Obserwuj w Google News

Powrót do szkół. "Jeszcze przez rok trzeba zacisnąć zęby". Co potem?

5 min. czytania
29.08.2022 13:08
Zareaguj Reakcja

- Na rok szkolny 2022/2023 życzę nauczycielom, żeby się nie bali. A uczniom, żeby nie patrzyli na nich jak na skupisko sfrustrowanych, niepewnych ludzi, z którymi muszą się borykać - mówi Małgorzata Zaradzka-Cisek, była dyrektorka liceum w Łodzi. W podcaście edukacyjnym opowiada o tym, jak wygląda życie po szkole, jak wyglądało życie wypełnione pracą w szkole i dlaczego szkoła na naszych oczach się kończy.

Klasa w szkole
fot. Stanislaw Bielski/REPORTER

Małgorzata Zaradzka-Cisek przez 10 lat była dyrektorką XXI LO w Łodzi, wcześniej przez pięć lat pełniła funkcję wicedyrektorki. Rok temu odeszła na emeryturę. - Nie żałuję, zrobiłam to, co mogłam zrobić, więcej by się nie dało. W sumie 36 lat pracy dla polskiej oświaty to wystarczająco – podsumowuje w podcaście edukacyjnym "Szkoła marzeń".

Jak wyglądał u niej ostatni rok? - Weszłam w szaleństwo. Uświadomiłam sobie, na co nie miałam czasu i zaczęłam to realizować. Czyli przede wszystkim książki. Wcześniej czytałam je tak długo, że nie pamiętałam tego, co było na początku. Kawa, która zawsze w szkole była zimna, teraz jest ciepła. No i teatr, kino. A pierwsze co zrobiłam, to remont balkonu – wylicza w podcaście.

W szkole zawsze najgorsze miała wtorki: po południami organizowała rady pedagogiczne, potem nieraz o 21 odbierała telefony od rodziców. - Teraz we wtorki chodzę na basen, saunę, wieczorem idziemy z mężem na kolację, więc nie gotuję. Ten najtrudniejszy dzień tygodnia zastąpiłam dniem dla siebie – opowiada.

Choć przyznaje, że były pokusy, by w szkole jeszcze pracować. Zwłaszcza, gdy okazało się, że następców i chętnych do kierowania liceum nie ma. - Jesteśmy pod kontrolą władz miejskich, ministerialnych, kuratorium, właściwie dyrektor jest marionetką. Kiedy to jest wygodne, to ma być odpowiedzialny za wszystko, a kiedy podejmie decyzje, to zaraz jest dopytywanie, kto nadał takie uprawnienia – tłumaczy. Stąd chętnych do kierowania podstawówkami czy ogólniakami brak.

Szkoła się skończy

Teraz na emeryturze sama nie włącza informacji o szkole, ale i tak co chwila słyszy o braku nauczycieli, dyrektorów, o braku podwyżek. - Żal mi szkoły jako instytucji, żal mi nauczycieli, którzy w tych instytucjach funkcjonują. Żal mi dyrektorów, którzy są bezradni, a przede wszystkim żal mi uczniów – wylicza i ze smutkiem stwierdza: szkoła się skończy. Mówiąc to, myśli o swoim wnuczku, który za pięć lat pójdzie do podstawówki. - Kto go będzie uczyć, czego, jak? Może nauczanie domowe będzie dobrym rozwiązaniem. Może nie będzie wyboru - zastanawia się.

Redakcja poleca

Jej zdaniem szkoła jest za bardzo uzależniona od czynników zewnętrznych, powinna być apolityczna. Jeszcze 10,15 lat temu tak było. - Wtedy pojawiła się przestrzeń do mówienia o tym, co znaczy być wolnym, odpowiedzialnym, ale to z drugiej strony rodziło problemy, czy nie jest tego za dużo – mówi w „Szkole marzeń”.

