"Będzie gra na przeczekanie". Polska niegotowa na masowe testowanie w piątej fali
Do wykrycia 100 tysięcy przypadków koronawirusa w ciągu doby - poziomu, którego w czasie fali zakażeń wariantem Omikron spodziewa się Ministerstwo Zdrowia - będzie potrzebne nawet pół miliona testów dziennie. Rząd nie informuje, jak chce podołać temu wyzwaniu, a eksperci nie mają wątpliwości. "Większość zakażonych pozostanie niezdiagnozowana" – ocenił prof. Robert Flisiak z Rady Medycznej przy premierze.

Omikron przyniesie Polsce piątą falę koronawirusa, a liczba wykrywanych dziennie infekcji może wynieść nawet 100 tysięcy – wynika z prognoz Ministerstwa Zdrowia.
By wykryć tyle nowych infekcji w ciągu jednej doby, potrzebne będzie masowe i szybkie testowanie – nawet powyżej pół miliona wykonanych testów na koronawirusa dziennie. Tymczasem do tej pory niewiele było dni, kiedy ich liczba przekroczyła 100 tysięcy.
Polska niegotowa na masowe testowanie? "Będzie gra na przeczekanie"
Jak rządzący chcą przygotować się na piątą falę i masowe testowanie w związku z bardziej zakaźnym wariantem Omikron? – To może się okazać trudne, jeśli w tym samym czasie będzie potrzeba więcej osób do pomocy w poradniach rodzinnych i szpitalach – powiedział "Gazecie Wyborczej" organizator punktów wymazowych i punktów szczepień na terenie Śląska.
Sceptyczny jest prof. Robert Flisiak z Rady Medycznej przy premierze, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych. – U nas to nie będzie żadna strategia. U nas tak po prostu się stanie. System jest niewydolny w wielu obszarach i rząd niewiele zrobił, by cokolwiek poprawić. Wobec braku testów antygenowych w poradniach i braku możliwości przeprowadzenia większej liczby testów w laboratoriach PCR większość zakażonych pozostanie niezdiagnozowana. Czyli będzie to, o czym już mówiłem: gra na przeczekanie. Byle do wiosny – powiedział "GW" prof. Flisiak.
Przestaną testować w ogóle? "COVID-19 byłby traktowany jak grypa"
Minister Niedzielski powiedział, że laboratoria mogą dziś przy maksymalnym obciążeniu robić do 200 tys. analiz testów na dobę. "Nietrudno sobie wyobrazić, że na wynik trzeba będzie czekać dłużej niż obecnie. W dodatku wiele szpitali właśnie ogranicza stosowanie szybkich testów genetycznych, dzięki którym na wynik nie czeka się kilku czy kilkunastu godzin" – czytamy w "GW".
Dziennik przytacza, że pod koniec grudnia apteki miały w swoich magazynach 305 tys. testów, a obecnie zapasy wzrosły do poziomu 500 tys. Dane pochodzą od prywatnej firmy PEX Pharma Sequence, która monitoruje zaopatrzenie w aptekach. Gazeta zastanawia się, czy państwo w tej sytuacji zrezygnuje z systemu diagnozowania z testów, wzorem przymierzającej się wprost do tego Hiszpanii. "COVID-19 byłby traktowany podobnie jak grypa, w której liczbę zachorowań szacuje się – podobnie jak w Polsce robi to sanepid – na podstawie danych zbieranych od lekarzy" - czytamy.
RadioZET.pl/Wyborcza.pl