciel, czyli akcjonariusz większościowy, który kontroluje 60%, wyprowadził te pieniądze do innych swoich podmiotów. 

One są wyprowadzone głównie na teren Warszawy, czyli nie są gdzieś w jakiś rajach podatkowych i tak dalej.  Z 8 miliardów te 7 miliardów gotówki w formie aż 28 miliardów wierzytelności jest na terenie Warszawy i można spokojnie te pieniądze odzyskać drogą cywilną albo po prostu drogą karną. Odzyskanie drogą karną to zadanie dla prokuratorów. Jest to nawet szybsze łatwiejsze i prostsze niż drogą cywilną, tylko, że oni muszą chcieć. Tymczasem jest tam jakiś układ i raczej pomogli złodziejowi, a dzisiaj go nie łapią. I aktywów czyli tych pieniędzy nie zabezpieczają. Choć 70% tych pieniędzy jest w odległości 2 kilometrów od prokuratury regionalnej w Warszawie. Ja miałem dalej do tych pieniędzy z aresztu na białołęce niż prokuratura ma ze swojego biura przy Krakowskim Przedmieściu.

MG: Proszę wybaczyć ale to zawsze brzmi jak teoria spiskowa, kiedy osoba oskarżona mówi to nie ja, to ktoś inny.

KK: Moją rolą jest spokojnie to wyjaśniać, pokazywać dowody. Tutaj mamy bardzo dobrą sytuację, dlaczego? Bo to nie jest Amber Gold, gdzie nie było sprawozdań finansowych. Było kilka osób i nikt nie wiedział, co się dzieje.

GetBack to była duża spółka publiczna, aktywa były audytowane co 3 miesiące. Do tego na nieszczęście dla złodziei w Polsce mamy bardzo dobre ustawodawstwo, jeśli chodzi o obrót wierzytelnościami, one nie są w firmie, tylko w funduszach zamkniętych, które są nadzorowane przez towarzystwa funduszy inwestycyjnych, KNF, banki powiernicze. Więc co miesiąc ponad 300 osób nadzorowało ten stan posiadania. Zostawili po sobie mnóstwo dowodów materialnych, czyli raportów biegłych, opinii potwierdzających tą wartość.  Krótko mówiąc, mam się czym bronić i wykazać prawdę w tej sprawie, bo te dokumenty są. Przelewy są. Potwierdzenia stanów kont są. A co najważniejsze codziennie prawie 4 miliony dłużników, czyli zwykłych ludzi - jak o się teraz mówi - Polek i Polaków - spłaca i to codziennie od 2 do 4 milionów zotych na dzień.  I te pieniądze idą do złodziei, a nie do pokrzywdzonych. Tych płatności nie da się ukryć. Tych dłużników przecież nie można zniknąć czy ukraść. Te płatności codziennie zdradzają całą kradzież i ją potwierdzają. 

MG: Jak Pan odpowie na zarzut, że robił Pan wiele aby służby objęły GetBacku parasolem ochronnym? Był Pan współpracownikiem CBA?

KK: To jest bardzo prosta sytuacja. Duża firma publiczna zaczęła być okradana. Widziałem  nie tylko ja, ale cały zarząd, że właściciel  zaczynają ją okradać, manipulować.Najpierw kursem akcji na giełdzie. Nie wyszło im, w związku z czym zaczęli iść w stronę kradzieży pieniędzy. Więc ja kilkoma kanałami zgłosiłem się do służb i do ABW i CBA. Tak, współpracowałem. CBA od razu wiedziało jak ta kradzież będzie wyglądała. Chciało temu zapobiec i prowadziło pewne operacje o których nie mogę mówić. Podpisałem pewne dokumenty.  Absolutnie nie płaciłem służbom żadnych łapówek, opłacałem swoich pracowników oraz zewnętrzne podmioty, które koordynowały moją normalną współpracę. To znaczy prezes dużej spółki publicznej zwrócił się do służb i powiedział, że jest zagrożony majątek firmy. Służby pytały też o przestępstwa na przykład Leszka Czarneckiego. Toczą się postępowania.

Krótko mówiąc, prezes zarządu dużej spółki publicznej poszedł do służb, współpracował, ale nie po to, żeby zyskać jakąś ochronę za łapówki, tylko po to, żeby te służby zrobiły swoje czyli po prostu ochroniły Polaków. Nikt nikomu żadnych łapówek nie płacił. I powiem wprost - CBA zrobiło doskonałą robotę. Gdyby prokuratura działała tak sprawnie jak CBA, to nigdy by do tej kradzieży nie doszło.  A jakby doszło jednak, to do dziś dawno już faktyczny złodziej by był złapany, a pieniądze byłyby oddane ludziom. CBA to doskonale rozumiało, ma bardzo kompetentne osoby. To nie jakaś laurka czy wazelina tylko fakty. Natomiast prokuratura do dziś nie złapała złodzieja i nie zabezpieczyła pieniędzy. Choć wie gdzie są, ma dowody. Wie kto, kiedy, jak ukradł. I jak to naprawić. 

Redakcja poleca

MG: Pojawiały się plotki, że niektórzy funkcjonariusze CBA użytkowali prywatnie samochody leasingowane przez GetBack?

KK: To nie prawda, to jakiś absurd. Spotykaliśmy się, w różnych miejscach. CBA wiedziało na początku jak ta kradzież zaczęła być robiona. To delegatura warszawska CBA doprowadziła do powstania śledztwa o którym mówiłem na początku. I wyjaśnienia tej sprawy na początku 2020 roku już.  Prokuratura odłożyła ją na półkę.

MG: Jeszcze jedno pytanie. Czy Radosław K. współpracownik służb, który pracował dla Pana, szukał haków, nielegalnie nagrywał rozmówców?

Nie potrzebowaliśmy żadnych haków, bo na kogo i po co? Czy były nagrania? Tak, Radek ostro sam się zabezpieczał i sam nagrywał przy pomocy takich wkładek. Wiedział jak wygląda rzeczywistość i bardzo dobrze, że nagrywał bo dzięki temu dzisiaj w aktach są transkrypcje rozmów pokazujące właśnie jak myśmy bronili firmy i że służby wiedziały i chciały działać. No, ale dostały przykaz odgórny, żeby nie do końca chronić tę firmę i tyle. Bo ta grupa złodziei od lat ma swoje wpływy. 

MG: Pańskie plany na najbliższy czas?

KK: Po pierwsze nigdzie nie uciekłem i nie ucieknę. Była taka narracja. Wyszedł to ucieknie zaraz pewnie do Izraela. Przede wszystkim muszę to wyjaśnić. No bo jak ruszyć do przodu z takim odium na czole największego złodzieja w Polsce? Tak się nie da.

Radio ZET