Obserwuj w Google News

"Wy Polacy wiecie, że Rosję można pokonać". Rosjanin zdradza, jak rozmawiać z Putinem

4 min. czytania
20.01.2023 18:38
Zareaguj Reakcja

- Z Putinem trzeba rozmawiać z pozycji siły. Na pewno nie z pozycji pacyfizmu i umiłowania pokoju. Polityka braku eskalacji doprowadzi nas do punktu, w którym Putin będzie musiał użyć broni nuklearnej - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską Borys Bondariew, były rosyjski dyplomata, który odszedł ze służby w proteście przeciw inwazji na Ukrainę.

Putin
fot. Russian Ministry of Defence/AP/East News, Sergei Bobylev/Kremlin Pool Photo via AP/East News

Borys Bondariew przez lata pracował w rosyjskiej służbie dyplomatycznej. W latach 2002-22 był zatrudniony w MSZ, a ostatnio (do lutego ubiegłego roku) piastował stanowisko głównego doradcy przy rosyjskiej misji dyplomatycznej w Genewie. Odszedł w proteście przeciw inwazji na Ukrainę. "Nie mogę dłużej uczestniczyć w tej krwawej, bezsensownej i absolutnie niepotrzebnej hańbie" - napisał w oświadczeniu sprzed roku.

W wywiadzie dla Wirtualnej Polski przyznał, że to był ten "moment, w którym trzeba zdecydować, co robić dalej". - Czy się przystosować do tej sytuacji, powiedzieć sobie "cóż ja mogę zrobić" i nadal pracować, czy uznać jednak, że miarka się przebrała i nie mogę już tego dłużej tolerować? - mówił, dodając, że "każdy podjął jakąś decyzję moralną".

B. dyplomata z Rosji: Zachód powinien przestać unikać eskalacji

Zdradził, że oprócz niego z rosyjskiej dyplomacji i resortu spraw zagranicznych odeszło ok. 20-30 osób. - Może było ich mniej, może więcej. W każdym razie to nie jest dużo - ocenił, zaznaczając, że w departamentach MSZ w Moskwie pracuje ok. 3,5 tys. ludzi, a drugie tyle na misjach zagranicznych. Jednocześnie zna on sporo osób, które wciąż pracują dla reżimu, usprawiedliwiając ten fakt na różne sposoby.

- Wielu z nich jest niezadowolonych, uważają, że ta wojna to błąd. Ale dalej pracują – z bardzo różnych powodów. Niektórzy mają dzieci, o które muszą zadbać, albo rodziców, których muszą utrzymać. Dyplomaci w Moskwie bardzo dobrze zarabiają i znalezienie pracy równie dobrze płatnej nie byłoby łatwe - tłumaczył. Dodał przy tym, że klimat wokół wojny jest dziś mniej korzystny i dużo łatwiej jest narazić się na pytania o powody odejścia oraz oskarżenia o nielojalność wobec państwa.

Redakcja poleca

Rozmówca WP jest jednak zdania, że Zachód powinien porzucić retorykę unikania eskalacji i nie mówić głośno o tym, że nie chce wojny z Władimirem Putinem. - Nikt, rzecz jasna, nie chce, żeby doszło do wojny nuklearnej. Putin, moim zdaniem, też nie. Ale kiedy mówi się głośno, że nie chce się eskalacji, to daje się przeciwnikowi przewagę - mówił.

Wskazał, że przyczyną tego mogą być bardziej transparentne i uczciwe, demokratyczne procesy polityczne, obecne na Zachodzie, a niemal niewystępujące w Rosji. Podkreślił jednak, że z Putinem należy rozmawiać "z pozycji siły. Na pewno nie z pozycji pacyfizmu i umiłowania pokoju".

Rosyjska armia. "Putin może posłać na wojnę milion osób"

Wspomniał również o pocisku, który trafił na granicę Polski, do lubelskiego Przewodowa - że "wszyscy na Zachodzie bardzo szybko uznali, że to nie mogła być rosyjska rakieta, musiała być ukraińska. Że to nie mógł być Putin. A kto wam tak powiedział?".

