PiS ma plan. Tak chce odebrać wyborców Konfederacji. "Będziemy agresywni"
- Będziemy agresywni i nie będziemy odstawiać nogi. Albo my weźmiemy antyukraiński elektorat, albo Konfederacja - mówi "Gazecie Wyborczej" jeden z polityków PiS. Według ustaleń dziennika obóz władzy zmienia strategię wyborczą i będzie pozwalał sobie na antyukraińską retorykę, by odebrać część elektoratu Konfederacji. Plan PiS zakłada walkę o dwie kluczowe grupy wyborców.

Wybory parlamentarne odbędą się już jesienią. Z ostatnich sondaży wynika, że ani PiS, ani opozycja złożona z KO, Lewicy, Polski 2050 i PSL nie będą w stanie stworzyć rządu z poparciem sejmowej większości. Może ona wisieć na Konfederacji, która z kolei zapowiada, że nie poprze ani rządzących, ani ich przeciwników. To jednak niejedyna zła wiadomość dla PiS.
PiS ma plan. Tak chce walczyć o głosy z Konfederacją
Badania pokazują również przepływy poparcia między obozem władzy a Konfederacją. Niektórzy prawicowi wyborcy zmęczeni są już bowiem rządami Jarosława Kaczyńskiego i jego partii. Ponadto, część z nich jest zdania, że PiS jest zbyt "miękkie" w sprawach relacji z Ukrainą. Dlatego - jak pisze "Gazeta Wyborcza" - na Nowogrodzkiej już przygotowują strategię na zbliżającą się kampanię wyborczą. Ma się w niej pojawić retoryka grająca na antyukraińskich nastrojach. Choć w rozmowach z mediami mówi się o tym nieco inaczej.
- To nie będzie retoryka antyukraińska, ale antyrosyjska, jednak wyraźnie i dobitnie będziemy pokazywać, że nadrzędny jest interes polski, nie ukraiński - tłumaczył w rozmowie z "Wyborczą" ważny polityk PiS, który chce jednak zachować anonimowość. Nie ukrywa jednak, że to jego ugrupowanie stoczy z Konfederacją walkę o część elektoratu i że to są właśnie przyczyny zmian w wyborczej strategii. - Będziemy agresywni i nie będziemy odstawiać nogi. Albo my weźmiemy antyukraiński elektorat, albo Konfederacja - mówi.
O tym, że w PiS jest grupa parlamentarzystów, którzy domagają się od sztabu ostrzejszej retoryki w tej sprawie, pisała już m.in. Wirtualna Polska. - Musimy wysłać sygnał do elektoratu, który uważa, że zachodzi dysproporcja w relacjach polsko-ukraińskich. Trzeba zmienić przekaz, żeby zawalczyć o te głosy - przekonywał jeden z rozmówców WP. Inny podkreślał zaś, że nie chodzi o zerwanie pomocy dla Ukrainy, ale o "inne rozłożenie akcentów". Część posłów PiS uważa jednak, że to "niebezpieczna gra".
Retorykę skorygował już nieco sam Kaczyński. - My pomagamy, chcemy pomagać, musimy pomagać, to jest w naszym interesie, ale to nie jest na zasadzie, że jeden daje, a drugi tylko bierze. Tak być nie może - mówił niedawno w Stawisku (woj. podlaskie). Innym razem, nawiązując do sprawy ukraińskiego zboża, które zalało polski rynek, oznajmił, że "trzeba stawiać sprawę naszych interesów w sposób zdecydowany".
PiS chce zawalczyć z Konfederacją o rolników i kobiety
Z badań dr Roberta Staniszewskiego z UW, o których pisze "GW", wynika, że coraz więcej Polaków przestaje akceptować systemową pomoc pieniężną dla Ukraińców. Aż 60 proc. sprzeciwia się 500 plus dla obywateli Ukrainy, którzy uciekli z ogarniętego wojną kraju, a 52 proc. negatywnie odnosi się do pomysłu przyznawania im zasiłków społecznych. "Wyborcza" podkreśla, że PiS chce to wykorzystać i podjąć próbę przeciągnięcia na swoją stronę zawiedzionych rolników, ale też kobiet.
W przypadku pierwszej grupy chodzi o kwestię zboża, ale dlaczego w tym kontekście pojawiają się kobiety? "Jedna piąta badanych sądzi, że młode Polki mają negatywne nastawienie do uchodźczyń/uchodźców z Ukrainy. Analiza danych statystycznych potwierdziła, że zjawisko to występuje wśród Polek w wieku do 29. roku życia, które mają wykształcenie średnie lub policealne" - to fragment raport dr Staniszewskiego, który cytuje "GW".
- Wiemy, że kobiety przesuwają się ze swoją niechęcią wobec Ukraińców do Konfederacji. Wskazują na zagrożenia na rynku matrymonialnym, w dostępności do salonów kosmetycznych, mówią, że jest trudniej, bo kolejki tworzą Ukrainki - tłumaczy "Wyborczej" jeden z polityków PiS.
Rzeż wołyńska. Kolejny trudny temat w kampanii?
To nie wszystko. PiS ma też grać kartą rzezi na Wołyniu. Chodzić ma m.in. o obowiązujący od kilku lat zakaz prowadzenia prac ekshumacyjnych w miejscach czystek etnicznych, jakich dokonywali na Polakach ukraińscy nacjonaliści.
- Ten wet za wet będzie obowiązywał do czasu, aż nie będzie zgody na pochówki ofiar rzezi wołyńskiej. U nas sprawa pochówków to rzecz święta, dbamy przecież w Polsce nawet o cmentarze żołnierzy radzieckich, a Ukraińcy nie chcą zrobić podstawowej kwestii w sprawie Wołynia - podkreśla rozmówca "Gazety Wyborczej".
RadioZET.pl/wyborcza.pl/Wirtualna Polska