Giertych do Senatu? Ostre słowa z opozycji. "Nikt się do niego nie przyznaje"
- Mężczyźni, rozgoryczeni brakiem sukcesów w polityce od lat, którym nagle przychodzi do głowy, że jest świetna okazja, by zabłysnąć, zaistnieć, może wrócić do polityki, łamią pakt senacki - tak kandydatury Romana Giertycha i Ryszarda Petru do Senatu skomentowała posłanka KO Barbara Nowacka. W podcaście Radia ZET "Machina Władzy" skrytykowała zwłaszcza decyzję byłego wicepremiera. - Nikt się do niego nie przyznaje. Nie ma takiej siły politycznej, która powie: "tak, to jest nasz kandydat" - przekonywała.

Roman Giertych ogłosił niedawno, że zamierza kandydować w wyborach do Senatu. Adwokat i były wicepremier zapowiedział swój start z okręgu nr 90, obejmującego powiat poznański. Twierdzi, że będzie "kandydatem niezależnym", choć pojawiają się sugestie, że może być częścią tzw. opozycyjnego paktu senackiego. Ruch Giertycha wywołał poruszenie na opozycji. Poparł go były szef MSZ Radosław Sikorski.
Ale znaczna część poddała mecenasa krytyce. Wytknięto mu, że swoją pozycję buduje jedynie na osobistej niechęci do PiS i że nie zmienił swoich raczej prawicowych poglądów. Negatywną reakcję wywołała też chęć startu w okręgu, w którym urzęduje już senatorka KO. Jadwiga Rotnicka - która w 2019 roku zdobyła tam prawie 70 proc. głosów - przyznała, że również zamierza kandydować, podkreślając, że "otrzymała taką gwarancję od Donalda Tuska".
Giertych i Petru do Senatu? Nowacka: rozgoryczeni mężczyźni
Również krytycznie do kandydatury Giertycha odniosła się w najnowszym odcinku podcastu "Machina Władzy" Barbara Nowacka. Posłanka KO nie szczędziła gorzkich słów adwokatowi, a także Ryszardowi Petru. Ten drugi - były szef Nowoczesnej - w środę oznajmił, że będzie kandydował do izby wyższej, z tym, że z okręgu nr 43 (obejmującego stołeczne dzielnice: Mokotów, Wilanów, Wawer, Ursynów), ale także jako kandydat niezależny.
POSŁUCHAJ CAŁEJ ROZMOWY Z BARBARĄ NOWACKĄ
- Mężczyźni, rozgoryczeni brakiem sukcesów w polityce od lat, którym nagle przychodzi do głowy, że jest świetna okazja, by zabłysnąć, zaistnieć, może wrócić do polityki, łamią pakt senacki - skomentowała. Powtórzyła, za Rotnicką, że wszyscy obecni senatorowie KO otrzymali już gwarancję, że będą mogli startować w tych samych okręgach, jeśli będą chcieli.
- Do Giertycha nikt się nie przyznaje. Nie ma takiej siły politycznej, która powie: "tak, to jest nasz kandydat" - przekonywała. Na uwagę, że poparł go Sikorski, odparła, że "dobrze, że ktoś ma kolegów, bo najgorzej, jak się jest samotnym".
Giertych jest oczywiście bardzo popularny na Twitterze, ale ja się z nim fundamentalnie nie zgadzam w wielu sprawach. [...] On nie ukrywa, że się nie zmienił, jeśli chodzi o poglądy na temat praw kobiet czy społeczności LGBT+, wielokrotnie pisał też o aborcji
Posłanka wytknęła też Giertychowi, że "wybrał sobie okręg, który mu pasuje" i "po trupie pani Rotnickiej che wejść do Senatu". - Jak to są tacy fighterzy, to nie idą walczyć tam, gdzie trzeba walczyć. Giertych wybiera sobie okręg, gdzie senatorka Rotnicka miała prawie 70 proc. poparcia, Petru wybiera chyba najlepszy dla nas okręg w Warszawie.
Na uwagę, że Petru argumentował, iż kandyduje stamtąd, bo "mieszka tam i zna problemy mieszkańców", Nowacka ironicznie odparła: - Wzruszyłam się. To może niech kandyduje na radnego dzielnicy, to naprawdę super pomysł, lepiej by się sprawdził.
"Ludzie pamiętają czasy, jak Giertych był wicepremierem u Kaczyńskiego"
Przyznała też, że Giertych to człowiek, na którego "sama nigdy by nie zagłosowała". Zaznaczyła, że jeśli opozycja wygra wybory, to m.in. w Senacie czekają ją trudne głosowania. - Chciałabym, żeby po naszej stronie byli ludzie, co do których mam absolutną pewność jak zagłosują w sprawach dotyczących praw kobiet, społeczności LGBT+, rozdziału Kościoła od Państwa. Że zagłosują tak, jak oczekiwać tego od nich będzie strona demokratyczna - tłumaczyła.
Dodała, że "trzeba się zastanowić, co będzie wartością dodaną i przynieść nam zysk". - Czy ktoś tak kontrowersyjny, jak np. Giertych, przysparza głosów, czy nie. Trzeba spojrzeć na efekt w skali kraju. Dlaczego nikt nie chce poprzeć Giertycha? Bo boi się stygmatyzacji. Że będzie on odstraszał mniej radykalnych wyborców. Bo ludzie naprawdę pamiętają czasy, gdy Giertych był wicepremierem u Kaczyńskiego - przypomniała.
RadioZET.pl