Oceń
We wtorek 14 marca w Sądzie Okręgowym w Warszawie odbyła się szósta rozprawa w sprawie proaborcyjnej aktywistki. Justyna Wydrzyńska została uznana winną "udzielenia pomocy Annie, przez przekazanie paczkomatem mizoprostolu, art. 152 par. 2 KK. Osiem miesięcy ograniczenia wolności przez wykonywanie nieodpłatnej pracy przez 30h/msc". Uzasadnienie wyroku będzie utajnione. "GW" podaje, że Aborcyjny Dream Team zapowiedział apelację.
Justyna Wydrzyńska: To najbezpieczniejsza metoda w Polsce
Podczas swojej mowy końcowej, Justyna Wydrzyńska powiedziała, że "tabletki, które posiadałam na własny użytek, i które wysłałam Ani są obecnie w Polsce najbezpieczniejszą metodą przerywania ciąży". - Nie wymagają znieczulenia, nie powodują ryzyka powikłań i są bezpieczniejsze niż proste zabiegi medyczne. Wiem to z oficjalnych raportów Światowej Organizacji Zdrowia, które rekomendują, by mife&miso były substancjami dostępnymi powszechnie. Nie ma ku temu żadnych przeciwwskazań - mówiła.
Cała mowa końcowa, w której aktywistka odnosiła się m.in. do przemocy domowej i chęci pomocy została opublikowana na profilu Aborcyjnego Dream Teamu. - Gdybym miała pełną wiedzę na temat rzeczywistości w jakiej żyła Ania, nie tylko wysłałabym jej tabletki, ale pozostałabym w kontakcie, aby wspierać ją w trakcie przyjmowania leków - mówiła w sądzie Justyna Wydrzyńska.
Justyna Wydrzyńska - jak podał na Twitterze Aborcyjny Dream Team - została jednocześnie uniewinniona z zarzutu posiadania tabletek z zamiarem wprowadzenia ich do obrotu. Aktywistka działa w środowisku proaborcyjnym od 16 lat, walcząc o prawa kobiet. Jej problemy zaczęły się od pomocy, której udzieliła Annie w 2020 roku. Kobieta zgłosiła się wówczas do Aborcji Bez Granic i zadeklarowała, że jest zdecydowana na usunięcie ciąży. Mówiła, że wcześniej zamówiła tabletki z Woman Help Woman, ale to nie przychodziły przez długi czas. Była zdecydowana na wyjazd do niemieckiej kliniki, jednak z uwagi na szantaż ze strony męża, musiała z tych planów zrezygnować.
Na sytuację Anny zareagowała Justyna Wydrzyńska, przekazała jej swoje tabletki, które niestety znalazł partner Ani, który o sprawie zawiadomił policję. W efekcie, w 2021 roku aktywistce postawiono zarzuty dotyczące pomocnictwa w aborcji.
Justyna Wydrzyńska winna. Przed sądem pojawili się demonstranci
Gdy w sądzie toczyła się rozprawa, przed gmachem pojawili się ludzie, którzy w ramach solidarności z Justyną Wydrzyńską urządzili demonstrację. Wśród zgromadzonych była posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. "Tak długo, jak długo państwo polskie odmawia kobietom legalnej i dostępnej aborcji, tak długo my, kobiety, musimy sobie pomagać!" - napisała na Twitterze.
Po ogłoszeniu wyroku Dziemianowicz-Bąk dodała kolejny wpis. "Nie, to nie Justyna jest winna - winne jest państwo, które odwraca się od kobiet" - napisała.
RadioZET.pl
Oceń artykuł