Czerwony pasek na świadectwie. "Za chwilę uczniowie zastrajkują i powiedzą: dość"
- Rodzice często określają siebie przez pryzmat dziecka. Jak ono ma czerwony pasek, to tak jakby oni odnieśli sukces. Świadectwo jest namacalne. Można je pokazać, zobaczyć. Jeśli dziecko osiąga sukces, pięknie malując, albo jest wrażliwe, to jak się tym pochwalić? - mówi w rozmowie z RadioZET.pl psychiatra dr Aleksandra Lewandowska.

Aleksandra Pucułek: Zawsze przy rozpoczęciu roku szkolnego ma pani więcej pacjentów. A przy zakończeniu?
Dr Aleksandra Lewandowska, konsultant krajowa w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży, ordynator oddziału psychiatrycznego dla dzieci w Szpitalu im. Józefa Babińskiego w Łodzi: - Taka sama dynamika. W wakacje mamy chwilę oddechu. Wtedy częściej trafiają do nas dzieci, które np. mieszkają w internatach. Gdy wracają do domów, nie są w stanie z rodziną funkcjonować, więc potrzebują pomocy. Potem zaczyna się rok szkolny. Po dwóch tygodniach pojawiają pierwsze sprawdziany, a u nas pojawia się więcej pacjentów. Tak samo jest na koniec semestru i przy zakończeniu roku szkolnego.
Kiedy to rozdawane są świadectwa z czerwonym paskiem.
- Kiedy to się skończy? To totalne wariactwo. W naszym społeczeństwie jesteśmy nastawieni na tzw. sukces, który wciąż jest rozumiany przez dużą część rodziców jako dobra szkoła, dobre oceny i czerwony pasek.
Czerwony pasek wrzuca wszystkie dzieci w jeden schemat: średnia min. 4,75, zachowanie wzorowe. Nie da się ze wszystkiego być dobrym. Teraz liczy się bycie specjalistą w danej dziedzinie. To czemu na to cały czas patrzymy? Czemu ci rodzice wciąż publikują zdjęcia świadectw swoich dzieci np. w mediach społecznościowych, jakby to miało jakieś znaczenie?
- Bo tak jest łatwiej, bo to jest namacalne. To można pokazać, zobaczyć, to jest obrazowe. Jeśli dziecko osiąga sukces, pięknie malując, albo jest wrażliwe, to jak się tym pochwalić? Zwłaszcza, gdy dochodzą pytania od babć, cioć, wujów, dziadków: ile masz szóstek, pokażesz świadectwo, jaką masz średnią? Są dzieci, którym nauka przychodzi łatwo i ten czerwony pasek pojawia się obok, jako efekt a nie cel. Ale część dzieci odpowiada na potrzeby rodziców, siedzi z kalkulatorami i przelicza, jaka będzie ta średnia. Nieraz ten czerwony pasek jest okupiony ogromnym stresem i ponadludzkim wysiłkiem.
Tylko to jest motywacja zewnętrzna.
- Oczywiście. A co się za tym kryje? Czemu ten czerwony pasek dla tego rodzica jest tak ważny? Pod spodem są niespełnione ambicje, dużo lęku, niepewności, nieprzyznawania się do braku kompetencji. Rodzice często określają siebie przez pryzmat dziecka. Jak ono ma czerwony pasek, to tak jakby rodzice odnieśli sukces.
Nie wiem, czemu my dorośli robimy to dzieciom. Za chwilę normą będzie młody człowiek z zaburzeniem psychicznym, a człowiek zdrowy będzie określany jako nienormatywny, bo normą określamy to, co jest większością. Mamy opresyjny system edukacji, który sprawdza odtwórczość. Czy dobrze „wkułeś’. I nikt nie chce odpuścić. Począwszy od góry. Jeśli minister edukacji nie wejdzie w aktywną współpracę z osobami, które wiedzą więcej o rozwoju dziecka i nastolatka, które mówią, że inteligencja emocjonalna jest znacznie ważniejsza niż intelekt, to nie wyjdziemy z tego problemu.