Np. dokładnie pamięta sytuację, gdy w liceum jeden z nauczycieli organizował dzień wolności. Grupa uczniów przyszła do niej, bo miała uwagi do tego pomysłu. Informacja o wydarzeniu doszła też do rodziców, ci powiadomili kuratorium. Traf chciał, że dzień wcześniej w ramach akcji "Krwinka" fundacja przyniosła do liceum kolorowe balony. A że zbliżał się Tęczowy Piątek, to ktoś skojarzył to ze sobą. I dzień wolności zaczął się od telefonu z kuratorium. - A przed szkołą z ulotkami stali narodowcy – opowiada Zaradzka-Cisek. Potem kontrola z kuratorium zauważyła u jednego z uczniów tęczowy troczek przy torbie. - Powiedziałam, żeby wpisali to do raportu. Oczywiście nie zrobili tego, bo by się ośmieszyli. Teraz możemy się z tego pośmiać, ale będę to do końca życia wspominać - mówi była dyrektorka liceum.

Gdy obserwuje już z dystansu edukację, głównym problemem według niej jest to, że wszyscy są zagubieni. - Np. nauczyciele nie widzieli jeszcze niektórych podręczników, bo książki są jeszcze w druku. Tak jest co roku. Nie wiemy, co będzie od września – mówi. Na szkołę marzeń ma prostą definicję, czyli nauczyciel uczy, uczy się, a uczniowie pracują twórczo. - Najfajniejsze rzeczy są proste. Tylko trzeba stworzyć warunki, żeby można było to zrobić – mówi w "Szkole marzeń" Zaradzka-Cisek.

Według niej pierwszy punkt to dobrze opłacony nauczyciel. Jak ktoś chce wyrobić tylko liczbę godzin, to powinien mieć suchą pensję. Ale jak ktoś jest pracowity, pomysłowy, chce robić coś więcej, to powinien wdrażać te pomysły, pracować indywidualnie, a dyrektor powinien to widzieć i za to zapłacić. - Tylko dyrektor nic nie może, dodatek motywacyjny jest śmieszny. Ja miałam 380 zł na rękę dodatku. Dobrze, że o tym nie wiedziałam, bo bym nie wstała rano z łóżka – opowiada.

Nauczyciel musi umieć przyznać się do błędu

Zdaniem byłej dyrektorki musi jeszcze nastąpić też przełom między pracownikami szkoły i uczniami. Konkretnie chodzi o współpracę i zburzenie bariery między biurkiem, a stolikami uczniów. Bo nauczyciele też nie są idealni. - Nie powinniśmy zabierać problemów do szkoły. Jak nie potrafimy tego ukryć przed dziećmi, to powinniśmy im powiedzieć wprost: dziś mam fatalny dzień. Kiedyś tak zrobiłam i młodzież zrozumiała. To była chyba najlepsza lekcja – wspomina Zradzka-Cisek.

Wiele razy widziała też, że nauczycielom trudno przychodzi przyznanie się do tego, że czegoś nie wiedzą, nie potrafią zrobić. - Nie rozumiem tego. Młodzież w niektórych dziedzinach jest lepsza od nas, też możemy się od nich uczyć – mówi w „Szkole marzeń”. Dlatego jej zdaniem nauczyciele częściej powinni zmieniać szkołę, w której pracują. W nowym miejscu nabraliby nowych doświadczeń, mieliby nowy impuls do działania. Najgorzej jest się zasiedzieć w jednym miejscu. - Niektórzy proszą np. o lekcje z klasą o innym profilu i w ten sposób sobie z tym radzą, ale nie wszyscy – mówi Zaradzka-Cisek.

Od kilku lat obserwuje też duże zastraszenie w środowisku. - A uczniowie widzą, jak my się zachowujemy i to naśladują. Młodzież musi mieć wzorce – przypomina w podcaście była dyrektorka.

Dlatego na rok szkolny 2022/2023 nauczycielem życzy, żeby się nie bali, zacisnęli zęby i wytrwali jeszcze jeden rok. - Uczcie tak, jak serce podpowiada. Otwórzcie umysły na jakąś nowość, a wy uczniowie podpowiedzcie swoim nauczycielom, co to ma być, czego oczekujecie. W ten sposób może pomożecie zmienić im decyzję o tym, żeby odejść do Biedronki na kasę, bo kto was będzie uczył? - mówi.

A co za rok? - Doły wezmą sprawy w swoje ręce, bo pobożnym życzeniem jest to, żeby coś zmieniło się na górze - stwierdza na koniec w podcaście.

RadioZET.pl