Sąd wydał wyrok w sprawie Justyny Wydrzyńskiej. "Uzasadnienie będzie utajnione"

14.03.2023 17:02

Justyna Wydrzyńska została uznana winna udzielenia pomocy w dokonaniu aborcji. Taki wyrok usłyszała dziś w Sądzie Okręgowym w Warszawie aktywistka, która przed dwoma laty oddała swoje tabletki poronne potrzebującej kobiecie. Działaczka została skazana na osiem miesięcy ograniczenia wolności przez wykonywanie prac społecznych. 

Justyna Wydrzyńska. Wyrok sądu
fot. WOJTEK RADWANSKI/AFP/East News

We wtorek 14 marca w Sądzie Okręgowym w Warszawie odbyła się szósta rozprawa w sprawie proaborcyjnej aktywistki. Justyna Wydrzyńska została uznana winną "udzielenia pomocy Annie, przez przekazanie paczkomatem mizoprostolu, art. 152 par. 2 KK. Osiem miesięcy ograniczenia wolności przez wykonywanie nieodpłatnej pracy przez 30h/msc". Uzasadnienie wyroku będzie utajnione. "GW" podaje, że Aborcyjny Dream Team zapowiedział apelację.

Justyna Wydrzyńska: To najbezpieczniejsza metoda w Polsce

Podczas swojej mowy końcowej, Justyna Wydrzyńska powiedziała, że "tabletki, które posiadałam na własny użytek, i które wysłałam Ani są obecnie w Polsce najbezpieczniejszą metodą przerywania ciąży". - Nie wymagają znieczulenia, nie powodują ryzyka powikłań i są bezpieczniejsze niż proste zabiegi medyczne. Wiem to z oficjalnych raportów Światowej Organizacji Zdrowia, które rekomendują, by mife&miso były substancjami dostępnymi powszechnie. Nie ma ku temu żadnych przeciwwskazań - mówiła. 

Cała mowa końcowa, w której aktywistka odnosiła się m.in. do przemocy domowej i chęci pomocy została opublikowana na profilu Aborcyjnego Dream Teamu. - Gdybym miała pełną wiedzę na temat rzeczywistości w jakiej żyła Ania, nie tylko wysłałabym jej tabletki, ale pozostałabym w kontakcie, aby wspierać ją w trakcie przyjmowania leków - mówiła w sądzie Justyna Wydrzyńska.

Justyna Wydrzyńska - jak podał na Twitterze Aborcyjny Dream Team - została jednocześnie uniewinniona z zarzutu posiadania tabletek z zamiarem wprowadzenia ich do obrotu. Aktywistka działa w środowisku proaborcyjnym od 16 lat, walcząc o prawa kobiet. Jej problemy zaczęły się od pomocy, której udzieliła Annie w 2020 roku. Kobieta zgłosiła się wówczas do Aborcji Bez Granic i zadeklarowała, że jest zdecydowana na usunięcie ciąży. Mówiła, że wcześniej zamówiła tabletki z Woman Help Woman, ale to nie przychodziły przez długi czas. Była zdecydowana na wyjazd do niemieckiej kliniki, jednak z uwagi na szantaż ze strony męża, musiała z tych planów zrezygnować. 

Na sytuację Anny zareagowała Justyna Wydrzyńska, przekazała jej swoje tabletki, które niestety znalazł partner Ani, który o sprawie zawiadomił policję. W efekcie, w 2021 roku aktywistce postawiono zarzuty dotyczące pomocnictwa w aborcji.

Justyna Wydrzyńska winna. Przed sądem pojawili się demonstranci

Gdy w sądzie toczyła się rozprawa, przed gmachem pojawili się ludzie, którzy w ramach solidarności z Justyną Wydrzyńską urządzili demonstrację. Wśród zgromadzonych była posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. "Tak długo, jak długo państwo polskie odmawia kobietom legalnej i dostępnej aborcji, tak długo my, kobiety, musimy sobie pomagać!" - napisała na Twitterze.

Po ogłoszeniu wyroku Dziemianowicz-Bąk dodała kolejny wpis. "Nie, to nie Justyna jest winna - winne jest państwo, które odwraca się od kobiet" - napisała. 

RadioZET.pl