Na razie obserwuję ciągłe odbijanie piłeczki. MEiN twierdzi, że nie narzuca, jak ma być realizowana podstawa programowa i nauczyciel nawet na lekcji historii może zrobić lekcję o edukacji zdrowotnej. Na to nauczyciele odpowiadają, że chętnie zrobiliby taką lekcję, ale muszą przygotować uczniów do egzaminu ósmoklasisty czy do matury. W dodatku nie każdy rodzic daje przyzwolenie na zmiany. Tylko dzieci mówią jednym głosem. „Szkoła kojarzy mi się z więzieniem, zabiera mi życie, wolność, tłumi moją kreatywność” – to są ich słowa. To czego my jeszcze potrzebujmy?
Dzieci, które określają swoją wartość przez pryzmat czerwonego paska, są często pogubione, nieszczęśliwe, rozgoryczone. Nie do końca radzą sobie w relacjach z drugim człowiekiem. Jedna z moich pacjentek, zawsze najlepsza uczennica, nagle przestała być "naj". W depresji pogarsza się koncentracja, zapamiętywanie, stąd jej gorsze wyniki w nauce. Dziewczyna nie mogła sobie z tym poradzić, bo określała swoją wartość przez oceny. W trakcie leczenia powiedziała mi: nie wiem, kim jestem, co mi tak naprawdę daje szczęście, satysfakcję. Nie wiem, czy tak myślę, bo tak mnie ukształtowała rodzina, społeczeństwo, czy to są naprawdę moje myśli”.
To tak jak ktoś przywiązuje wagę do wyglądu i uważa, że to określa jego wartość. Nagle np. przychodzi choroba, która powoduje, że ta osoba wygląda gorzej i jej świat się załamuje, bo budowała go w oparciu o to, co zewnętrzne. A to jest kruche. Jak to świadectwo, które może się zniszczyć, zgubić.
Tylko trudno powiedzieć, że świadectwo z czerwonym paskiem jest nieważne, kiedy przed młodzieżą rekrutacja z 1,5 rocznika.
- To my zrobiliśmy tym dzieciom. Wprowadziliśmy zmiany, które były niepoparte analizami, przewidywaniem, co się może stać.
To mimo wszystko mówić: róbcie, co najbardziej lubicie, nie przejmujcie się świadectwem?
- To się zawsze sprawdza. Jeśli nawet nie dostaniesz się do tego liceum, to ci nie przeszkodzi robić tego, co naprawdę lubisz. Będziesz to robił w innym liceum. Mądry rodzic nie myśli o efektach, ale wspiera talent i rozwój swojego dziecka. Wtedy ten sukces często przychodzi obok, jest czymś miłym, ale dziecko przede wszystkim rozwija siebie i swoje zasoby dla siebie, bo się w tym dobrze czuje.
Jeśli stworzymy atrakcyjną, ciekawą, przyjazną przestrzeń dla dzieci, oceny, żeby ich zmotywować do pracy, nie będą potrzebne. Dzieciaki są chłonne wiedzy, ich ośrodkowy układ nerwowy jest jeszcze tak plastyczny, że niewiele trzeba robić. Dorośli przestańcie przeszkadzać dzieciom w rozwoju, zaufajcie im. Tylko tyle i aż tyle.
Zacznie się to odwracać? Co roku wraca akcja „Jestem dumna z dziecka, nie ze świadectwa", niektórzy nauczyciele nagradzają uczniów nie za oceny, ale np. za udział w wolontariacie.
- Tak, bo w nas jest siła. Im więcej będziemy mówić o tym, to zadziała efekt kuli śniegowej, poniesie się dalej. Większość dzieci, rodziców jest tym bardzo zmęczona. Być może za chwilę, tak jak nauczyciele strajkowali, dzieci, młodzież oraz sami rodzice zaczną strajkować i powiedzą głośno: mamy dość takiego systemu.
RadioZET.pl