Jak Putin naprawdę wystrzeli rakietę w kierunku Warszawy, to wszyscy też powiedzą, że to nie mógł być on. I to jest właśnie ten lęk przed eskalacją. Powtarzam: nie pokazujcie, że się boicie. Jak pokazujecie, to wysyłacie Putinowi sygnał, że nie jesteście gotowi się bronić - Borys Bondariew

Bondariew podkreślił, że co prawda Polska na ten moment nie powinna obawiać się inwazji militarnej ze strony Rosji, ale należy "uważać na różnego rodzaju prowokacje, włącznie z atakami terrorystycznymi".

Redakcja poleca

W rozmowie pojawił się również wątek rosyjskiej armii. Zdaniem dyplomaty jest ona "źle wyposażona, źle zorganizowana", a "żołnierze nie mają motywacji". - Armia musi używać najemników i więźniów. Sposoby walki Rosji nie zmieniły się od początków II wojny światowej - ocenił.

Zaznaczył jednak, że Rosjanie wciąż mają ogromne rezerwy, a Putin jest w stanie posłać na front na milion osób. - Jest w stanie poświęcić tylu Rosjan, ilu będzie trzeba. Przynajmniej do czasu, kiedy rosyjskie społeczeństwo będzie mu na to pozwalać. Pozostaje mieć nadzieję, że Rosjanie w końcu powiedzą "dość". Do tego czasu radziłbym jednak nie lekceważyć rosyjskiej armii - stwierdził.

"Z Putinem trzeba rozmawiać, by dwa razy się zastanowić, co chce zrobić"

- Polityka braku eskalacji doprowadzi nas do punktu, w którym Putin będzie musiał użyć broni nuklearnej. Krzyknie: "Zróbcie to i to, bo inaczej sięgnę po bombę atomową", a wtedy wszyscy powiedzą: "Ok, nie chcemy eskalacji, może więc dajmy Putinowi to, czego chce". Wtedy poczuje się mocny i zaraz powie, że chce czegoś jeszcze. I znowu mu to dacie. A on będzie wymyślał dalej - kontynuował Bondariew.

A co, jak powie, że użyje broni jądrowej? Może nadejdzie taki moment, że będzie musiał jej użyć - właśnie po to, by pokazać, że jego groźby są prawdziwe. Z nim trzeba rozmawiać tak, żeby się zastanowił dwa razy nad tym, co zamierza zrobić. Jak mówi, że zrzuci bombę atomową, to trzeba mu odpowiedzieć: "To zrzuć, my wtedy zrzucimy swoją". Wy, Polacy, wiecie dobrze ze swojej historii, że Rosję można pokonać - Borys Bondariew

W wywiadzie oznajmił również, że nie wierzy "w żadne przekazanie władzy" w Rosji i że Putin będzie rządził krajem do śmierci. Ostrzegł jednak, że sankcje gospodarcze niekoniecznie zniechęcą Rosjan do swojego prezydenta, ponieważ brak dobrobytu i trudna sytuacja ekonomiczna to coś, do czego od lat są przyzwyczajeni.

- Rosjanie muszą zrozumieć, że to, co się teraz dzieje, to jest wojna, i że to wojna przegrana. Putin musi zostać wyparty z Donbasu, z Krymu, z całej Ukrainy. Kiedy to się stanie, ludzie zaczną zadawać pytania, a Putin straci swój autorytet pośród elit, które stworzył. [...] Jak ludzie to zrozumieją, to może część z nich nabierze odwagi, by coś zrobić. To jedyna szansa na odsunięcie Putina od władzy. Rosjanie muszą zacząć go postrzegać jako przegranego - powiedział Rosjanin w rozmowie z WP.

RadioZET.pl/Wirtualna Polska